Mój przykład rowerowy: samochód wyjeżdża z podporządkowanej i zabija rowerzystę. I pod tym komentarze: "Znowu nie miał kasku, ach ci rowerzyści. Oczywiście nie usprawiedliwiam kierowców".
Zarządzanie ryzykiem? A co to za potwór językowy? Nazywaj rzeczy po imieniu, Diver, a nie baw się w jakieś waty słowne.
przyzwalając najpierw na dowcipy, w których utrwalane są seksistowskie stereotypy (w tym na takie, które sugerują, że gwałt może być przyjemny) – tworzymy klimat, w którym część osób (tak, część – nie wszyscy, ale dla ofiary marna to pociecha, że nie wszyscy są tacy jak jej oprawca) pozwoli sobie na bardziej swobodne zachowania, od „obcinania” wzrokiem (ponownie, co warto podkreślić, nie jest to tym samym co rzucanie spojrzenia – ze zrozumieniem tego też niektórzy panowie mają olbrzymie problemy, nawet jeżeli sami potrafią do kogoś odezwać się agresywnie „bo ten debil na mnie tak patrzy, jakby miał jakiś problem”), przez różnego rodzaju odzywki, po molestowanie i wreszcie zgwałcenie. Ten ostatni element nie powstaje w próżni. Co więcej, wielu mężczyzn, którzy dopuścili się gwałtu, nie nazywają tak swojego zachowania – bo zgodnie z tym, czego się wyuczyli, jest to całkowicie normalne i akceptowalne.
Jackson Katz opracował metodę MVP (Mentors in Violence Prevention), w której położył nacisk na perspektywę świadka. O ile faktem jest bowiem, że większości aktów przemocy wobec kobiet dopuszczają się mężczyźni, prawdą jest również, że większość mężczyzn nie dopuszcza się przemocy. Zamiast wywoływać u uczestników szkoleń poczucie winy, Katz skupił się na pobudzaniu ich do działania – opowiadał (i robi to do dziś), jak ważne jest reagowanie na przejawy seksizmu i przemocy w naszym najbliższym otoczeniu. Dzięki partnerskiemu traktowaniu uczestników spotkań i kładzeniu nacisku na ich odpowiedzialność za otoczenie (a nie za swoją grzeszną naturę) udaje mu się docierać skutecznie do pozornie najbardziej seksistowskich środowisk – jak drużyny futbolu amerykańskiego czy żołnierze armii amerykańskiej. I w podobnym tonie powinniśmy my, mężczyźni, opowiadać innym mężczyznom o problemie przemocy wobec kobiet. Nie powinniśmy mówić, że są potencjalnymi gwałcicielami, ale że mogą przyczyniać się do powstrzymywania przemocy. I że wystarczy odrobina zdecydowania, postawienia się wtedy, kiedy spotykają się z przejawami seksizmu w swoim otoczeniu. Takie przesłanie odbierane jest zdecydowanie bardziej pozytywnie, i ma w sobie więcej prawdy. Bo w istocie, na tekst o tym, że jestem potencjalnym gwałcicielem mogę odpowiedzieć, że ja swoje podejście do kobiet przepracowałem i nie stanowię dla nich zagrożenia. Ale – tutaj ponownie odwołam się do Katza – bycie w „porządku” to za mało. Jeżeli zajęliśmy się sobą, czas pomóc innym.
To już jest feministyczna bajeczka, twierdzenie, że śmianie się z takich żartów jest pierwszym stopniem przyzwolenia - to tekst niedopuszczalny.
ze zrozumieniem tego też niektórzy panowie mają olbrzymie problemy
...Śmiałem się też nie raz z kawałów rasistowskich. Czasem nawet takie opowiadam. Żarty żartami ale może tkwi we mnie mały Hitler?...
A śmiałeś się z żartów o żydach ?