Autor Wątek: Piękny Wschód 2017 - dyskusja  (Przeczytany 26075 razy)

Offline Mężczyzna kurier

  • Wiadomości: 214
  • Miasto: Katowice
  • Na forum od: 23.05.2014
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 00:43 »
Fajna relacja Hipek :)

Offline Mężczyzna CFCFan

  • Wiadomości: 470
  • Miasto: Godów
  • Na forum od: 12.05.2014
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 01:43 »
Jak zawsze fajnie i momentami śmiesznie  ;)

Offline Mężczyzna Alois Lerche

  • Wiadomości: 1412
  • Miasto: Orzesze
  • Na forum od: 25.11.2015
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 10:43 »
Widzę, że jest taka tradycja, żeby takie wydarzenia opisywać... Nie mam się za jakiegoś wyszukanego pisarza, ale uznałem że też popełnię jakąś elukubrację by przynajmniej był kontrast dla tych Waszych fajnych wpisów. Odzyskałem hasło do konta bikestat które kiedyś tam założyłem ale nigdy nic w nim nie zrobiłem i napisałem wpis... Klikłem dodaj wycieczkę opisałem żmudnie vel procnie co i jak na końcu musiałem wpisać kilka danych statystycznych wpisałem dystans noi komp zagadał do mnie przez okienko dialogowe, pytając czy abym się nie pomylił  dobry dystans podał... Odpisałem mu, że nie ale nieufny on i mi nie uwierzył i wycieczkę zablokował... :(

W związku z tym wkleję tu poniżej com napisał...

Piękny Wschód....Maraton na który jadę już drugi rok, w zeszłym się zapisałem, ale niestety nie

dało się, długi weekend jednak blokuje swobodę dysponowania czasem, na rzecz rodziny/ dzieci...

W tym jednak jestem już bardziej zdeterminowany, więc by nie móc się wycofać podejmuję różne

zobowiązania towarzyszące. A to napisałem Kurierowi, że go podrzucę w odpowiedzi na zapytanie

postawione na forum, a to uzgadniam z Agnieszką, ze przywiozę ją z powrotem od rodziców z

podkraśnickiej wsi na Śląsk... No i końcu nadchodzi ten piątek, zbieram się jak zawsze

chaotycznie,  ze świadomością, że połowa rzeczy zostanie zapomniana w domu. No dobra, nie

połowa ale coś na pewno. Trudno dlatego co rusz zabieram, rzeczy w podwójnej ilości, z myślą, że

miejsca nie wyleży, wszak jadę kamperem i miejsca dużo. W końcu kończę pakowanie mówię

trudno, będę musiał sobie poradzić bez tych przedmiotów które mi standardowo umknęły sprzed

oczu, w końcu już 13ta a miałem pierwotnie ruszyć rankiem. Jeszcze po Agnieszkę do Rybnika bo

choć chciała tylko wrócić ze mną to okazało się, że lepiej będzie jeżeli ją i tam zawiozę niż ma

telepać się z bratem... Wyruszam więc w kierunku Parczewa z lekką obsuwą ok 13.30 z Rybnika.

Pogoda wygląda niezbyt zachęcająco, na razie nie leje, ale po chwili już nie da się tego

powiedzieć, deszcz coraz gęstszy, nawet chwilami muszę przełączyć wycieraczki na najszybszy

bieg... Uświadamiam sobie, że zapakowałem się dość chaotycznie tak że nie za bardzo jest

miejsce w garażu na dalsze rowery a przecież jeszcze w Kielcach wejdzie ten Kurier który właśnie

dzwoni zapytać czy aby dojedziem... No cóż może przestanie lać i nie będzie problemu z

powieszeniem roweru na bagażniku zewnętrznym, choć wiem że że w zasadzie to i tak nie ma już

wyjścia chyba żeby garaż gruntownie przepakować... Droga mija miło z wyłączeniem korka w

Zawierciu (zapamiętać by już tędy nie jechać) Przed Kielcami zaczynam szukać miejsca na popas

ale nic nie ma fajnego, końcu olewam atrybut fajności wśród warunków niezbędnych knajpie, ale

nadal nic nie znajduje jedna do której skeciłem okazuje się być nieczynna, bo akurat dachdekery

znaczy dekarze mają sympozjum. Znajduję w końcu na kieleckich przedmieściach, hacjendę

Kuriera którą rozpoznać można po wystawiny uż na chodnik zapakowanym bikepackingowo

rowerem na chodniku... Staję witam się nie uśmiecha mu się, że rower ma jechać na

zewnętrznym bagażniku ale akceptuje ten stan rzeczy jedynie zdejmujemy szybko wszystkie

akcesoria które jego zdaniem mogłyby doznać uszczerbku na deszczu. Tak jedziemy trochę sobie

opowiadając, do Parczewa bez większej historii, gdzie dojeżdżamy o 22.00 Kurier ustalił z kimś by

zabrał nam pakiety startowe, gdybyśmy nie zdążyli przed 23.00 bo wtedy niby miał być już

nieczynny punkt biura zawodów. Zaparkowawszy na zielonej murawie okołostadionowej

poszedłem pobrać pakiet, co prawda nikogo nie było ale pakiety leżały wiąłem sobie sam

wypisując standardowe oświadczenie, zmniejszające OC orga z tytułu zdarzeń podczas zawodów.

Z pakietem poszedłem spać, cięgle leje, deszcz miarowo dudni o dach kampera co mnie szybko

usypia jednak z obawą o jutrzejszą pogodę. W nocy przebudziłem się i od razu ulga- cicho deszcz

przestał padać. Zasypiam znowu już uśmiechem na twarzy i przeświadczeniem, może jakoś to

będzie a nawet może nie będzie źle. Budzik ustawiłem na 6.30. Mam startować o 7.45 więc zdaje

mi się że to dość czasu. Tak jest w istocie choć było by na styk komfort poprawiło mi jedynie to że

obudziłem się 5 minut przed budzikiem i z takim zapasem wszystko udało mi się spakować i

ubrać. Nic ważnego nie zapomniałem, wziąłem jedynie jedne spodnie a chciałem włożyć do

podsiodłówki drugie na wypadek gdybym zmókł nadto i było mi zimno. Cóż jedynie nie musiałem

taszczyć zbędnego balastu. Super być niezorganizowanym ;)

   Coś jednak musi iść nie tak. Byłoby za fajnie okazuje się że mam tylko 4 akku do nawigacji.

No cóż kupię najwyżej gdzieś paluszki, co zrobić. W czasie pakowania trochę zaczęło kropić i

nastrój mi nieco zgasł lecz na starcie już praktycznie nie lało. Startuję, jedzie się fajnie ale przed

startem założyłem sobie nową lampkę wsteczną i musiałem odkręcić sztycę do tego i

zmontowałem ją z siodełkiem nieco wyżej, czuję, że coś nie gra ale nie chce mi się już tego robić

jadę ta co oczywiście się musi zemścić... Początkowo jedziemy dość szybko na pierwszych

metrach odpada no chyba stwierdza że nie ma sensu tak gnać pierwszy zawodnik, dale jedziemy

w czwórkę po może 20 kilometrach odpada następny. Doganiamy wcześniejsze grupy w trójkę

już... aż przy jakimś podjeździe dwaj moi towarzyze postanawiają mi pokazać, że drzemią w nich

jeszcze spore zapasy enegrii.... No i ich postacie stają coraz mniejsze i mniejsze i już sobie jadę

sam. Po chwili zdycha mi garmin z bateriami które w nim były jeszcze z wcześniejszego jeżdżenia-

szybko, teraz już wiem że na tych czterech akumulatorkach nie przejadę całej trasy...

Wymieniając je dojeżdzą niedawno połknięty zawodnik i z nim jadę, zabieramy jeszcze z pit stopa

kolejnego i jedziemy spokojniej lecz nadal nieźle do punktu w Żółkiewce. Adrenalina mną

powoduje na punkcie nie mogę wysiedzieć i jadę sam dalej nie czekając na  moich

dotychczasowych towarzyszy... Przedstawialiśmy się no ale niestety odeszli w otchłań niepamięci

nie wiem nawet jak się nazywali jeden był z Białegostoku....i to tyle. Wyjeżdżając spotykam

kuriera który wjeżdża na punkt... No nieźle zasuwa, ja pewnie wyjechałem z pół godziny przed

nim a on już to zniwelował na 100km a przecież mi się zdaje że jadę wcale wcale jak na razie... ;)

   Jadę dość szybko doganiam jakąś grupę jadę z imi chwilkę dogania nas Kurier ruszam za

nim zobaczyć jak szybko jedzie, utrzymuje dystans 100-200 m przez 10km ale to jest dla mnie

zabójcze tempo gdybym tak miał jechać to bym dokonał żywota po 100km... No cóż ja mam

mimo że jestem wyjątkowo w tym roku szczupły na oko o 30kg cięższy od niego....

Pozwalam mu więc zniknąć najpierw za zakrętem a później za horyzontem. Niebawem na wielkich

górkach które chyba były  najwszyższymi na tej pętli spotykam wyłażącego z krzaków gościa

któremu popsuł się rower i właśnie go skończył naprawiać, pyta czy może jechać ze mną bo nie

ma GPSa mówię ok i tak jedziemy aż do mety... Co prawda później doznaję lekkiego dyskomfortu

oglądając wyniki bo mimo że przekroczyłem z nim równiutko tę że to on na liści jest o kilka pozycji

wyżej i ma zaznaczony czas jakoby przyjechał o godzinę i 45minut wcześniej :( Ale to tylko taka

se dygresja...

 Dalej jedzie mi się fajnie nowy kolega daje fajne zmiany jedzie z nami jeszcze jeden który pojawił

się na tych wzniesieniach tak dojeżdżamy do pk2 tam trochę odpoczywamy, zabieram prowiant w

postaci 2-3 żeli podobnie jak ktoś przede mną i ledwie odchodzę słyszę z tyłu że obsługa mówi

żeby brać tylko po jednym żelu... Dylemat oddać czy uznać że zasada się zmieniła już po moim

odejściu... no cóż w wewnętrznym konflikcie i z żelami w kieszeni udaję się dalej w podróż... a

wystarczyło napisać karteczkę proszę brać po jednym i już bym nie miał diabelskiej alternatywy...

Jedziemy dość szybko do punktu w Horyńcu któego zapomniałem sobie ustalić z książeczki i jadę

taki nic nie wiedzący co niezmiernie mnie irytuje. Jednak po 2-3 km doganiamy dwójkę która

zdaje się być zorientowana i podaje mi odległość do punktu jedziemy razem wzdłuż Green Velo po

chwili gościowi pęka szprycha i zostaje z kolegą a my jedziemy dalej Przed punktem doganiamy

niebieskiego kolarza którego ciągnę za język gdzie co i jak z tym punktem, wszystko mi ładnie

powiedział i zabiera się z nami... Razem zjadamy obiad ale wyruszamy jakoś tak

niezorganizowanie że jadę tylko z moim już towarzyszem jazdy aż do mety Czarkiem a dwaj

pozostali wyjeżdżają wcześniej. Powoli się rozpędzamy i w końcu ich doganiamy jadą w trójkę...

Więc jest już nas piątka  , fajnie ale szybko to się kończy GPS wyłącza się i muszę zmienić akku.

Oni odjeżdzają i już ich będę widzial jedynie na punktach wychodzących kiedy my wchodzimy, bo

Czarek został ze mną.

Tyż fajnie i zoca mu. Stopniowo się wypogadza a już wieczór co oznacza, że noc będzie zimna a ja

nie mam tych zapasowych spodni... no cóż, na razie nie jest zimno, tylko obawy się wkradają... Z

powodu (chyba) tego zbyt wysokiego siodełka o którym wspomniałem na początku zaczyna boleć

mnie kolano prawe w stopniu który wpływa na jakość jazdy- zwalniam. Nie wiem w sumie

dlaczego nie obniżyłem go wtedy... No cóż... Teraz coraz częściej kryzysy się pojawiają które

załatwiam faszerując się żelami wcześniej zabranymi na punktach...

Czarek też coś słabuje i tak sobie ledwie kuśtykamy razem. Wspomina że to jego pierwszy dystans

powyżej 300km a ja jadę w kurtce z BBT więc dopytuje mniejak experta o różne informacje i

opinie o ultra z jednej strony mi to imponuje ale z drugiej zdaje sobie sprawę, że co ja tam

wiem... No ale mówię swoje odczucia i opinie i tak mijają nam dalsze kilometry. Na statnim

punkcie Czarek jest mocno kiepski chce zostawić plecak w którym ma utensylia bo nie ma żadnych

toreb a plecy go bolą strasznie coś mu tam zabieram do podsiodłówki i siedzimy na podłodze stacji

z 1.5 godziny W końcu ruszamy, wnet świta trochę odzyskujemy energię ale słabo. Tragiczna

droga do Sosnowicy deprymuje mnie i uwidacznia się bardzo dysfunkcja nogi prawej...

Dojeżdżamy na metę o godzinie 6.45 dokładnie w 23 godziny od startu. Kolano boli jeszcze przez

kilka dni. I aż trudno mi wejść w niedzielę na rower w Lublinie gdzie pojechałem obejrzeć miasto

mojego pierwszego fakultetu... Gdzie spędziłem piękne lata młodości na Langiewicza... Fajnie

było, może za rok znow się uda... Pozdrawiam towarzyszy podróży...

Alois Lerche 161
« Ostatnia zmiana: 5 Maj 2017, 23:19 Alois Lerche »

Offline Mężczyzna skrzysie.k

  • Kapituła MP-P 2019
  • Absent.With.Out.Leave
  • Wiadomości: 2676
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 29.01.2016
    • Szlaki i Drogi
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 10:57 »
Cytuj
Przed punktem doganiamy niebieskiego kolarza którego ciągnę za język gdzie co i jak z tym punktem, wszystko mi ładnie powiedział i zabiera się z nami... Razem zjadamy obiad ale wyruszamy jakoś tak niezorganizowanie że jadę tylko z moim już towarzyszem jazdy aż do mety Czarkiem a dwaj pozostali wyjeżdżają wcześniej.

To byłem ja :-)

W sumie, to za rok, dobrze było by się umówić, na jakieś krótkie spotkanie zapoznawcze całej grupy forumowej. Na przykład wieczorem, przed startem.


Offline Mężczyzna Elizium

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6060
  • Miasto: Bnin
  • Na forum od: 17.03.2013
    • Klasyka w niedzielny poranek
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 11:04 »
haha, "za rok... wieczorem... przed startem" - ależ to brzmi!!
Absurdalny Eli

Hipek: "Starość to wg mie coś takiego że marudzisz jak to jesteś słaby i w ogóle, a potem wciągasz na lajcie podjazdy 25% i elo"

Offline Mężczyzna łatośłętka

  • Skup i ubój. Rozbiór.
  • Wiadomości: 8787
  • Miasto: nie, wioska
  • Na forum od: 21.03.2013
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 11:06 »

Alois: Plis, walnij x razy Enterem tak, by tekst w pionie nieco rozciągnąć.

Uzasadnienie: Chętnie przeczytam, jednak tekst się zlewa (oczy już "nie te").
tutaj jestem łatoś, odtąd łętka ... łatośłętka!

Offline Mężczyzna skrzysie.k

  • Kapituła MP-P 2019
  • Absent.With.Out.Leave
  • Wiadomości: 2676
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 29.01.2016
    • Szlaki i Drogi
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 11:10 »
haha, "za rok... wieczorem... przed startem" - ależ to brzmi!!

Stan gotowości bojowej :-)

Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 11:22 »
Jeszcze jakbyś podał dokładną godzinę, to każdy sobie przypomnienie ustawi - żeby się nie spóźnić.
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna martink

  • Wiadomości: 721
  • Miasto: Starachowice
  • Na forum od: 29.01.2011
    • http://www.wyprawyrowerowemartink.blogspot.com/
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 11:31 »
I aż trudno mi wejść w niedzielę na rower w Lublinie gdzie pojechałem obejrzeć miasto mojego pierwszego fakultetu... Gdzie spędziłem piękne lata młodości na Langiewicza...
Ooo ! Ja też spędziłem lata młodości w Lublinie na Langiewicza :)

Offline Mężczyzna Rado

  • Wiadomości: 1487
  • Miasto: Lublin
  • Na forum od: 25.05.2011
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 12:05 »
Gdzie spędziłem piękne lata młodości na Langiewicza...
Heh, też mieszkałem na studiach w akademiku na Langiewicza (DS Helios).

EDIT: widzę, że jest nas więcej :D

Na podjazdach się męczę, na zjazdach odpoczywam, a na płaskim po prostu pedałuję :)

Offline Mężczyzna tomek

  • Moderator
  • Wiadomości: 2832
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 01.06.2014
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 12:43 »
Jak tradycja, to tradycja.
Zapraszam do mnie: tu

Offline Mężczyzna skrzysie.k

  • Kapituła MP-P 2019
  • Absent.With.Out.Leave
  • Wiadomości: 2676
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 29.01.2016
    • Szlaki i Drogi
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 12:53 »
Jak tradycja, to tradycja.
Zapraszam do mnie: tu

Cud, miód i orzeszki Tomku, czyli lektura, jak i jazda, na medal!
Agisko zacne, dzięki za poradzenie tych żeli przed maratonem - w moim przypadku, również się sprawdziły.

Offline Mężczyzna tomek

  • Moderator
  • Wiadomości: 2832
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 01.06.2014
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 12:57 »


Agisko zacne, dzięki za poradzenie tych żeli przed maratonem - w moim przypadku, również się sprawdziły.
Będę miał trochę tych żeli przed MP. Mogę się pobawić w dilerkę ;)
Jak kto chce więcej to dawać na PW.

Offline Mężczyzna martink

  • Wiadomości: 721
  • Miasto: Starachowice
  • Na forum od: 29.01.2011
    • http://www.wyprawyrowerowemartink.blogspot.com/
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 14:03 »
Gdzie spędziłem piękne lata młodości na Langiewicza...
Heh, też mieszkałem na studiach w akademiku na Langiewicza (DS Helios).

EDIT: widzę, że jest nas więcej :D

Sami swoi :) Ja w Feminie i w Ikarze

Offline Mężczyzna martink

  • Wiadomości: 721
  • Miasto: Starachowice
  • Na forum od: 29.01.2011
    • http://www.wyprawyrowerowemartink.blogspot.com/
Odp: Piękny Wschód 2017 - dyskusja
« 5 Maj 2017, 14:34 »
Jak tradycja, to tradycja.
Zapraszam do mnie: tu
Widzę że bombę złapaliśmy w tym samym miejscu z tym, że ja nie jadłem rybki ;)

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum