Końcówka pobytu, ostatnia francuska wycieczka w tym sezonie. Żeby zakończyć akcentem, z okazji tańszego biletu kolejowego pojechałem w Masyw Centralny, górami z Clermont-Ferrand do Vichy. Trasa z założenia raczej wertykalna, z niewielką dozą szutru i terenu (45 km z 310). Dobrze by było wrócić z lepszym rozpoznaniem ścieżek i dróżek po płaskowyżach, ja jechałem raczej spontanicznie.
Już klasycznie wyjazd w piątek po południu, bez namiotu.
Trochę mnie zaskoczył zakaz wjazdu asfaltową drogą na Puy de Dome; podszedłem (niepotrzebnie - pusto) do niego bojaźliwie - tzn. złamałem, ale pierwszą część podjazdu skróciłem ścieżką przez łąkę, a końcówkę zrobiłem starą drogą, dziś szlakiem pieszym, z której połowę wjechałem, na drugą połowę rzuciłem rower w krzaki i podszedłem, obawiając się schodów i nawierzchni uniemożliwiającej podjazd - niesłusznie. (ciekawostka: szczyt miał być punktem kontrolnym Transcontinental Race w 2016; ostatecznie punkt był w Clermont Ferrand i stamtąd trzeba było wjechać nad przełęcz tuż pod (Col de Ceyssat)).
Pusto, poza najbardziej znanymi szczytami - a i na nich mało kto - może przez bardzo wietrzną sobotę? (na najostrzejszym szutrowym zjeździe, z Col de la Cabane, wiatr przesuwał mnie wedle uznania w rowy, dziury, kamerdolce, przy dużych prędkościach przyjemnie nie było).
Tak poniżej 1200 m upał, szczególnie w niedzielę. Po długim zjeździe do Vichy (oficjalnie koło 30 stopni; w słońcu pewnie pod 40), 3.5 godzinach w nieklimatyzowanych pociągach (3 h do Paryża + 0.5 w podmiejskim (z dworca do mnie koło 25 km niesławną linią RER B (kto pojeździ zrozumie))) w mieszkaniu posiedziałem chwilę w błogości przy otwartej lodówce.
Zdjęcia:
https://www.flickr.com/photos/103427468@N03/albums/72157682296223494Trasa:
https://www.bikemap.net/en/route/4060119-masyw-centralny/