Autor Wątek: jak połączyłem dwa mosty jednym rowerem  (Przeczytany 1082 razy)

bikman

  • Gość
Wstałem pewnego pięknego wakacyjnego popołudnia i stwierdziłem, że szkoda byłoby zmarnować taki piękny dzień.
Wybór był prosty - Rower. Co do trasy, to już nie było takie oczywiste, chciałem bowiem jak najszybciej znaleźć się na łonie natury, a mieszkając prawie w centrum dużego miasta to nie takie hop siup.
Najbliżej mam do Wisły i tam też się udałem. Dojechałem do mostu Siekierkowskiego i skręciłem na wał przeciwpowodziowy w kierunku południowym. Ten odcinek trasy jest mi znany od dawna więc jadę spokojnie mijając kanały doprowadzające i odprowadzające wodę z EC Siekierki, następnie wzdłuż torów którymi przywożony jest węgiel a dalej miejsce składowania popiołów Zawady. Jadę dalej na południe wygodną szutrówką obok wału i przekraczam most na Jeziorce a następnie dojeżdżam do Ciszycy, gdzie przecinam drogę nr.721 a właściwie jej koniec po tej stronie Wisły, ponieważ most który łączył niegdyś oba brzegi, został zniszczony na początku wojny.
Cały czas na południe i wkrótce docieram do starej przeprawy promowej w Gassach i pomnika poświęconego obrońcom promu z 1939 roku. Jadę jeszcze jakiś czas wałem aż docieram do kolejnej drogi która do niego dochodzi i odbijam na zachód do wsi Dębówka. Na skrzyżowaniu znów skręcam na południe i jadę doskonałym asfaltem przez kolejne wsie, mijając kuszące sady jabłoniowe i gruszowe. Tak jechałem i jechałem aż się skusiłem :oops: . Gruszki stanowczo niedojrzałe, a jabłka mogłyby jeszcze ze 2 tygodnie powisieć :P .
Jadąc tym asfaltem wkrótce docieram do wału a następnie jadąc wzdłuż niego wjeżdżam do G.Kalwarii podjeżdżając pod skarpę Wiślaną. Tutaj oceniam swoje szansę na powrót do domu przed zmrokiem i siły. Decyduję się na wariant zapewne dłuższy i częściowo nieznany a mianowicie powrót po drugiej stronie Wisły. Zjeżdżam więc ulicą św.Antoniego ze skarpy(ach ten nierówny bruk i zakręty) by przejechać pod szosą nr.50 ( w przepuście pod drogą kałuża głębokości 40cm, tam też moczę but) a następnie na nią wjechać. Jechałem nią tylko ok. 400m ale to wystarczyło... tir za tirem, droga szerokości niedużej, do tego szutrowe pobocze szerokości pół metra i barierka. Gdy z niej zjechałem od razu mi ulżyło.
Teraz zaczynał się dla mnie nie znany dotąd odcinek wschodniej strony Wisły ale z tego co czytałem do najlepszych nie należał. Ruszam więc bo czas goni. Na początku jest nieźle. Równo, szeroko, twardo. Mijam zabudowania i nagle kończy się sielanka. Trawa na wale równiutko przystrzyżona ale ścieżka szerokości opony samochodowej od malucha gęsto zasłana krecim kopcem i do tego taka tarka że nie jadę szybciej niż 15km/h i to w porywach. Tak jest przez parę km ale w końcu decyduję się zjechać z wału i pojechać nad samą Wisłą. To była dobra decyzja tylko za późno podjęta, bo ścieżka nad rzeką może i  równiejsza, ale dochodzi zaraz do wału. Już miałem się zdenerwować gdy zobaczyłem że po drugiej stronie idzie asfaltowa droga :D. I tak jadę tym asfaltem który to raz się od rzeki oddala, raz przybliża aż w końcu kończy się... na wale, oczywiście :cry:  Zagryzam wargi i jadę.
Telepie niemiłosiernie, wytrząsa resztkę sił, aż w końcu nie wytrzymałem i ...... zatrzymałem się. Wyjmuję z plecaka "znalezione" jabłko i se jem :lol: Gdy tak jadłem, trafiło do mnie że to już 70km a ja w domu jadłem tylko śniadanie i to 5 godzin temu. Niepocieszony tym faktem zaczynam myśleć o jedzeniu i przeszukuje plecak czy innych "znalezisk" tam nie mam. Okazuje się że mam pół czekolady :D . Jej wygląd wskazuje na to że mam ją od dawna ale co tam, jem. Podczas odrywania bezkształtnej masy ze sreberka próbuje przypomnieć sobie skąd ja w ogóle mam coś takiego. Przypuszczalnie została po ostatnim ERnO, ale to przecież było w maju...hmm, przynajmniej tłumaczy to jej wygląd. Zaspokoiwszy żołądek i ciekawość ruszam dalej aby za chwilę dotrzeć do asfaltu. Zniesmaczony drogą na wale a raczej jej brakiem wybieram asfalt i docieram do Karczewa. Tutaj gubię się tylko raz i zaraz wracam na drogę do Otwocka. Następnie już doskonale mi znane tereny: Świder, Józefów, Falenica, Miedzeszyn, w którym skręcam w stronę Wisły aby dojechać do ścieżki rowerowej na wale Miedzeszyńskim, która poprowadzi mnie do mostu Siekierkowskiego. Stąd już tą samą drogą do domu.

Tym oto sposobem zrobiłem 97km między godziną 14 a 20, zjadłem pół czekolady i 2 jabłka, gruszkę wyplułem; popiłem bidonem wody.

Kilka zdjęć by zachęcić niezdecydowanych

A tutaj trasa dla tych którzy już się zdecydują

Pozdrawiam i polecam

Tagi: mazowieckie 
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum