Biorę cztery sakwy, jeśli jadę na miesiąc czy dłużej i postanawiam zabrać spory zapas jedzenia. We wszystkich sakwach mam wtedy spory luz i zawsze wiem, co gdzie jest. Na krótsze wyjazdy, powiedzmy do 2 tygodni, biorę dwie sakwy. Są wtedy najczęściej wypchane, bo pakuję do nich wszystko, za to sam rower nie jest obwieszony jak choinka.
Widząc zdjęcia rowerów z maleńkim i leciutkim bagażem myślę czasem o tym, by trochę zmniejszyć ilość bagażu (zwłaszcza gdy jadę w teren, bo tam rzeczywiście bagaż bywa upierdliwy), ale nie przychodzi mi do głowy nic, co zabieram, a potem się nie przydaje (poza np. apteczką czy dodatkowym polarkiem).