Problem polega na tym, że będę miał chyba w ten piątek kolokwium z fizyki. Raczej nie do przeskoczenia. Więc z uczelni najwcześniej urwać będę się mógł chwilę przed 10 :/. Chyba, że coś wymyślę. A jak nie, to zgodnie z pierwotnym pomysłem, jechać w sobotę z samego rana i dojechać na after party. Albo nocleg po drodze (w piątek część i w sobotę część).