Byliśmy, wróciliśmy, to ja opiszę jak to było.
Zostawiliśmy auto w Konings winster pod Berlinem i wsiedliśmy w Regio w kierunku Wismar. Sądziłem, że trochę wbardziej uprzejmi są pasażerowie. W pociąu jak wsiadaliśmy było kilka rowerów, ale nasze weszły na luzie. Z przyczepką ciężej, stała na środku przejścia i musiałem ją co rusz przestawiać w zależności z której strony otwierały się drzwi. Miejsca siedzące w okolicy rowerów były wszystkie zajęte. Nikt nie chciał ustąpić miejsca. Siedzieliśmy więc przez pierwsze 1,5 godz przejazdu przez Berlin i okolicę na schodach w pociągu.
Kupiłem bilet też na przyczepkę (rowerowy), ale konduktor nawet glupio się pytał, gdzie jest trzeci rower, jak jest nas dwójka. Pokazaliśmy przyczepkę, a ten westchną. Myślę, że bez biletu na przyczepkę też by przeszło.
Wysiedliśmy w Schwerin - fajna miejscowość. Nocleg na campingu niedaleko. Super czyste jest to jezioro. Ze Schwerin udaliśmy się w stronę pojezierza maklemburskiego i dalej szlakiem D11 (Kopenhaga-Berlin) aż do Berlina. Infrastruktura faktycznie niezła. Oznakowanie na 4+. Czasem robiliśmy skróty, to lądowaliśmy na szosie, ale ruch był mały. Zdarzały się gorsze, zniszczone odcinki ścieżek, to jechaliśmy drogą. Kierowcy nas omijali, bez problemu czekali. Raz tylko w Berlinie poza centrum zwrócił nam uwagę, że obok jest ścieżka (tak, zniszczona i za wąska na przyczepkę 90cm).
Ogólnie infrastruktura super. Niemcy wyprzedzali nas z dużą odległością. Na wąskich drogach (w parkach i wsiach), zjeżdżali na pobocze i zatrzymywali się, abyśmy spokojnie przejechali. Jest klasa!
Dróg rowerowych jest wiele i zazwyczaj wydzielone. Tylko kilka kilometrów na całe 410 km mieliśmy lekkiego piachu-szutru, ale to przez las był skrót - na własne życzenie.
Podróż z przyczepką jest bezproblemowa.
Miałem obawy czy dam radę z załadowaną przyczepką, dzieckiem 9 km i 2 sakwami z worem. Ale jakoś szło, pod górkę ciężej, ale sądziłem że będzie trudno. Tylko 2 razy musiałem podprowadzić rower
Trochę było pagórkowato na pomorzu przednim.
Spanie z 7-mc dzieckiem w namiocie - bezproblemowe. Mamy z żoną wrażenie, że było nam łatwiej niż w domu. W domu człowiek się rozprasza (tv, laptop itd.), a tu wszystko robiliśmy razem, obok siebie. Było nam bardzo komfortowo.
Na jednym z campingów nad Havelą pogryzły mnie jakieś pchły/pluskwy - tylko mnie. Szczęśliwie dziecka nie. Wszystkie odsłonięte cześci ciała łącznie z głową. Nic nie czułem, aż do momentu swędzenia. Pierwsze 3 dni były ciężkie... bardzo. Trochę mi to zepsuło wyjazd. Miałem z 50 ukąszeń. Camping wyglądał super, nawet w toaletach były przewijaki i wanienki dla dzieci. Takie owady też są w Niemczech, czemu się dziwie bo na campingach komary widzieliśmy sporadyczynie pomimo słodkowodnych akwenów.
Dziennie pokonywaliśmy średnio 50 km. Uważam, że dystans do 50 km jest optymalny. Z dzieckiem człowiek dlugo się zbiera i dłużej rozkłada. Przjechanie zajmuje około 3 godz. ciągłej jazdy. Z przerwami wychodzi z 5-6. Już przy powrocie do Berlina mieliśmy dlugi odcinek, bo pod Berlinem od północny jest brak campingów i wyszło 83 km i 6,5 godziny. Dziecko też było już zmęczone.
Cały wyjazd na plus.
Dziecko zadowolone - samo domagało się jazdy. Jak płakał podczas składania namiotu, wystarczyło włożyć go do przyczepki, aby obserwował i już nie płakał
Przy rozpoczęciu jazdy była euforia. Machanie nogami, rękami i rogal na twarzy. Bardzo mnie to cieszy
Polecam szlak D11 i wzdłuż Haveli na wyjazd z przyczepką. Przyjaźnie, bezpiecznie, infrastruktura dobra, campingi spoko ze swieżymi bułkami z rana. W Parku Narodowym Murtiz dużo sakwiarzy.