Autor Wątek: Trening dla początkującego szosowca  (Przeczytany 1935 razy)

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10707
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
Przydałoby się coś jeszcze poza rowerkiem, takiego "w międzyczasie", ale skoro bieganie może mi rozpieprzyć stawy kolanowe przy takiej nadwadze, to muszę poszukać czegoś innego.
Jeśli masz możliwość to polecam kajak. Nogi odpoczywają, a zmachać się można solidnie.

Offline Mężczyzna kawerna

  • Piotr(ek) Hrehorowicz w realu
  • Wiadomości: 1932
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 22.09.2013

[...] pomaga na palenie tłuszczu znajdujących się w pobliżu pracujących mięśni.. (co jest chyba bzdurą?)


Złota myśl :wink: 


Dołączam się do przedmówców... Cierpliwości! Nie staraj się iść na skróty! Nie poganiaj! Daj ciału też odpocząć! Nawet kiedy już poczujesz się jak Rocky Balboa na szczycie schodów...


https://youtu.be/I33u_EHLI3w?t=4m17s


Ścięgna i stawy, do dużego wysiłku dostosowują się znacznie wolniej niż mięśnie, serce i płuca. Stąd w łatwość nabawienia się kontuzji zmęczeniowych, dosyć trudnych do wyleczenia, a często wyłączających z treningu.
... i stałem się social-rowerzystą... Anachronicznie lubię trójrzędowe korby i małe kasety ;)

Offline Kobieta magda

  • Wiadomości: 3334
  • Miasto: Tröjmiasto
  • Na forum od: 19.12.2011
    • Przejażdżkowe zapiski
A ja polecam dietę. Bo bez tego to można sobie robić dużo i nie mieć efektów żadnych. Jeśli nie pójdziesz do dietetyka, to przynajmniej poczytaj co i jak - w sieci dużo informacji jest, są kalkulatory - nie tylko kaloryczne, bo dieta ma być przede wszystkim zbilansowana! Warto tylko zwrócić uwagę że w wielu miejscach zalecane jest mega wysokie spożycie białka, a bardzo niskie węgli. To nie do końca tak i lepiej nie dać się wciągnąć w pułapkę, bo ci co się dają to wiecznie na białku z proszku jadą ze względu na rzekome niedobory.
Ja używałam excela (można z netu pobrać - dziennik posiłków MR BIG) i był bardzo spoko, bo są w nim kalorie, ale też podział na tłuszcze, węgle i białko plus masa innych rzeczy. Jak chcesz walczyć sam to polecam. Ale jeśli pytasz 'czy nawet wygazowana kola nie jest ok' to lepiej idź jednak do dietetyka. Nie tylko chodzi o kilogramy, ale (w sumie przede wszystkim!) o zdrowie. Do picia najlepsza jest woda. Wysokomineralizowana lepiej gasi pragnienie niż żywce, krople bez kitu (;)) czy inne niby nie kranówy.


Offline Wilk

  • Wiadomości: 19867
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Gazowane na poje słodzone - pepsi? cola? Powiem szczerze, ze po oshee na maratonie dostałem pawia, więc dalszą jazdę przetrawiłem na coli i pepsi. I teraz pytanie - co pić, aby absolutnie się nie odwodnić a jednocześnie dostarczać węgle proste do organizmu? Czy odgazowana pepsi jest na pewno taka zła?

Tu nie chodzi o sam fakt gazowania, tylko o to, że gazowane zazwyczaj zawierają ogromne ilości cukru. Ten zakaz odnosi się również do słodzonych soków, Nestea i innych "herbat", a także całej gamy trucizn produkowanych pod kątem dzieci. Najlepiej czytać etykiety i patrzeć jak mocno dany napój został posłodzony. Jeśli chodzi o przemycanie cukru, Cola i Pepsi są doskonałymi przykładami. Ogromną część ich składu stanowi kwas fosforowy (stąd znane właściwości odrdzewiające). Maskuje on smak cukru i bez niego przeciętny konsument coli rzuciłby pawia, takie to byłoby słodkie.

Co się tyczy napoi "light", to zdania są podzielone. Kalorycznie są bezpieczne ale aspartam nie jest uważany za nieszkodliwy, są badania pozwalające podejrzewać go o zły wpływ na wątrobę. Ja osobiście tego smaku nie znoszę, więc problem mam z głowy ;)

Podczas maratonów daję sobie dyspensę. Nieraz po wielokilometrowym przejeździe z ostrym tempem przed "odcięciem prądu" ratowało mnie pół litra zimnej Pepsi wypite na raz. O ilości batoników zeżartych na trasie nawet szkoda gadać. Coś za coś jednak — jeszcze na żadnym maratonie nie straciłem wagi.

Cukry proste nie są złem wcielonym, trzeba tylko używać ich z głową. Mogą bardzo pomóc przy wysiłku ale przyjęcie zbyt dużej dawki powoduje nagły wyrzut insuliny i rozchwianie gospodarki organizmu. Typowy objaw to nagłe pobudzenie po przyjęciu cukrów, poprzedzone równie mocnym spadkiem formy, sennością i poczuciem głodu kolejnych słodyczy.

Warto poczytać podstawy teorii odżywiania a potem obserwować reakcje własnego organizmu na różne rodzaje jedzenia. Bardzo szybko można nauczyć się co organizm do ciebie mówi i jak na to reagować. Materiałów w sieci są tony, od artykułów po fora sportowo-kulturystyczne (gdzie, jakto na forum, trzeba informacje filtrować).

Mleka nie pijam - ale chwila - przecież to też jest dostawca jakby nie było białka, które jest niezbędne do budowy mięśni. Więc? (dlatego w miarę często pcham jaja, średnio 10-12 tygodniowo).
Poza tym w ramach podjadania stosuję pestki dyni.

Mleko jest w porządku. Ja wypijam litr dziennie (2%) i mam się dobrze. To jednak mocno osobista kwestia. Jedni z wiekiem tracą zdolność trawienia laktozy, inni wcale nie. Jeśli mleko "nie wchodzi" to w żadnym razie nie należy się zmuszać.

Pestki dyni? 556kcal/100g, dużo więcej niż schabowy w panierce. Wszystkie orzechy i nasiona to źródło gigantycznej liczby kalorii, głównie z tłuszczy. Jednocześnie większość z nich dostarcza sporo białka oraz cennych składników — witamin i mikroelementów. Dlatego też są doskonałym prowiantem gdy trzeba iść na lekko i w zimnie, np. wyprawy górskie. Do podjadania przy siedzącym trybie życia nie polecam.

A teraz pytanie: rok temu na śniadanie na Maratonie zaproponowano nam jajecznicę i z tego co widziałem nie tylko ja, ale i inni ją pałaszowali z przyjemnością. Pytanie brzmi - czy zjadanie białka przed wysiłkiem na pewno ma sens?  Z tego co gdzieś czytałem, to przed wysiłkiem nalezy wpieprzać cukry złozone, podczas wysiłku proste, po wysiłku uzupełnić węgle (tylko nie pamiętam czy proste czy złożone) i dorzucić białko do odbudowy mięśni. Czy tak?

Generalnie zgadza się i dobrze przeczytałeś ale nikt tu nie jest robotem i po prostu lubimy smacznie zjeść :) Przy takim wysiłku jak ultramaraton można założyć, że spożyte białko i tak idzie do pieca i zamieniane jest w energię a nie materiał budulcowy. Optymalniej byłoby zjeść papkę z manioku ale wolimy jajecznicę ;)

Co z tego wynika? Że trening pozwolił na spalenie części tłuszczu, ale też znacznie zwiększył możliwości gospodarki tlenowej. Czyli "jest si".

Przy dużej nadwadze, jeśli do tego nie uprawiłeś wcześniej za dużo sportu, efekty będą bardzo szybkie i masz przed sobą całe miesiące satysfakcjonujących postępów. Potem to zwolni i każdy kilogram masy w dół oraz km/h na rowerze będzie przychodził z większą trudnością. Korzystaj więc, póki możesz :)

Cytuj
Przydałoby się coś jeszcze poza rowerkiem, takiego "w międzyczasie", ale skoro bieganie może mi rozpieprzyć stawy kolanowe przy takiej nadwadze, to muszę poszukać czegoś innego. Może dorzucę robienie brzuszków? Podobnież to pomaga na palenie tłuszczu znajdujących się w pobliżu pracujących mięśni.. (co jest chyba bzdurą?)

Miejscowe palenie tłuszczu jest mitem. Rozłożenie tkanki tłuszczowej jest uwarunkowane genetycznie i jednym idzie w brzuch z przodu, innym w oponkę, jeszcze innym w uda. Mężczyznom najczęściej w brzuch, u kobiet jest większe zróżnicowanie.

Spalanie tłuszczu działa podobnie. Jeśli najwięcej zebrało się na brzuchu, to najwięcej z niego będzie znikało ale też ostatnie nadmiarowe kilogramy właśnie tam zostaną (piszę to jako właściciel brzuszka nieusuwalnego nawet 1,5-roczną wyprawą w dzicz ;))

Co z tego wynika? Ano to, że katowanie się ćwiczeniami na brzuch może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Obciążasz organizm nierównomiernie a w przypadku dysproporcji między mięśniami brzucha i pleców może to odbić się negatywnie na kręgosłupie.

Do roweru świetnym uzupełnieniem jest basen albo — może jeszcze lepiej — zestaw ćwiczeń dobranych na górną część ciała: pompki różnego rodzaju, podciąganie na drążku, brzuszki, unoszenie tułowia z opadu, jak i milion ćwiczeń z ciężarami. Jeśli chodzi o dobór, to w sieci jest masa gotowców w zależności od tego jaki sprzęt masz dostępny.

Offline Mężczyzna Psotnik

  • Wiadomości: 865
  • Miasto: Niestety W-wa
  • Na forum od: 10.07.2012
Hipek, ale ty jesteś dość wysportowany jednak, więc twoje dystanse nie przełożą się dla innych. Ja też jeździłam regularnie do pracy, w weekendy robiłam po 100 km i po 232 byłam wyraźnie zmęczona, że następnego dnia jechało mi się przefatalnie (2012-2013 rok). Ale moja wydolność jest niska, wiecznie mi brak tlenu, bo ja nie ćwiczę za dużo. Tak więc dla mnie takie dojazdy jak teraz robię plus wypady po 100 km nie wystarczyłyby do przejechania 300 czy 500 km.

To jest ważne spostrzeżenie, może dla części osób mało przyjemne, ale jednak bardzo prawdziwe. Z pewnymi cechami trzeba się urodzić i gdy je mamy to nasz rowerowy rozwój jest daleko prostszy i szybszy niż u osób, które tych cech nie posiadają. I takie osoby posiadające ponadprzeciętną pojemność płuc trenując znacznie rzadziej i tak będą osiągały lepsze wyniki od tych z gorszymi parametrami, ale trenujących więcej. Pojemność płuc można treningiem zwiększyć jedynie w pewnym zakresie, powyżej pewnego poziomu się nie podskoczy.
Prawda nieco nieprzyjemna, ale można parametry płucoserca dość znacznie podciągnąć.
Jeśli ktoś ma w pobliżu pływalnie to gorąco zachęcam.
Pływając kraulem zwiększamy wytrzymałość organizmu.
Pływając żabą na pełnej rozpiętości rąk zwiększamy siłę.
Pływając grzbietem wzmacniamy nogi, zwłaszcza gdy robimy to bez rąk.
Pływając motylem zwiększamy parametr płucoserca, a wiem co mówię bo już po pierwszych kilku długościach czuć to bardzo wyraźnie.

Wiem, że motyl kojarzy się większości ludzi z czymś bardzo wysiłkowy, a ci którzy robią to od święta wyglądają dość komicznie. Niemniej ludzmi nie należy się przejmować. Na początek  każdą rozpoczętą serię  kraulem, żabą rozpoczynamy jedną długością motyla i tak kończymy. Nawet wtedy gdy uda nam się tylko jeden ,,skok'' a resztę dopływamy jak chcemy.
A teraz krótki instruktarz jak nauczyć się pływać tym stylem i nie utopić przy okazji.
Podstawowy błąd jaki ludzie popełniają to próba robienia tego siłowo rękoma.

Tak można a i owszem, ale tą metodę pozostawmy takim Panom.
https://youtu.be/GlY0zAKVnxE
Ci którzy mają bardziej amatorskie ambicje nie próbują się wynurzać przy pomocy rąk, tylko złączonych nóg, stóp. Taki dość mocny wykop. Jak głowa znajduje się nad powierzchnią to dopiero wtedy ciągniemy ręce i przy kolejnym zanurzeniu ich zadaniem staje się nabranie głębokości. Manewr ten robimy po to aby wykorzystać wyporność ciała do wspomożenia pracy nóg.
I takim ulockiem po kilku kilkunastu próbach powinno zacząć wychodzić. O tak.
https://youtu.be/ORhAznZ1PA8
Zwróćcie uwagę na nogi stopy dziewczynki, które aż się wynurzają aby zwiększyć siłę odepchnięcia, kopnięcia w wodę czy jak to nazwać. 

Co do wagi to dwa lata temu miałem taki rok, że mój apetyt na życie wynosił od -5 do +1/2 w skali do pięć.
Zapuściłem się dość poważnie i moja waga dobiła 85,5 przy niespełna 71 wcześniej.
Jak zbierałem się do kupy to ćwiczyć mogłem tyle o ile bo mięśnie trafił szlag ale walczyłem ile się dało. Jeśli ktoś ma aż takie problemy z masą jak ja wtedy to proponuje zacząć od 2-3 tygodniowego ścisłego postu. W celu obkurczenia żołądka i oczyszczenia czystą wodą organizmu.

Na pamiątkę i ku przestrodze na przyszłość zachowałem sobie do dziś kartkę z zapisywaną dzień dziennie wagą.
I tak.
15,01 85,5kg
31,01 79,4
28,02 74,2

Polecam taką karteczkę bo w momentach słabości, gdy waga pokazała coś więcej to motywacja na dzień następny mocno wzrastała.


« Ostatnia zmiana: 17 Cze 2016, 18:02 Psotnik »
Odpłynąłem stąd bez żalu od tego wersalu bo czuję ten luz.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19867
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

Offline Mężczyzna Psotnik

  • Wiadomości: 865
  • Miasto: Niestety W-wa
  • Na forum od: 10.07.2012
Gadanie o tym, że pływanie motylkiem nie męczy - między bajki można włożyć, żeby nie męczyło to trzeba być doskonałym technikiem. Ja coś tam pływałem, swego czasu miałem nawet żółty czepek, ale zwykły kraul po 100m mnie męczył, co dopiero motylek, przy którym po 10 ruchach miałem dość. To są rozwiązania dla ludzi co chcą trenować pływanie, a nie traktować to jako dodatek do roweru.
Fakt trochę się zagubiłem. Tutaj mowa o ultramaratonach. Więc to co napisałem kieruję bardziej w stronę tych dla, których jazda rowerem jest tak jak dla mnie bardziej formą spędzania wolnego czasu w stylu turystycznym. I taką jazdę traktują jako jedną z kilku form aktywności.
Gadanie o tym, że pływanie motylkiem nie męczy - między bajki można włożyć
Męczy i właśnie dlatego namawiam do niezniechęcania się.

Jeśli pływałeś to Wiesz jak podczas motyla  płuca potrafią żeberka rozeprzeć. Od razu oddech staje się głębszy, a i we łbie od razu się przejaśnia.
Idziesz na basen zamulony, a wracasz i od razu zauważasz, że ptaki śpiewają.
Co do Twojego basenowego zmęczenia po 100 metrach kraulem, to widocznie jesteś tak zaprawionym pływakiem jak ja szosowcem.  ;)
Od czapy.
Jutro zaczynają się dla nas wakacje. Na początek miesiąc. Potem powrót na 5 dni i znowu miesiąc.
I wszystko na rowerze.
Sam sobie zazdroszczę jak się ustawiłem.  :P
Odpłynąłem stąd bez żalu od tego wersalu bo czuję ten luz.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19867
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wiadomość usunięta.

Offline Mężczyzna czerkaw

  • We are infinite
  • Wiadomości: 1138
  • Miasto: Marianowo
  • Na forum od: 25.02.2013
    • Awesome Nomad
Polecam taki opis z Polskiego Ironmana:

Cytuj
q: Czy jak będę płynąl żabką to będzie obciach ?
a: Płyniecie żabką to żaden obciach, w Niemczech na zawodach triatlonowych dużo ludzi startuje amatorsko i pływa żabką i grzbietowym, w Polsce samo to że umiesz pływac już stawia Cię w wąskiej grupie ludzi, a jak przepłyniesz 3.8 km nieważne jakim stylem to należysz do elity.

Potwierdzam słowa, jak startowałem to widziałem prawie wszystkie style pływackie, oczywiście prócz motyla.

Offline storm

  • Wiadomości: 262
  • Miasto: Ożarów Mazowiecki
  • Na forum od: 14.04.2014
Jeśli masz możliwość to polecam kajak. Nogi odpoczywają, a zmachać się można solidnie.

Nie mam. A kiedyś się wiosłowało pagajami na omegach ;)

Dołączam się do przedmówców... Cierpliwości! Nie staraj się iść na skróty! Nie poganiaj! Daj ciału też odpocząć! Nawet kiedy już poczujesz się jak Rocky Balboa na szczycie schodów...
Ścięgna i stawy, do dużego wysiłku dostosowują się znacznie wolniej niż mięśnie, serce i płuca. Stąd w łatwość nabawienia się kontuzji zmęczeniowych, dosyć trudnych do wyleczenia, a często wyłączających z treningu.

Dlatego dzisiaj zrobię niewiele, jeśli w ogóle cokolwiek. Po wczorajszych akcjach mój organizm chyba domaga się odpoczynku.

@Magda - dieta... No ja staram się unikać wszelkiego rodzaju słodyczy na przykład, ale też nie jadam pewnych rzeczy, których w ogóle nie trawię. Za to wpieprzam ile się da białka. Dietetyk? Jakby się dowiedział czego nie chcę jeść to by rozłożył ręce ;)
Kalkulatory? Sporą część cyferek znam i wiem co będzie jak wchłonę McZestaw ;)


To też nie jest prawda. Na maratonach trafia się trochę ludzi, których nigdy byśmy nie posądzili o to, że dadzą radę takie trasy robić, ważących ponad 100kg - i dają radę.

Zgadza się, sam widziałem na brevetach kogoś, kto miał zasobnik z przodu. I dopóki w roku z brevetem jeździł, szło mu dobrze. Ale był rok, w którym nie jeździł za wiele no i niestety - padł w połowie trasy.

[...]niełatwo jest też unikać chęci wrzucenia co jakiś czas chipsów z piwem czy colą itd

Trzeba powalczyć z samym sobą. Unikać sklepów ze słodyczami, albo się w nich mocno pilnować. No i nie gustować w piwie ;))
A co do regularności - zgadzam się absolutnie.


Tu nie chodzi o sam fakt gazowania, tylko o to, że gazowane zazwyczaj zawierają ogromne ilości cukru.

Jeśli o to chodzi: cola i pepsi około 4x kcal na 100 ml. Nestea rzędu 20-30 czy coś koło tego. Izotoniki "osiki" mają chyba 23 czy jakoś tak.
Tylko - jeśli nie dostarczysz organizmowi węgli podczas jazdy to po jakimś czasie zostaniesz odcięty. Na samym tłuszczu wiele się nie przejedzie. Przynajmniej mój organizm od razu zwalnia i nie pozwala na dobrą pracę nóg.

Co się tyczy napoi "light", to zdania są podzielone. Kalorycznie są bezpieczne ale aspartam nie jest uważany za nieszkodliwy, są badania pozwalające podejrzewać go o zły wpływ na wątrobę. Ja osobiście tego smaku nie znoszę, więc problem mam z głowy ;)

Piłem to kiedyś setkami litrów. To jest MEGAGÓWNO. Chlałem to, aby sie pobudzić i mieć kofeinę. Ale - to gówno rozpieprza w drobny mak nie tylko wątrobę ale przede wszystkim żołądek. Zgagi po tym = norma. Tak więc jak już ktoś ma chlać colę na pobudzenie to lepiej aby pił tą z cukrem. IMHO - zdrowiej.

Podczas maratonów daję sobie dyspensę. Nieraz po wielokilometrowym przejeździe z ostrym tempem przed "odcięciem prądu" ratowało mnie pół litra zimnej Pepsi wypite na raz.

:D Również. Kiedyś chciałem koniecznie schudnąć i spróbowałem jazdy bez uzupełniania cukru i skończyło się pełnym odcięciem w połowie dystansu.

O ilości batoników zeżartych na trasie nawet szkoda gadać. Coś za coś jednak — jeszcze na żadnym maratonie nie straciłem wagi.

Dokładnie, ale ja mam problem z batonami, bo skoro normalnie ich nie podjadam, to potem jak na nie patrzę to... mi się nie chce po to sięgać. Chyba wolę zjeść jakiegoś dogsa jako paszę.

Cukry proste nie są złem wcielonym, trzeba tylko używać ich z głową. Mogą bardzo pomóc przy wysiłku ale przyjęcie zbyt dużej dawki powoduje nagły wyrzut insuliny i rozchwianie gospodarki organizmu. Typowy objaw to nagłe pobudzenie po przyjęciu cukrów, poprzedzone równie mocnym spadkiem formy, sennością i poczuciem głodu kolejnych słodyczy.

Zgadza się. O insulinie też czytałem. Ale jak jestem na maratonie - to albo jadę i pochłaniam co się da, co daje cukier - albo nie jadę.

Pestki dyni? 556kcal/100g, dużo więcej niż schabowy w panierce.

Wszystko zależy ile tego zjesz.
https://portal.abczdrowie.pl/wlasciwosci-pestek-dyni
Witaminki :)

Przy dużej nadwadze, jeśli do tego nie uprawiłeś wcześniej za dużo sportu, efekty będą bardzo szybkie i masz przed sobą całe miesiące satysfakcjonujących postępów. Potem to zwolni i każdy kilogram masy w dół oraz km/h na rowerze będzie przychodził z większą trudnością. Korzystaj więc, póki możesz :)

No sporej. Wg niektórych kalkulatorów ~>20kg...
Pomyślę o basenie... Ale póki co mam już 2 rowery do trenowania - i każdy zdaje się działa na inne mięśnie.

Prawda nieco nieprzyjemna, ale można parametry płucoserca dość znacznie podciągnąć.
Pływając kraulem zwiększamy wytrzymałość organizmu.
Pływając żabą na pełnej rozpiętości rąk zwiększamy siłę.
Pływając grzbietem wzmacniamy nogi, zwłaszcza gdy robimy to bez rąk.
Pływając motylem zwiększamy parametr płucoserca, a wiem co mówię bo już po pierwszych kilku długościach czuć to bardzo wyraźnie.

Nie umiem pływać kraulem. Żaba mi wychodzi, ale tylko z głową ponad powierzchnią wody. Grzbiet - bezproblemowo. Motyla widziałem na oczy z kilka razy i na basenie nie widziałem nikogo chyba kto by pływał tym sposobem.
O zapuszczeniu się to ja też mogę pisać eseje. Też miałem okres w życiu, kiedy mi się przytyło. I też jak miałem z 7x to nagle zrobiło się 8x...

Kluczowy parametr VO2 Max niestety nie tak wiele da się podciągnąć treningiem.

1. Nie wiem na ile to odpowiada prawdzie, bo lekarzem nie jestem, ale medycyną się kiedyś interesowałem. Teoretycznie na pewno to co napisałeś to prawda. Ale:
- jeśli by się schudnęło to część tlenu nie musi iśc na odżywianie komórek tłuszczowych, których już nie ma (tak mi się wydaje)
- zmniejsza się obciążenie przeopony, której łatwiej oddychać płucami
2. U mnie, po kilku latach mocniejszej jazdy na rowerze poprawiło się LVEF z 62% do 64%.
3. Posiadana astma (a raczej jej leczenie) pozwala mi zwiększyć przepływność oskrzeli ponad normy zdrowych ludzi bez astmy ;)

Inne dyscypliny sportu przy treningu kolarskim są wskazane, ale w okresie budowania bazy, czyli raczej w okresie zimowym. Ponadto bieganie jest sportem bardzo kontuzyjnym

Ano właśnie. Mam dziwne przeczucie, że moje kolana nie lubią biegania z taką nadwagą jaką posiadam.

I inna sprawa - pływanie jest czasochłonne (a przy normalnej pracy jak się chce jeszcze trenować to czasu wiele nie ma), trzeba dojechać na pływalnię przebrać się przed, przebrać po, wrócić, do tego swoje też kosztuje.

Właśnie.

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Tylko - jeśli nie dostarczysz organizmowi węgli podczas jazdy to po jakimś czasie zostaniesz odcięty. Na samym tłuszczu wiele się nie przejedzie. Przynajmniej mój organizm od razu zwalnia i nie pozwala na dobrą pracę nóg.

To też można wytrenować. Zasięg "bez batonika" da się wydłużać, choć oczywiście nie w nieskończoność i nie przy każdym tempie jazdy. Ściganie się w maratonach na diecie sałatkowej raczej nie wchodzi w grę.

Do spalania tłuszczu optymalny jest długotrwały wysiłek tlenowy, na poziomie pozwalającym swobodnie rozmawiać. A więc długie marsze (ew. trucht), wyjazdy rowerowe bez ścigania, itp. Ponieważ organizm uruchamia rezerwy tłuszczowe dopiero po pewnym czasie trwania wysiłku (chyba ok. godziny ale mogę się mylić), to najlepsze są wyjazdy z sakwami — szczególnie w góry — połączone z własnoręcznym gotowaniem posiłków typu ryż z tuńczykiem. Parę dni i kilogramy same lecą, aż miło patrzeć.

Nie umiem pływać kraulem. Żaba mi wychodzi, ale tylko z głową ponad powierzchnią wody.

Może warto skorzystać z usług instruktora? Żaba z zanurzaniem głowy jest znacznie efektywniejsza. Co się tyczy kraula, to na jego opanowanie trzeba zainwestować sporo czasu ale w zamian będziesz dysponował najbardziej wydajnym stylem pływackim. Od pewnego progu technicznego możesz już pokonywać kraulem spore dystanse bez przerw na ochłonięcie i wtedy bardzo się go docenia. O delfinie się nie wypowiem bo nigdy nie ogarnąłem tych ruchów.

Offline storm

  • Wiadomości: 262
  • Miasto: Ożarów Mazowiecki
  • Na forum od: 14.04.2014
Wczoraj wylądowałem we Wrocławiu i odebrałem rowerek. Pierwsze 6km do dworca jakoś tam pokonałem po podniesieniu siodełka na rozsądną wysokość. Było... dziwnie. I co ciekawe pierwszy podjazd po prostu pokonałem prawie bez wysiłku. Tylko ten brak stabilności, zakaz odrywania rak z kierownicy, bo tak wąsko i kompletnie brakuje równowagi. Głowa nieprzyzwyczajona do pionowca nieco się buntowała ale dojechać się dało. Aczkolwiek kierownica była strasznie nisko, dziwnie się sterowało tym barankiem, zupełnie inaczej niż na nowych BTwinach Tribanach jakie są obecnie w Decathlonie - od razu bolała mnie dłoń = miejsce pod kciukiem. Dlatego w pociągu baranka obróciłem tak aby był nieco wyżej. I to załatwiło chyba ten problem.

Z racji, że szosę da się nosić i jest w tym wygodniejsza - wysiadłem bliżej domu, na Zachodniej. I dobrze. Bo potem była męka i w ogóle masochizm...
Po 5 kilometrach przejechanych miałem dosyć i zaczynałem się zastanawiać nad autobusem podmiejskim, albo powrotem do PKPa :P
Po kolei:

1. Dłonie - nie protestowały...
2. Po kilku kolejnych kilometrach zaczęły boleć... ŁOKCIE. E?
3. Sam tyłek nie bolał, ale bardzo mocno brakowało miejsca na męskie narządy. Pomogło opuszczenie siodełka z przodu w dół.
4. O dziwo kark nie bolał. Ale to dziwne patrzeć kilka metrów przed siebie, a nie gdzieś na horyzont.
5. Bolały też pachy od wpijających się ramiączek plecaka wypełnionego w 110% stuffem.

Osiągi...
- przelotowa 25-28 km/h czyli znacznie słabiej niż poziomką (momentami specjalnie dokręcałem do 30)
- avg: 21.7 km/h oidp

Sama jazda jest taka sobie. Znacznie mniej wygodna od poziomki. Poziomka przy szosie to cud komfortu. I w dodatku osiągi na poziomce mam znacznie wyższe... :P

Stabilność... Do tej pory uważałem, że moje obecne cudo poziome ZOX FWD (przednie napędzane koło kolidujące z korbami) wymaga jakiegoś fly-by-wire. Ale nie. On w porównaniu do szosy jest ultra-stabilny. Szosa - wystarczy zdjąć 1 rękę z kierownicy i już jest inne sterowanie i rozłożenie ciężaru.

Podobno szosa w mieście jest jak wyścigówka. Ciekawe, bo zanim ruszyłem szosą, to poziomką bym się oderwał już 3x. Zanim się wsiądzie na siodło, zanim się ruszy, dostawi drugą nogę na pedał...

Na szosie po podjechaniu do linii zatrzymania przy sygnalizacji świetlnej nie widzę światła.

I niestety - kieroFFFcy nie widzą/nie tolerują pionowca. W ciągu tygodnia jazd na poziomie mam mniej ostrego wyprzedzania na chama przez palantów za kółkami niż w trakcie tych 14 kilometrów jakie zrobiłem wczoraj wracając do domu. Dobrze, że mam nawyki jazdy środkiem pasa, więc spychany na krawężnik nie byłem.


Tyle wrażeń na początek.
Tak wiem - sam chciałem. Ale gdybym miał wydać 2x tyle ile wydałem (999zł) to bym sobie w brodę pluł.
Tak wiem - kwestia przyzwyczajenia.
Gdyby ktoś chciał nauczyć się jazdy na poziomce i porównać ze swoją szosą - zapraszam. Poważnie, wiele osób nie wie, że na poziomce też się da jeździć szybciej i w dodatku komfortowo.
Aha. Te osiągi wczorajsze. Gdybym jechał ZOXem miałbym przelotową >30 i średnią przy tak pustych drogach >> 24 km/h.

I na koniec dopiszę, że po poziomce chodzenie po schodach nie stanowi dla mnie problemu, a po szosie wczoraj wieczorem je mocno czułem. Czyli zupełnie inne mięśnie niż na poziomce. czyli już wiem, czemu po wejściu na 2-3 piętrze mam zadyszkę - te mięśnie pionowe są przy schodach bardzo istotne, a ja ich nie mam w ogóle rozwiniętych.

P.S. SPDy mimo iż przygotowane to jeszcze nie założone. Taki lekki strach jeszcze...

Offline Mężczyzna Borafu

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 10707
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 02.04.2010
To teraz poćwicz i napisz o wrażeniach po 2 tygodniach jazdy.
Na razie masz odczucia jak miejska rowerzystka, której pierwszy raz ustawiono siodełko i kierownicę jak trzeba i nie może się odnaleźć bez kolan pod brodą
Ale czytało się fajnie

Offline Mężczyzna hansglopke

  • Wiadomości: 2643
  • Miasto: Zduńska Wola
  • Na forum od: 22.02.2013
Myślałem, że na kołach wrócisz. ;)

Znacznie będziesz musiał poćwiczyć nad średnimi. W myśl zasady: im szybciej jedziesz, tym mniej cierpisz.
"Rower do ultra musi być przede wszystkim wygodny. Reszta jest mniej ważna."  - Turysta

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum