Bydgoszcz-Inowrocław-leśniczówka-Inowrocław-Bydgoszcz
~88km
O 7 rano wyjeżdżam do Inowrocławia główną drogą 25. Mam korzystny, ale niezbyt silny wiatr. Jedzie się pięknie, pusta szosa, słońce. Moja średnia prędkość przy tablicy Inowrocław wynosi 29 km/h - jak na moje możliwości kosmos, ale to tylko i wyłącznie zasługa korzystnego wiatru.
W Inowrocławiu spotykam się z Jurkiem EasyRiderem i grupą 25 kolarzy. Jurek zorganizował wyjazd dwóch klubów - swojego (którego nazwy oczywiście nie zapamiętałem) i Kujawiaka Inowrocław. Dzielimy się na 3 grupy, dość naturalnie
. Najpierw miały być dwie, ale główny organizator EasyRider łapie gumę w swojej nowej wszystko-mającej wyprawowej oponie Continetal-Super-Duper-Blow-Master.
Juras, na przyszłość tylko szwalbe
Dojeżdżamy do leśniczówki, na ostatnim fragmencie trasy czuję się prawie jak Waxmund - jadę szosówką po piaszczystej leśnej drodze
i jest spoko.
W leśniczówce Jurek EasyRider wyjmuje z sakwy grilla i spożywamy kiełbaski.
Po półtoragodzinnej biesiadzie pora ruszać w drogę powrotną. Opuszczam więc grupę i dalej jadę sam, do Bydgoszczy.
W ciągu dnia wiatr znacznie przybrał na sile, według meteo.pl wieje 10 m/s, a z kompasu wynika, że do domu będę miał cały czas pod wiatr.
Przez około godzinę udaje mi się utrzymać jako-taką prędkość (20km/h) ale jak wyjeżdżam na puste pola za Inowrocławiem, to dopiero wietrzysko pokazuje co potrafi. Z ledwością udaje mi się jechać 15 km/h.
Ta droga rano była pusta, a teraz to zatłoczona krajówka. 26 km od domu poddaję się. Z dwóch powodów - po pierwsze, ten paskudny przeciwny wiatr tak przybrał na sile, że nie jestem pewien czy będę miał dość sił, żeby te końcowe 26km w ogóle przejechać. Po drugie, porywisty wiatr zaczyna rzucać mną po szosie. Dwa razy wyrzuca mnie na środek pasa ruchu. Zaczynam się bać dalszej jazdy i zatrzymuję się przy jakimś nieczynnym barze. Dzwonię do domu po "pomoc drogową".
Dystans śmieszny, w zasadzie nie ma o czym się rozpisywać, ale dla mnie to było trudne :-).