Po prawie rocznej przerwie od ostatniego wyjazdu rowerowego na samo południe Kataru postanowiłem wybrać się na koniec tego malutkiego kraju ponownie.
Styczeń, a szczególnie jego koniec był bardzo zimnym miesiącem w Katarze. Ale juz jego koniec powoli przynosił wzrost temperatur. 17 stycznia odnotowałem w nocy temperaturę 9 stopni ( w tym na pustyni temperatura spadła do prawie 2)
Prawdą jest że w Katarze a szczególnie na terenach około pustynnych nie najważniejsze jest dla kolarza ani temperatura ani opady atmosferyczne ale kierunek i siła wiatru.
"Marokańska Anegdotka"
(już nieraz mój kolega Jacek z United Cyclist
Relacjonując mi swoje wyjazdy do Maroka opowiadał jak zdobywał doświadczenie na pustyni za każdym razem kiedy sie tam udawał. Uczył się szczególnie pokory na pustyni jeżdżąc tam rowerem. Raz właśnie wiatr mógłby doprowadzić go bardzo niebezpiecznej sytuacji. Jacek przygotował zapas około 6 l wody na powrót z pustyni. Miał do przejechania raptem 80 km do najbliższej oazy. Dystans wydawał się do bardzo krótki z tym ,że Jacek nie przewidziałnie przewidział że wiatr będzie wiał no dokładnie w twarz nie przyjechał nawet ledwo 20 km kiedy przy dużym słońcu wypił całą wodę z premedytacją czekając az tylko na cud po kilku godzinach. I miał szczęście przejeżdżał bardzo przypadkowo oddział marokańskiej Żandarmerii którego zgarną i dowiedz do najbliższej osady.)
Katar co prawda nie ma tak wielkich przestrzeni oddalonych od osad ludzkich ale jednak wiatr na tych pustynnej drogach niejednokrotnie staje się twoim wrogiem.
Tego dnia wiatr wiał z północnego zachodu nie był to może najlepszy kierunek ale wiatr nie był silny wyjechałem więc po godzinie 7 rano zaliczając praktycznie "na raz" zaliczam 60 km robiąc krótką przerwę na śniadanie po około 45 km na stacji benzynowej przed ostatnim miastem na południu kraju Musajid. Potem już mijając to ostatnie miasto na południu kataru, ostatnie 15 km to już typowy dla południa kataru obraz wydm - jest on praktycznie pozbawiony jakichkolwiek zabudowań.
Na końcu drogi krajowej nr 1 decyduje się na wypożyczenie Quada. Przez prawie godzinę jeżdzę po wydmach znajdując się niecałe 30 km od granicy z Arabia Saudyjska i 60 od Emiratów Arabskich.
Powrót wykonuje już bezpośrednio do Dohy zamykając całą trasę tuż przed zachodem słońca.
Pierwsza trasa ponad 100km w 2016 roku.
Był to już mój drugi rowerowy początek lutego w Katarze i trzeba przyznać że był on znacznie chłodniejszy od tego w 2015 tak, że aż chciałoby się powiedzieć cytując Wilkowego-Klasyka "Idzie luty, szykuj buty!" ( gdyż zwykle jeżdzę po Katarze w sportowych sandałach, a tym razem ubrałem pełne buty)
TRASA
https://www.strava.com/activities/483510617