Niestety tak. Ale właściwie to naderwało... W zakładzie wulkanizacyjnym podłożyli wokół wentyli gumy, zgrzali to i już potem było ok. To były jeszcze czasy, gdy się sporo żarcia woziło ze sobą, plus paliwo do kuchenki, plus namiot (nazywał się chyba Wisła, miał dwa boczne wejścia i dwa przedsionki i jak na tamte czasy był dość lekki, bo ważył jakieś 4,5 kg. (mimo, że podłoga była "gumowana"; maszty miał klasyczne, stawiane w środku sypialni). Miałem wtedy takie polskie sakwy: dwie boczne i duża na wierzch. Na szczęście przed pierwszym ich użyciem odkryłem, że usztywnione są od strony koła... blachą stalową ocynkowaną, jakieś 0,3 mm. (a może więcej?) grubości. Wymieniłem ją na tekturę falistą, ale taką z tworzywa. Chyba komplet takich sakw jeszcze gdzieś mam, musze sprawdzić... Były w dwóch kolorach: albo czerwone, albo ciemnoniebieskie... Ech, rozgadałem się, wspomnienia...
Teraz jeżdżę na lekko, tylko 2 sakwy boczne, sakiewka na kierownicy, śpimy po agroturystykach, niekiedy drożej. W rezerwie tylko śpiworek i alumata.