Autor Wątek: Kuba - rowerem i długo  (Przeczytany 550 razy)

Offline Mężczyzna EasyRider

  • Wiadomości: 56
  • Miasto: Warsaw City
  • Na forum od: 28.07.2014
Kuba - rowerem i długo
« 23 Kwi 2016, 14:16 »
Mam prośbę o kilka info od osób, które jeździły po Kubie rowerem.

1. Na jaki maksymalnie długi czas można otrzymać wizę i czy trzeba mieć wykupiony bilet powrotny?
Nie chcę się czasowo wiązać, wróciłbym gdy poczułbym taką chęć, może po 2 tyg., a może po 5 mieś.

2. Czy w PRAKTYCE można nocować gdzieś indziej niż w zatwierdzonych hostelach - casa particular?
Chodzi mi głownie o mniejsze miasta i wsie. Czy ludzie nie boją się sankcji za przyjęcie kogoś na nocleg?
Bo w namiocie można podobno spokojnie.

3. Czy fatbike byłby tam przydatny czy niepotrzebnie robiłby popelinę?

Offline Bartek

  • Wiadomości: 307
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 15.11.2010
Odp: Kuba - rowerem i długo
« 23 Kwi 2016, 17:00 »
Byłem na Kubie w 2013 roku. Wówczas można było przyjechać turystycznie na Kubę na miesiąc, podobno można było próbować przedłużyć ten czas o kolejny miesiąc w jakimś urzędzie. Jednemu koledze na tym zależało, ale szybko zrezygnował z prób.

Nam się zdarzyło raz spać w czymś co nie było typową casa particular. Nie dlatego że nam na tym jakoś specjalnie zależało, po prostu zapytaliśmy jakiegoś miejscowego o nocleg i zostaliśmy zaprowadzeni do jakiegoś domku który nie był w żaden sposób oznaczony i nie spełniał wymogów stawianych oficjalnym casa particular. Było to w Parku Narodowym La Guira.
Poza tym nie miałbym żadnych problemów żeby przespać się u znajomych w Hawanie.

Fatbike? Myśmy trzymali się dróg utwardzonych po których jeździło się bardzo przyjemnie i bezpiecznie. A jako ciekawostkę dodam, że trasę z Hawany do Pinar del Rio w dużej części przejechaliśmy autostradą.
Najwspanialsza mądrość – to poznanie samego siebie.

Offline Mężczyzna EasyRider

  • Wiadomości: 56
  • Miasto: Warsaw City
  • Na forum od: 28.07.2014
Odp: Kuba - rowerem i długo
« 23 Kwi 2016, 17:25 »
Fatbike? Myśmy trzymali się dróg utwardzonych po których jeździło się bardzo przyjemnie i bezpiecznie. A jako ciekawostkę dodam, że trasę z Hawany do Pinar del Rio w dużej części przejechaliśmy autostradą.

Dzięki.
Samochodów, a co za tym idzie spalin, na tej autostradzie było wiele?

Czy to prawda, że miejscowi za nic nie wezmą turysty (nawet w wersji trampa :-)) na pakę swej ciężarówki, mimo że różnych nieznajomych po drodze ochoczo sami wrzucają na dach?

Podobno nawet nasz góral z marketu za 600 zł tam uchodzi za interesujący sprzęt i wielu Kubańczyków (tych nielicznych bogatszych) chętnie kupiłoby go nawet 2 x drożej od polskiej ceny rynkowej.
W żadnym sensie nie idzie mi o robienie pseudo biznesów, ale czy nie byłoby dobrym pomysłem kupienie roweru dość przyzwoitego, a jednak budżetowego i zostawienie go jako souvenir jakiemuś miejscowemu? Przy okazji odpadłaby opłata za bagaż gabarytowy w drodze powrotnej.
Wiesz jakiego rzędu jest to opłata?
« Ostatnia zmiana: 23 Kwi 2016, 17:34 EasyRider »

Offline Mężczyzna lempi

  • Łukasz
  • Wiadomości: 77
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 08.06.2009
Odp: Kuba - rowerem i długo
« 24 Kwi 2016, 11:34 »
Nie wiem czy uda Ci się dostać wizę na dłużej. Na miejscu może i przedłużysz, ale przygotuj się na obsługę rodem z filmów Bareji. Teoretycznie do wizy musisz mieć rezerwację na pierwszy nocleg po przylocie.

Spanie w casach jest najwygodniejsze, z namiotem też nie będzie problemów.

Ta autostrada to jest niesamowita sprawa. 3-4 pasy w jedną stronę i pustka. Momentami to się czułem jak ekipa z 'The Walking Dead'  ;) Spokojnie można śmigać na rowerze, aczkolwiek boczne trasy dużo ciekawsze.

Na Kubie jest lokalny transport w formie przerobionych ciężarówek, gdzie na pace są zamontowane ławki. Turyści tym jeżdżą za grosze, ale trzeba uważać na kieszonkowców.

Tamtejsze sklepy i ich zaopatrzenie to dla Europejczyka szok. Dobrze zrobić większe zapasy gdy jest taka możliwość. Piwo drogie, rum taniutki, Havana Club nie do pobicia  ;D

Na prowincji ciężko się dogadać po angielsku, cholernie żałowałem, że nie znam hiszpańskiego. Ludzie bardzo przyjaźni, każdy chce pogadać.

Co do transportu roweru - każda linia ma inne warunki i ceny. Tanio nie jest niestety.


Offline Bartek

  • Wiadomości: 307
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 15.11.2010
Odp: Kuba - rowerem i długo
« 24 Kwi 2016, 12:53 »
Samochodów, a co za tym idzie spalin, na tej autostradzie było wiele?
Samochody? Żartujesz :D
Samochody na prowincji to widok bardzo rzadki. Tak jak pisał lempi autostrada była praktycznie pusta, jak jechaliśmy w deszczowy dzień i na prawym pasie były kałużę to jechaliśmy sobie bez żadnego stresu całą szerokością środkowego pasa :D
Czy to prawda, że miejscowi za nic nie wezmą turysty (nawet w wersji trampa :-)) na pakę swej ciężarówki, mimo że różnych nieznajomych po drodze ochoczo sami wrzucają na dach?
Nie jest to prawda, kilka razy korzystaliśmy z możliwości podwiezienia i złapanie stopa nie stanowiło żadnego problemu. Czasem za darmo, zwykle za drobną opłatą, ale raz gość próbował zedrzeć z nas jakąś sporą kasę to go wyśmialiśmy i daliśmy mu parę kuków. Generalnie trzeba uważać, bo nie mogę powiedzieć że każdy miejscowy to cwaniak i złodziej, ale kilka razy próbowano nas skroić na nieadekwatnie wysokie ceny ;)
Podobno nawet nasz góral z marketu za 600 zł tam uchodzi za interesujący sprzęt i wielu Kubańczyków (tych nielicznych bogatszych) chętnie kupiłoby go nawet 2 x drożej od polskiej ceny rynkowej.
W żadnym sensie nie idzie mi o robienie pseudo biznesów, ale czy nie byłoby dobrym pomysłem kupienie roweru dość przyzwoitego, a jednak budżetowego i zostawienie go jako souvenir jakiemuś miejscowemu? Przy okazji odpadłaby opłata za bagaż gabarytowy w drodze powrotnej.
Generalnie na Kubie jest bieda i wszystko co "zachodnie" jest tam bardzo pożądane, ale nie mam pojęcia czy łatwo sprzedałbyś rower i ewentualnie za ile. Jakbyś go jednak chciał zostawić to każdy przyjmie go z radością.
Wiesz jakiego rzędu jest to opłata?
Leciałem Air France i opłata tam to było 100 euro płatne w złotówkach na lotnisku przed wylotem, a z powrotem 100 kuków płatne również przed odlotem na lotnisku.

Tamtejsze sklepy i ich zaopatrzenie to dla Europejczyka szok. Dobrze zrobić większe zapasy gdy jest taka możliwość.
Bez przesady. Oczywiście nie jest tak, że na każdym rogu jest otwarta Żabka, ale nigdy nie robiliśmy żadnych zapasów, czy to żywności, czy to picia, i nigdy nie mieliśmy żadnego problemu z kupnem. Z tym że myśmy jeździli "na bogato", tzn. żywiliśmy się głównie w różnej maści barach i knajpach, często takich przeznaczonych dla miejscowych. Problemem był za to zakup zwykłego pieczywa (bułek), bo, szczególnie na prowincji, było ono dostępne na jakieś kartki/książeczki/bony.
"Na bogato" to nie znaczy że drogo. O ile w takiej knajpie dla turystów za obiad z napojami trzeba było dać tak do 10 kuków od osoby, to w knajpach/barach (w miastach często taki bar to było otwarte okno w mieszkaniu na parterze) można było kupić coś do jedzenia za mniej jak kuka, zwykle płacąc w miejscowej walucie.

I potwierdzam, że język angielski jest na Kubie mało użyteczny. Nawet w dużych miastach niewiele osób potrafi się nim posługiwać, a na prowincji nie ma praktycznie żadnych szans żeby się porozumieć w tym języku. Trzeba znać przynajmniej kilka podstawowych zwrotów po hiszpańsku.
Najwspanialsza mądrość – to poznanie samego siebie.

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum