Sedymen, dzięki za Twoją opinię
Jest takie (mądre
) powiedzenie: jeżeli coś jest głupie ALE DZIAŁA, to nie jest głupie.
Już tłumaczę. Jeżeli wsiadasz z rowerem do nowoczesnego, niskopodłogowego wagonu z przedziałem (częścią, miejscami) na rowery, to wszystko jest ok, ale jeżeli wsiadasz do starego, "wysokopodłogowego" (bodaj 3 stopnie słusznego wzrostu) wagonu z przedziałami, to kiera jest Ci tylko pomocna, bo masz za co złapać. A te "skubane" pedały zawsze gdzieś zahaczą... Gdy dodatkowo rower stoi w wąskim przejściu, bo akurat kolejarze sprzedali Ci za pomocą ich SYSTEMU KOMPUTEROWEGO bilet na rower i ... zapomnieli, że w tym składzie NIE MA miejsc na rowery, to kierownicę wszyscy widzą i omijają, ale o pedały już nie jedna rajstopka się rozdarła na moich oczach, o zdartej skórze nie wspominam. A że to nie są tylko moje wymysły i przypadki świadczą wpisy w innym wątku o przewożeniu rowerów pociągiem. (Wiem - trochę dokładam "do pieca", ale jednak doświadczyłem).
Teraz o "maskowaniu". Jestem bardziej towarzyski
i sypiam z moim "wierzchowcem" pod plandeką (nie potrzebuję wydłubywać odblasków - przydają się na drodze). Powody są dwa. Po pierwsze - z reguły rower budzi się razem ze mną, a nie w stodole w niedalekiej wsi
Znów może nadgorliwość, ale jak może poczytałeś już, albo poczytasz też na tym forum, takie "akcje" się zdarzają. Powód drugi jest taki, że kiera położonego roweru robi wtedy za dodatkowy maszt, który właściwie umiejscowiony poprawia mój "komfort" nocnego wypoczynku. Natomiast te "skubane" pedały naciągają plandekę dokładnie tam, gdzie tego nie potrzebuję, zabierając mi cenne centymetry (nie żeby jakoś bardzo dużo, ale jednak) dachu nad głową.
Wiem, że to wszystko może być dla kogoś "przekombinowane", ale DZIAŁA i to całkiem nieźle. A składane pedały tylko by to udoskonaliły. Argumenty "przeciw", które podałeś ja również podzielam. Ale tak prowokacyjnie liczyłem, że może ktoś będzie miał bardziej pozytywne doświadczenia...
dając w zamian niewiele.
"ziarnko do ziarnka ..."