Ponieważ zdecydowałem się na rower UNIBIKE EXPEDITION GTS /można powiedzieć, że obecnie jeden z popularniejszych rowerów trekkingowych w Polsce/, więc pomyślałem, że skrobnę może z kilka swoich odczuć o tym rowerze:
Siodełko:Rower jest dość wygodny. Nigdy nie jeździłem ze sztycą w siodełku, ale mi się to podoba. Nie wiem jak z trwałością bo słyszałem, że dość szybko pada.
Waga:Rower jest dość ciężki, a nawet bardzo ciężki jak na dzisiejsze standardy. Rama sprawia wrażenie solidnej i jak mi się wydaje jest bardzo sztywna. Poprzednio jeździłem dwoma rowerami z ramami CR-MO i sztywność ALU jest bezdyskusyjna. Dla sakwowiczów pewnie ważnym będzie, to, że tylny trójkąt jest długi i nawet ja mając 186 cm wzrostu i naciskając pedały palcami mam jeszcze z tyłu kilka centymetrów do sakw. Myślę, że to jest bardzo w porządku.
Widelec przedni:Jak wiadomo U. GLOBETROTTER poza osprzętem /który można przeżyć/ różni się przede wszystkim przednim amortyzatorem który ma blokadę. Niestety EXPEDITION tego nie posiada. Szczerze mówiąc trochę na zapas martwiłem się tym, czy taka blokada będzie potrzebna /właśnie ten amortyzator był głównym powodem dla którego szukałem GLOBETROTTER'a/. No i? Miałem rację! W sklepie uzgodniłem, czy jest taka opcja - w
razie czego - wymiany amorka bez utraty gwarancji. Powiedziano NO problem. Wsiadłem, przejechałem się 50 m i... rower oddałem. Oryginalny amor i jazda z nim przypominało mi bujanie na koniu na biegunach. Nie wiem czy jest to wina mojej sporej masy /100 kg/, czy jakiegoś złego podejścia? No więc wymieniłem i z włączoną blokadą po asfalcie jeździ mi się teraz całkiem fajnie.
Osprzęt:
Na razie nie ma co się o tym rozpisywać ponieważ wymaga to jeszcze regulacji. Kiedy indziej.
Oświetlenie + prądnica w piaście:
Krótko? Shit. Owszem lampeczka jest dobra na miasto, ale jazda z tym czymś choćby po ciemnym parku nie nadaje się zupełnie. Tylna jest ok i energia zgromadzona starcza na około 4 minuty. Prądnica... Nie wiem czy to kwestia dotarcia całego czy tak ma być, ale ciężko mi się z tym jeździ. Na dodatek panicznie boję się, że takie cudo mogłoby mi się zepsuć w trasie... Wolę o tym nie myśleć. Poza tym, masa przedniego koła jest naprawdę wyczuwalna. Jak na razie pozostawię to, a dziś koło 22-ej pojeżdżę tak jak wczoraj z dodatkowym CATeye'm HL-EL520 bo tylko tak nie zabiję się nad Odrą po ciemku
Napęd:Przód: S. ALIVIO M411 / 48X38X28T /.
Tył to kaseta 11-32T. Ponieważ nie znam się na zawiłościach technicznych takich rozwiązań, ale powiedzieć co o tym myślę zawsze mogę. A więc wydaje mi się że to rozwiązanie jest dosyć ciężkie. Naprawdę nie wiem, czy dam sobie z takim napędem w górach radę. Nie jestem najsłabszy /choć nie tak silny jak harpagany z tego forum co mają w tym roku już pod 20 tys km/, ale nie udało mi się jeszcze jechać na najszybszych biegach. Po prostu jedzie się tym jak galerą. Bardzo ciężko, ale to może wina dotarcia roweru /w tej chwili zrobiłem ponad 70 km dopiero/.
Jeśli macie jakieś uwagi od siebie, to pytać albo pisać. Może coś się jeszcze dowiem ciekawego. Na tą chwilę nie mam odwagi wystawiać oceny rowerkowi. Może za kilkaset km... Amen.