Trasa tygodniowa, luźno zaplanowana w kierunku północnym i zachodnim (z uwagi na prognozowany kierunek wiatru).
Miałem zamiar dojechać do Niemiec (Berlin był nawet w planach).
Pierwszy dzień jazda na północ z lekkim południowym wiatrem, ominąłem od wschodu kopalnię w Bełchatowie, postanowiłem ominąć Łódź od zachodu, przez Pabianice, Konstantynów i Zgierz. Nie był to dobry wybór, na mapie miałem taką prostą "naturalną" drogę z Konstantynowa (ul. Szczecińska) do Zgierza. Niestety, fatalna nawierzchnia i duży ruch, korki i światła, lepiej było jechać przez centrum Łodzi. Na nocleg zatrzymałem się za miasteczkiem-gminą Piątek (geometryczny środek Polski, jest odpowiedni obelisk na rynku) na nadbzurzańskich łąkach. O dziwo nie było komarów, pomimo upału, było za to kleszcze pomimo wykoszonej łąki.
Następny dzień, to mocny wschodni wiatr, więc wykorzystuję sytuację i kieruję się na Poznań, praktycznie całą trasę z Kutna, jadę krajowa 92, jest pobocze, można szybko nabijać kilometry, zwłaszcza że tereny nie zachęcają do postoju. Płasko i nudno (jak dla mnie). "Wynajmuję" łąkę pod namiot pod Poznaniem (Pobiedziska), liczę na dalsze wschodnie wiatry. Poznań o poranku i wiatr zaczął wiać ze standardowego, zachodniego kierunku niestety. Pożegnałem się w myślach z Berlinem i zaplanowałem Pragę jako awaryjne miejsce docelowe. Kościan, Leszno, Lubin - bez żalu opuszczałem płaskości Wielkopolski, zdecydowanie nie leżą mi te tereny.
Przypomniałem sobie o dolinie Bobru (często opisywanej na Forum, jako miejsce wycieczek), więc kieruje się w ten rejon. Chojnów, Złotoryja, Proboszczów (wygasły wulkan), przez poniemieckie wioski docieram na wiejski (miejski?) festyn do Wlenia, serwują grilowe jadło, jest muzyka i piwo. Dalej wzdłuż Bobru, do jeziora Pilchowickiego, malownicze tereny , można by uruchomić zamkniętą linie kolejową, mało turystów, chociaż to dzień świąteczny. Zjazd do Jeleniej Góry i nocleg w Cieplicach.
Podjazd do Szklarskiej Poręby i Jakuszyc (straszy Szrenica z resztkami Śniegu) i przekraczam granicę PL-CZ . Zjazd do Harrachova, dobrze wyprofilowaną droga, można się "puścić" bez dotykania hamulców. Góry Izerskie na horyzoncie, Jablonec n. Nysą, znany z produkcji szkła i biżuterii szklanej. Dalej miasteczko Zakupy i Czeska Lipa, miasta położone na przedgórzu Gór Izerskich. Teren urozmaicony stożkowatymi wzniesieniami, przypominającymi wulkany (i chyba to są wygasłe wulkany). Na niektóre szczytach ruiny zamków (Ralsko k. Mimonia).
Góry kończą się zjazdem w dolinę Łaby w okolicy Melnika, miasteczko z katedrą św. Piotra i Pawła, i Zamkiem malowniczo położonym na skarpie nad rzeką - punkt widokowy, cel wycieczek turystycznych. Sprawdziłem z ciekawości, Łaba ma swoje źródła na stokach Szrenicy, płynie na wschód do Hradec Kralowe i zakręca na zachód pod Melnikiem.
Pogoda burzowa, objadam się lodami i oglądam panoramę, jednak trzeba ruszać, kieruje się w stronę Wełtawy i nadrzecznymi drogami rowerowymi dojeżdżam do Pragi. Zaczyna padać, burza, nici z objazdu miasta. Znajduję miejscówkę w jakimś lasku, ale zupełnie nie wiem gdzie jestem, tylko tyle że to północne dzielnice miasta. Rano mgła i problemy z dotarciem do centrum. Ale udało mi się zobaczyć pusty most Karola, sprint przez stare miasto na dworzec i rannym pociągiem wracam do Cieszyna.
Bilans wycieczki: prawie 1000km w siedem dni. Łódzkie, Wielkopolska to raczej dla kolekcjonerów gmin, Lubuskie, zakładam że podobnie, Karkonosze i Czechy zdecydowanie ciekawsze.
https://picasaweb.google.com/Sinuhe.op.pl/6281421989188995137?authuser=0&feat=directlink