Witam serdecznie wszystkich forumowiczów!
Mam na imię Artur jednak w różnych kręgach znany jako TATANKA (ten w tle to mój syn).
Jestem 42-letnim pomorzaninem od urodzenia.
Z rowerem jestem związany od małego, jednak dopiero ok. 6 lat temu rozpocząłem swoją przygodę z podróżami rowerowymi, może dlatego, że odkryłem fakt iż nie wszystko trzeba wozić w plecaku, a istnieje coś takiego jak sakwy, które odciążają "plecy", a może dlatego, że zostałem zainspirowany sakwiarskimi prezentacjami na "Kolosach" sam już do końca nie wiem. Wiem natomiast, że znowu polubiłem rower, a szczególnie podróże małe i duże z jego udziałem.
Pomimo faktu, iż nie uważam się za mega doświadczonego podróżnika rowerowego to udało mi się zaplanować, zorganizować i odbyć 3 dłuższe (ponad jednomiesięczne) "wyprawy". Pierwszą samodzielną po północno-wschodniej i wschodniej Polsce. Wyprawa była testem moich zdolności organizacyjnych i fizycznych, który wypadł na tyle pomyślnie, że dzięki tej wyprawie w roku następnym czyli 2013, mogłem już dużo łatwiej zaplanować i przeprowadzić z powodzeniem kolejną wyprawę na trasie Gdynia-Londyn-Gdynia, którą odbyłem już w towarzystwie swojego 15-letniego (wówczas) syna. W czasie tej wyprawy zwiedziliśmy Północną Europę docierając w wiele malowniczych miejsc. Wyprawa była na tyle udana, że w kolejnym roku zapragnęliśmy sprawdzić czy jesteśmy gotowi na przerzut rowerów samolotem, co pozwoli nam przy ograniczonym czasie (urlop nie trwa wiecznie) odwiedzać miejsca położone dalej od naszego domu. W 2014 roku już w większej grupie bo 6-cio osobowej (moja żona, syn, córka, szwagierka i bratanek mojej żony) udało się zorganizować kolejną wyprawę tym razem na trasie Gdańsk-Barcelona (samolot)-Barcelona-Gdynia (rowerami).
W międzyczasie brałem też udział w kilku "Potopach Rowerowych" organizowanych przez AZS-AWF Gdańsk oraz kilkunastu krótszych wyprawach po naszym pięknym i malowniczym kraju.
Bakcyl połknięty na całego. Świat widziany z perspektywy siodełka rowerowego wygląda zupełnie inaczej, a spotykani w ty świecie ludzie są otwarci, mili, uprzejmi i często bardzo pomocni. To taka odmiana od codzienności?!
Słów kilka o mojej "stajni"
Aktualnie posiadam dwa rowerki, jeden wyprawowy, a drugi to typowy "góral". Oba rowery złożyłem sam już kilka lat temu. Pierwszy złożony na bazie ramy, która została mi po zakupie całego roweru unibike viper z 2005 roku (aktualnie z tego roweru pozostała już tylko rama i kierownica - reszta sukcesywnie wymieniana z powodu zużycia lub uszkodzenia), drugi rower zbudowany na ramie Author Egoist z 2006 (zbudowana na rurach columbusa). Pozwolicie, że nie będę rozpisywał się o osprzęcie, gdyż pozostały osprzęt montuję w zależności od potrzeb i aktualnego stanu technicznego poszczególnych jego części.
Potrafię przy rowerze zrobić wszystko poza centrowaniem i zaplataniem kół. Jakoś mi to nie idzie i nie mam ku temu zdolności.
Lubię wyprawy rowerowe połączone ze spaniem pod namiotem i samodzielnym przygotowywaniem posiłków, jednak nie jestem ortodoksem i dopuszczam inne formy noclegowania i posilania się w czasie drogi. Preferuję wolniejsze tempo jazdy z postojami w ciekawych miejscach, chociaż długi dzienne przejazdy nie są mi obce (rekord dzienny to 211km) i nie mam nic przeciwko nim pod warunkiem, że robione są w miłym i ciekawym towarzystwie.
Przybyłem na to forum gdyż poszukuję osób, które lubią podróże rowerowe małe i duże, tak te lokalne jak i te dalekie. Rodzina i najbliżsi przyjaciele nie zawsze mają czas jeździć i brać udział w kolejnych wyprawach. Poza nimi niestety, w gronie moich bliższych i dalszych znajomych nie mam z kim porozmawiać o rowerach czy gdzieś się na tych rowerach wybrać, dlatego przybyłem na to forum, gdzie mam nadzieję znajdę towarzystwo do wspólnego "kręcenia", mam nadzieję, że dobrze trafiłem?!?
Ponadto jeżeli ktoś z Was miałby pytania, szukał pomocy technicznej (składanie, naprawa roweru, biwakowanie, dobór sprzętu biwakowego, itp.) lub po prostu chciałby zwyczajnie porozmawiać to chętnie pogadam, wysłucham i pomogę:-)
Jednocześnie uprzejmie informuję, że nie mam problemów w posługiwaniu się "barbarzyńskimi" językami, tj.: angielski (płynnie), hiszpański (komunikatywnie, wciąż się uczę), rosyjski (komunikatywnie, jak będzie potrzeba to sobie przypomnę), francuski (w stopniu podstawowym, wciąż się uczę).