Też mi się tak wydaje. To w końcu przygoda, czy zostanie nagrodzona medalem, czy nie - co za różnica. Myślę, że jechałbym tak daleko, jak się da, czy w limicie, czy poza.
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Ale też i uzasadnienie dziwne. Mógłby naprawić ten rower i próbować jechać dalej w innej kategorii. Z drugiej strony chyba miał nie najlepsze zdanie o kategoriach niesamowystarczalnych...
Długo się opierałem przed śledzeniem relacji..... Wciągnęło i mnie.
edit: Gubała zrezygnował...
Mnie bardziej zastanawia, że dla wielu jazda w momencie gdy zmieszczenie się w limicie jest mało realne staje się dalej bezcelowa. Z perspektywy wymądrzenia się przed komputerem, to wydaje mi się, że skoro już wziąłem ten urlop, przygotowywałem się i ruszyłem, to jednak bym próbował dojechać nawet jeśli by mi to zajęło 11 lub 12 dni. Oczywiście to nie dotyczy kontuzji, bo to inna bajka.
No ale może jednak perspektywa z siodełka jest inna niż z fotela (ja mam gorzej, zarywam noce by oglądać kropeczki na mapie, a ciągle stoje w miejscu).