To też można wytrenować. Zasięg "bez batonika" da się wydłużać, choć oczywiście nie w nieskończoność i nie przy każdym tempie jazdy. Ściganie się w maratonach na diecie sałatkowej raczej nie wchodzi w grę.
I zdaje się, że to miałem wytrenowane rok temu, kiedy Kaszebę pokonałem na 1-2 przerwach i to kilkuminutowych. Zupełnie tak jakby brakowało mi wytrzymałości w tym roku - i pewnie tak jest. Rok temu rzaaaadko się zatrzymywałem podczas jazd.
Ponieważ organizm uruchamia rezerwy tłuszczowe dopiero po pewnym czasie trwania wysiłku (chyba ok. godziny ale mogę się mylić), to najlepsze są wyjazdy z sakwami — szczególnie w góry — połączone z własnoręcznym gotowaniem posiłków typu ryż z tuńczykiem. Parę dni i kilogramy same lecą, aż miło patrzeć.
Dokładnie tak. Czytałem, że 40 minut, czyli w zasadzie po dojechaniu np do pracy coś zaczyna się konsumować.
Może warto skorzystać z usług instruktora? Żaba z zanurzaniem głowy jest znacznie efektywniejsza.
Namów mnie na zanurzenie głowy wpierw
Co się tyczy kraula, to na jego opanowanie trzeba zainwestować sporo czasu ale w zamian będziesz dysponował najbardziej wydajnym stylem pływackim. Od pewnego progu technicznego możesz już pokonywać kraulem spore dystanse bez przerw na ochłonięcie i wtedy bardzo się go docenia.
Co do kraulia - przyjdzie czas na basen - ale to chyba po wakacjach. W sezonie maksimum rowerka - on jest za friko
I nie potrzeba czasu na przebieranie sie, ubieranie, suszenie iw ogóle. No chyba, że wypadnę na jakieś Mazury, czy nad morze to wtedy co innego.
To teraz poćwicz i napisz o wrażeniach po 2 tygodniach jazdy.
Na razie masz odczucia jak miejska rowerzystka, której pierwszy raz ustawiono siodełko i kierownicę jak trzeba i nie może się odnaleźć bez kolan pod brodą
Ale czytało się fajnie
+
Do tego czasu to już chyba będzie ze 30km
Umiesz motywować @Borafu. Przez Ciebie wylazłem sprawdzić szosówkę, podpompowałem i poleciałem bez obciążenia małą mikro pętelkę. Dlaczego małą i mikro? Bo zaraz po tym jak wsiadłem to mi (_|_) przypomniała, że nie jest chroniona przez żadnego pampersa.
Ale przesunąłem jakoś (_|_) bardziej do tyłu i nawet dało się jechać.
Parę km i tyle pisania? Boję się co będzie po następnym MP.
Podejrzewam, że jakbyś się przesiadł na poziomkę to też byś pisał tyle co ja
A ile byłoby radości, że nic nie boli, że pampers zbędny, ojej
12 części trzynastozgłoskowcem.
Ja z polskiego to kiepski jestem, ale tam było tych części 13
Ogólnie to dodam jeszcze, że:
- tych urzędasków od robienia śmieszynek z kostki downa powinno się za jajca powywieszać. Mimo większych kół - byle rowek doskonale czuć (650x25 podbite do 7atm)
- szosa przyspiesza jak... wyścigówa. Póki co na swojej uliczce pod domkiem miałem w kierunku delikatnie pod górkę i pod wiaterek większą prędkość niż na poziomce. I to bez rozgrzewania się. (bo co rozgrzewać, jak na nogach i tych mięśniach rowerowo-pionowych się po prostu chodzi)
- i niestety, ale na szosie aby sprawdzić co na liczniku/GPSsie trzeba odwrócić głowę od kierunku jazdy. A na poziomce i lusterko i licznik w polu widzenia.
A w ogóle - zna się ktoś może ze stolicy lub okolic na bike fittingu? Ktoś miałby 5 minut na obejrenie pozycji i poprawienie mnie?