Odkopuje wątek, bo sprawa jest piękna i myślę, że warto pielęgnować temat samotnych podróży. Przede wszytskim uważam, że trzeba mieć w sobie wiele odwagi. Głośno bylo o samotnym rowerzyście poćwiartowanym gdzieś w Ameryce Południowej, skradzionych rowerach, skradzionych rzeczach, dokumentach, wiadomo wiele rzeczy może się wydarzyć w trakcie podróżowania. Ale od czegoś trzeba zacząć- sama 2 lata temu wybralam się na pierwsze wżyciu samotne wakacje. Dość miałam już czekania na wszystkich, dostosowywania się, uzależniania tego co chce i czego oczekuje od decyzji pozostałych członków ekipy. Jasne, wakacje w grupie są super, ale keidy chce się pobyć samemu to najgorsze wyjście z możliwych. Zapakowałam rower do pociągu- trasa z Katowic do Gdańska. Tam przenocowałam u znajomych i nastepnego dnia- tramwajem wodnym, bo czemu nie (polecam, fajna przeprawa) na Hel. Z Helu przez 10 dni podróżowałam do Świnouścia. Trase można zrobić szybciej, ale w moim przypadku w połowie drogi dopadł mnie kryzys i samotność czy to wszystko ma sens. Przepiekne trasy rowerowe, różnych długości o różnych tematykach. Polecam także Wielką Trasę Wiślaną oraz Szlak Orlich Gniazd. Wielu wspinaczy, miejsce z historią, ale także ciekawa możliwość wypadu na 2-3 dni.
Również polecam historię Marysi Garus, która podróżuje samotnie z Alaski do Ameryki Południowej. Trasy chyba jeszcz nie skończyła. ale i tak- czapki z głów
https://www.facebook.com/solowomancyclist/