Autor Wątek: Patagonia - rowerem i pieszo (2015/2016)  (Przeczytany 14768 razy)

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10705
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
Obejrzałem i ja.
Uff... imponujące!

Offline Mężczyzna pogodzinach

  • Wiadomości: 132
  • Miasto: Kaniów
  • Na forum od: 07.04.2014
Tylko pozazdrościć wyprawy! Połączenie rowerowo-górskie to takie, które lubię najbardziej. A okraszone pięknymi zdjęciami powoduje, że już chcę tam jechać!
W.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Czy płynęliście promem bo tak było Wam wygodniej, czy po prostu ten szlak jest tak trudny, że z rowerem nie da rady?
Nie wiedziałam o szlaku, więc podejrzewam, że zdecydowanie nie nadaje się na rower.

A np. kantorów też nie ma, jak ktoś chce wymienić gotówkę? I jak wyglądała kwestia przekraczania granicy przed El Chalten? Bo z mapy wynika że granicę przechodzi się na tym szlaku pieszym, jest tam jakiś punkt graniczny, czy też formalności załatwia się wcześniej?
Kantoru żadnego nie było, w dodatku w wielu sklepach nie można było płacić kartą.
Między Villa O'Higgins i El Chalten jest oficjalne przejście graniczne - tylko dla pieszych i rowerzystów.

A upały w lecie są tam aż tak rzadkie? Bo porównując z półkulą północną - to aż tak daleko to wysunięte na południe nie jest, mniej więcej jak Polska na północ.
No ale na półkuli północnej mamy ogromne masy lądu, a więc i klimat z dala od oceanu jest bardziej kontynentalny, czyli upalne lata i mroźne zimy.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Znalazłem relację, gdzie ludzie z rowerami z 4 sakwami tam szli, więc się da, choć zajęło im to 4h (10km), następnie 2h znad jeziora na samą granicę, a później jakąś kiepską szutrówką 15km na prom do Villa O'Higgins:
Ale dalej napisali, że nosili rower i bagaże osobno, więc szli to trzy razy (tak jak ja spore odcinki w Torres). 2 godziny znad jeziora do granicy to ekspresowe tempo (zwłaszcza w tym kierunku i kilkanaście lat temu, gdy szlak był jeszcze trudniejszy niż obecnie), może trzeba to pomnożyć przez trzy.

Offline miki150

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6706
  • Miasto: Jeteborno
  • Na forum od: 05.07.2010
Zgadza się, to są czasy przejść pieszo, bez rowerów. Drugi prom kosztował nas po 40 dolarów. Ale noszenie roweru ścieżką dookoła jeziora to by był kompletny masochizm. Jeśli już, to polecam wziąć ponton  8)

Offline Mężczyzna Dusza

  • ✫ ♪ ✯ ♫ ✬ ♬ ✰
  • Wiadomości: 966
  • Miasto: Opole
  • Na forum od: 23.02.2010
Cały wieczór podziwiamy z Saszką. Przepiękne zdjęcia, Saszka się zakochała. Super!

Offline andrzej.brandt

  • Wiadomości: 170
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 17.06.2010
Czad. Kapitalna przygoda!

Czy generalnie trasa marszu to jest taki kompletny pozaszlakowy hard-core, czy jednak cisnęliście ściechami?

No i packraft! Jezuśku, od lat się przymierzam do tematu. zazdroszczę ;)

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Czy generalnie trasa marszu to jest taki kompletny pozaszlakowy hard-core, czy jednak cisnęliście ściechami?
Cisnęliśmy szlakami, ale chwilami był to - przynajmniej dla mnie - niezły hardkor :) Tamtejsi "budowniczy szlaków" powinni się jeszcze sporo nauczyć... Szlaki często zanikały, rozwidlały się, nie było jakichkolwiek oznaczeń, a jeśli były, to często bezsensowne (np. słupek po jednej stronie ogromnej łąki (tuż przy wyjściu z lasu) czy szerokiej rzeki, a po drugiej nic. Kilka razy zgubiliśmy się na takich łąkach, albo znalezienie dalszej drogi zajmowało nam z pół godziny. Problem też był w samych lasach, które żyją własnym życiem, przez co szlak był często cały zarośnięty, zawalony drzewami, biegł strumieniem albo prowadził stromym, błotnistym wąwozem, który ciągle się rozwidlał... Bez GPSa w telefonach i zapisanych wcześniej map topograficznych z widocznym szlakiem nie ma co myśleć o wybieraniu się tam na wycieczkę. Nie raz szliśmy na azymut kierując się tylko zapisanym w telefonie szlakiem, nawet wysoko w górach, gdzie nie było żadnych lasów, więc teoretycznie nie powinno być problemów ze znalezieniem szlaku.

Przy czym specjalnie wybraliśmy trekkingi w mało uczęszczanych miejscach, oczywiście jadąc do Torres del Paine czy chodząc po popularnych szlakach przy El Chalten zgubić się nie sposób, nie trzeba też obawiać się przekraczania rzek czy przewalonych dzew :)

Natomiast Michał chodził też zupełnie na dziko po górach na Ziemi Ognistej, ale akurat tej części nie ma w galerii (ja w tym czasie łaziłam po Torres i jechałam rowerem na południe).

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Oboje mieliśmy bezpłatną aplikację Galileo, przy czym tylko na Androidzie ma ona możliwość zapisania map topograficznych offline. Z kolei na iOS Gallileo zapamiętuje offline wszelkie adresy, sklepy, bankomaty, hostele i tak dalej - często się to przydawało. Ja do zapisywania map terenu używałam Google Maps.

Poza topografią trzeba się oczywiście upewnić, że ma się zapisany dany szlak albo chociaż punkty nawigacyjne (na przykład w Lago Palena Michałowi nie udało się znaleźć zapisanego śladu, mieliśmy tylko kilkadziesiąt punktów, i to źle oznaczonych - ale zawsze to coś). Zapisany w Galileo szlak za Paso del Viento (a konkretnie za Paso Huemul) był beznadziejnie wytyczony - chwilami szedł ścieżkami (jeśli akurat się jakieś trafiły), potem nagle właził na wzgórze zamiast je omijać i tak dalej. Wyglądało to tak, jakby ktoś z włączonym GPSem szedł tamtędy i się zgubił, kluczył i kręcił dookoła, właził na górki, żeby zorientować się w terenie, po czym wrzucił ślad do internetu, a ktoś uznał, że to oficjalny szlak i umieścił go na mapach.

To był jednak wyjątek - pozostałe szlaki mieliśmy wytyczone bardzo dobrze, GPS też działał idealnie, więc często widzieliśmy na mapie, że jesteśmy 10 czy 20 m od szlaku i dzięki temu udawało się nam na niego wrócić (bo z naszego miejsca nijak nie było go widać). Niepotrzebne były nawet mapy topograficzne, po prostu GPS i zapisany szlak.
« Ostatnia zmiana: 18 Mar 2016, 17:46 Janus »

Offline Mężczyzna alex62

  • Wiadomości: 222
  • Miasto: Katowice
  • Na forum od: 11.01.2015
To uświadom mnie jeszcze jaki sprzęt foto zabrałaś ze sobą ?

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Wszystkie zdjęcia robiłam lustrzanką Nikon d7100 i obiektywem Nikkor 18-200 mm. Michał miał bezlusterkowca, kilka jego zdjęć było też robionych telefonem, jako że telefon często był na wierzchu (służył jako GPS).

Offline Mężczyzna alex62

  • Wiadomości: 222
  • Miasto: Katowice
  • Na forum od: 11.01.2015
Podziekował za szybką odpowiedź  :D.

 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum