Wilk, ty przeszedłeś na bikepacking i dla Ciebie każdy rower z sakwami jest be.
Jak nie widzisz różnicy pomiędzy trekingiem z barankiem, a gravelem to nie bardzo jest o czym gadać. Geometria trekinga jest pod prostą kierownicę i jak założyć do niego baranka to wydłuża to znacząco sylwetkę na rowerze i powoduje gorsze prowadzenie roweru
A przede wszystkim w takim rozwiązaniu była nieznośna rzeźba z hamulcami, bo ramy trekingów miały hamulce V i nie pasował do nich uciąg klamek szosowych, a to jakieś adaptery, a to canti, ciągłe ustawiania i nigdy to nie działało jak potrzeba.
Nie, to nie są żadne drobiazgi. Teraz dostajesz od ręki rower, który nie wymaga żadnej rzeźby, w którym hydrauliczne hamulce działają perfekcyjnie, w którym są sensowniej dobrane przełożenia. O czymś takim marzyłem w czasach, gdy jeździłem na trekingu, ale to było zupełnie nierealne, wymagało mnóstwa twórczych przeróbek roweru, przeróbek których efekt był daleki od tego co teraz dostajesz kupując rower w sklepie.
Dostać gravela 10kg to żadna filozofia, a i 9kg też się kupi jak się wyłoży sporą sumę. A 3-4kg na masie roweru to już czuć.
Dobra.Wilk, ty przeszedłeś na bikepacking i dla Ciebie każdy rower z sakwami jest be.Jakoś nie spotkałem na wyjazdach sakwiarskich, (a sporo jeżdżę) nikogo na karbonie.W tym roku spotkałem na Bałkanach jednego bickepakingowca, na kilkunastu z sakwami.To Ty jesteś wyjątkiem, jadąc na takim rowerze na Nordkaap (chyba )Nie rób z tego reguły.
A jeśli chodzi o dobór sprzętu na Jordanię, jeżeli jedzie się we dwóch, awaria towarzysza stopuje również tego drugiego.Zostawiłbyś go na pustyni na pastwę skorpionów? We własnym interesie jest dbanie o dobry sprzęt równierz towarzysza.
Ileż to ja mostków w trekingu przerobiłem, by znaleźć tę swoją optymalną pozycję. Bardziej mnie męczyło, że baranki były wtedy typowo szosowe, głębokie. Trzeba było się mocno pochylić, by złapać za dolny chwyt. A z dolnego chwytu wcale tak łatwo nie było hamować. Palce nie chciały sięgnąć do klamek. Teraz to się zmieniło. Kierownica płytsza, klamki można sobie podkręcić, by były bliżej. Jest dużo lepiej. Ale do tego nie trzeba wcale nowego typu roweru. Te same komponenty zastosowane w trekingu działałyby tak samo dobrze.
Tak było. Najpierw jeździłem na canti, potem na mini-v. Rzeźba. Brakowało gotowych rozwiązań.
Czyli tak jak ja, przerabiałeś trekinga, bo nie było gotowca. Teraz jest. Wreszcie producenci zauważyli w którą stronę użytkownicy przerabiają swoje trekingi i gdzie znajduje się nisza, na której mogą zarobić. Chwyciło. Ja tam się z tego cieszę. Bo np przeróbka szosy w stronę trekinga (rowery fitness) nie chwyciła.
Jak się wyłoży sporą sumę, to i górala z amorem 9 kg można mieć. Tylko po co? Ja już do gravela dorobiłem framebaga, a jeżdżę z podsiodłówką. W sporcie te kilogramy pewnie czuć, w turystyce nie mają znaczenia.
Gravel czy to się komuś podoba czy nie poszedł w kierunku przyjemności z jeżdżenia. Sprzedałem szosę i kupiłem gravela. Jako uzupełnienie mam fulla na góry. I te dwa rowery dają mi możliwość jazdy w górach (full) i reszcie Polski (gravel). Mieszkam na pogórzach tutaj na gravelu zdecydowanie mniej się męczysz.
Argumenty o mocarnych stalowych rowerach mnie osobiście nie przekonują, może nie jeżdżę tyle co Wilk, ale przez te 4 lata przejechałem kilkadziesiąt tysięcy km w tym na ultra gravelowych. O ile pękniętych carbonowych graveli nie widziałem to stalowe i alu już tak. Moja masa początkowa zestawu parę lat temu to 105kg mojej wagi, 20kg bagażu plus rower. To wszystko na carbonie. Teraz przy 95kg + 5-6kg bagażu (bo nie zabieram już tylu pierdół i "przyda się") robi na podjazdach mega różnicę. To samo przy jeździe po piachu czy pod górę. Jest przepaść.
lubię stal wizualnie, ale lubię też( i niestety nie da się mieć wszystkiego) lekkość.Jakby karbon mógł być tak cienki (w sensie średnicy rur) to wolałbym lżejsze rozwiązanie.Niestety należę też do osób co specjalnie nie trzaskam się z rowerem, czyli potrafi się przewrócić, to się zdarza w domu bo dziecko potrąci, albo też zwyczajnie żałuję stópki to ledwo oparty stoi. Wtedy to już o karbon bym się bał, że o jakiś rant walnie i się skruszy.
Bo problem jest w tym, że takie opinie o karbonie produkują ludzie (widać to również w tym wątku), którzy go nie używają.
I to właśnie są swoiste mity. Rower wywracał mi się dziesiątki razy i nic mu się nie stało. Trzeba dużo pecha by w ten sposób uszkodzić rower, ale i spokojnie da się i stalowy rower w ten sposób załatwić. Ta blokada to jest bardziej u ludzi w psychice, bo "optycznie" metal wydaje się niebo pewniejszy od karbonu.Oczywiście jak we wszystkim warto zachowywać umiar, na wyżyłowaną szosową ramę lepiej 30kg bagażu nie ładować, bo nie do tego służy. I pamiętać o pewnych zasadach jak np. nie stosowanie mocno zaciśniętych obejm.
Sam materiał mało mówi o wytrzymałości.
Im rama droższa, tym zwykle bardziej wycieniowana i narażona na uszkodzenia i wgniotki. Podobnie tania rama carbonowa pod koła 29" może ważyć 1400 g, a droga 900 g. Ta tańsza ma szansę przeżyć więcej ze względu na zapas materiału (czyli nieoptymalne wykorzystanie materiału).