Tak, to jak dotąd najbardziej sprawdzony dla mnie patent.
Pierwszą noc łykam zawsze bez strat, przełom noc/dzień jest trudny ale to trwa chwilę, może godzinę.
Podczas drugiej nocy chcę się regenerować ok. 8-10 godzin - zobaczymy jak z czasem.
Wiadomo że każdy następny cykl dwudniowy jest coraz mniej efektywny. No i przekroczenie dystansu 2000 km (albo szóstej doby) będzie nowością dla mojego organizmu, a wtedy zobaczymy.
Nie planuję też spania co noc bo jestem na to po prostu za wolny. Mimo wszystko mam w sobie dużo pokory i widzę że dla mnie luzów w limicie raczej nie ma.
Ostatnio u Krzyśka strategia nie wypaliła, ale to dlatego, że noc przedstartową spędziłem w delegacji a więc pierwsza noc na trasie była drugą nieprzespaną. Widać doskonale porównując mnie z Emesem (Strava-Flyby) jak przechodziłem w tryb zombie