Początek był typowy dla tego typu wyjazdów. Szukanie odpowiedniego kartonu na rower - bo są mniejsze i większe, rozkręcanie roweru, później pakowanie klamotów i wreszcie przelot. I jesteśmy na miejscu. Wylądowaliśmy we czworo w Kutaisi, prawie 200 tysięcznym mieście, stolicy prowincji Imeretii. Był początek września i trzecia nad ranem według naszego czasu. Tam była już piąta, ale to też bardzo wcześnie. Po 24 godzinnej podróży, w tym trzygodzinnej ciasnocie WizzAira, nie czułem się niewyspany i wreszcie mogłem rozprostować nogi.
Mestia, stolica Swanetii.
Zaczął spełniać się mój sen. Ośnieżone szczyty Kaukazu, bezdroża Górnej Swanetii, Uszguli - najwyżej położona wioska w Europie i lodowce, które można dotknąć. I Gruzini, o których tyle dobrego czytałem. Nigdy nie poznasz ich tak dobrze, jak w czasie rowerowej tułaczki.
Z lotniska najpierw skierowaliśmy się przez Samtredię w stronę czarnych plaż Morza Czarnego. Jechało się całkiem dobrze. Niewyspanie i różnica czasu nie miała na nas niekorzystnego wpływu. Na trasie nocowaliśmy głównie w namiotach, w górach niekiedy w guesthousach. Przejechaliśmy rowerami ponad 800 kilometrów.
Czarne magnetyczne piaski plaż Morza Czarnego.
Plaże na północ od Batumi rzeczywiście zbudowane są z czarnego, magnetycznego piasku intensywnie nagrzewającego się w słońcu. Przypisuje się im właściwości lecznicze. Niestety poza krótkimi odcinkami w pobliżu kurortów, gdzie się je sprząta, są totalnie zaśmiecone wszystkim co nanoszą fale, ponieważ większość wiatrów wieje od strony morza. Wygląda to okropnie i odpychająco. Nie odmówiliśmy sobie jednak kąpieli w ciepłym morzu.
W pierwszym okresie pobytu rzuca się w oczy przede wszystkim całkowita odmienność otoczenia. Inny klimat, roślinność, podupadające domostwa, wszystko zaniedbane, jakby mieszkańcy mieli stąd zaraz wyjechać. Myślałem wcześniej, że tylko Ukraina może sprawiać takie wrażenie, ale nie znałem wtedy Gruzji. Myślałem również, że nie ma serdeczniejszych ludzi, od tych których spotykałem w małych ukraińskich wioskach. Gruzini okazali się jednak serdeczniejsi. Sprzyjała nam również policja przyjmując na siebie rolę przewodników turystycznych lub podwożąc na trasie radiowozem. Przez miejscowych nie była jednak zbyt lubiana. Opustoszałe domki po wsiach i zamieszkałe zrujnowane poradzieckie bloki robiły przygnębiające wrażenie.
Sklepik na trasie w Dolnej Swanetii.
Sklepy i sklepiki w drewnianych budach lub nadwoziach ciężarówek czy stalowych kontenerach, utwierdzają nas, że jesteśmy naprawdę w innym świecie. Z zaopatrzeniem przeważnie jest kiepsko. Jednak przeterminowane konserwy mięsne mnie nie zabiły i nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Chyba czacza mnie chroniła.
Czurczhele na bazarze w Kutaisi. Specjały produkowane z orzechów i winogron.
Ośnieżone szczyty gór towarzyszyły nam prawie od początku. W Górnej Swanetii były już na wyciągnięcie ręki. Pętla Swanetii była głównym celem wyjazdu i jej górskie partie zrobiły na mnie największe wrażenie. Były najpiękniejsze na całej trasie. Ze względu na wyjątkową kulturę, zabytkowe cerkwie i baszty obronne, ten region został wpisany na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Osiemsetletnie swaneckie wieże obronne stanowiły schronienie przed wendettą.
Jest najbardziej malowniczy, dziki i tajemniczy. Specyficzny pod wieloma względami. Zamieszkują go Swanowie – grupa posługującą się językiem swańskim, spokrewnionym z językiem gruzińskim. Charakterystycznym akcentem w górskim krajobrazie są słynne średniowieczne wieże rodowe. Górujące nad domami, służyły za schronienie w czasie napadów, walk i zatargów między sąsiadami lub wioskami. Panowało tu bowiem prawo wendetty. Najstarsze z nich liczą nawet 800 lat. Przemieszczając się przez Swanetię, można je napotkać prawie w każdej miejscowości, dlatego stały się jej symbolem.
Widok na Uszguli, najwyżej położoną wioskę w Europie, leżącą na wysokości 2 200 m npm.
Malownicze widoki, bliski kontakt z naturą i znaczna odległość od cywilizacji stanowią urok tego regionu. Ludność słynie również z własnej kuchni, która jest o wiele pikantniejsza niż w pozostałych regionach Gruzji.
W najwyższych partiach naszej trasy urzeka chłodna i surowa uroda kaukaskich gór. Z Mestii, stolicy regionu, wybraliśmy się do lodowca Chalaadi. Utkwiły mi w pamięci szare kamieniste zbocza i mokre głazowiska, zapierające dech w piersiach. Brunatny lodowiec wypełnia olbrzymią dolinę, a spod jego jasnobłękitnych wrót wypływa rwąca lodowata rzeka. Poniżej znajduje się kilka wyraźnych niewielkich moren czołowych. Żal było stamtąd wracać. Oddalałem się pomału ostrożnie stąpając po ostrych głazach, oglądając się co chwilę.
U stóp kaukaskiego lodowca Chalaadi w pobliżu Mestii.
Powyżej Mestii zapuszcza się niewielu turystów. Nie kursują już tam marszrutki, a do Uszguli to już jest off – road. Zdarza się, że z góry spływają strumienie przepływające przez kamienistą drogę, dodatkowo urozmaicając wędrówkę. Droga jest tak wąska, że samochodom stworzono mijanki w zboczach podciętych przez rzekę Inguri. Przepiękny odcinek, surowy krajobraz i zachodzące słońce w czasie mojego przejazdu, widoczne gdzieś wysoko ponad skalnymi ścianami, potęgowały wrażenie i dodawały tajemniczości.
Kamienista droga do Uszguli biegnąca zboczem wąwozu rzeki Inguri.
Uszguli to najwyżej położona wioska w Europie, leży na wysokości 2 200 m npm u stóp najwyższej góry Gruzji – Szchary sięgającej 5 193 m npm. W roku 1996 Uszguli zostało wpisane na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. W doskonałym stanie zachowało się tu 37 kamiennych wież. Stąd znowu ruszyłem w górę, w stronę najwyższego punktu całej trzytygodniowej trasy. Tu już pośród zielonych gór panowała pustka i cisza. Gdzieś wysoko na stromych zboczach górale kosili łąki. Przejechał niewielki samochód załadowany skoszoną trawą. Był tak załadowany, że widać było tylko przednią szybę i koła. Wydawało się, że w dół sunie wielka kopa siana. Osiągnąłem tu mój rekord wysokości i to z objuczonym rowerem!
Przełęcz Zagar 2623 m npm.
Wyżej niż Śnieżka - 1602 m npm,
wyżej niż Giewont - 1894 m npm,
wyżej niż Rysy - 2503 m npm.
W Polsce już wyżej nie można.
Okolice Uszguli. Najwyższa góra Gruzji Szchara (5 193 m npm) jest zasłonięta chmurami.
Na tym zakończę skrócony opis wędrówki przez Gruzję od Morza Czarnego po Kaukaz wraz ze słynną Pętlą Swanetii. Na długo pozostanie w pamięci przepiękny region Górnej Swanetii i gościnni, przyjaźni mieszkańcy.
Długi opis i zdjęcia znajdują się pod linkami:
http://www.wagabunda.slupsk.pl/podroze-2016a/wyprawy-wielodniowe/3-gruzja-swanetia-i-morze-czarnehttps://photos.google.com/share/AF1QipOEm4pj6b2dKOEPm3EOcSi7A5wTdF1uOMwRA37Dbpn8WJ7msmgLuk9M9Pv7lAzpGw?key=QlNuT3ZmR0lSNzA5ZEVRTUpRMnFscTRRc29VQzBB