To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Cytat: Wilk w 9 Lip 2018, 21:44Takie teorie Skoro na pierwszych trzech dwoch jechalo na goralach - to jasno widac ze goral na pewno nie przeszkadzal w zrobieniu dobrego wyniku, a wrecz przeciwnie - pomagal. Tak wiec teorie ze szosowka endurance to najlepszy typ roweru na taka trase to tylko Twoja perspektywa, raczej mocno wydumana. Ile zmeczony czlowiek szybciej pojedzie na asfalcie na szosie? Na swiezo te roznice sa duze, na zmeczeniu maleja. A komfort jaki daje goral na rak dlugiej trasie na pewno sie bardzo liczy.Takie teorie, Twoje teorie były, że wszyscy będą cierpieć jechać bardzo długo, i w ogóle olaboga, Ricardo jechał, więc ma większe doświadczenie. Widać, że drugie miejsca zajęła szosa, pozostawia daje wiarę w Ricarda przypuszczenia... Co do pierwszego zawodnika w ciemno można było obstawiać, że ogoli tego ogóra ...
Takie teorie Skoro na pierwszych trzech dwoch jechalo na goralach - to jasno widac ze goral na pewno nie przeszkadzal w zrobieniu dobrego wyniku, a wrecz przeciwnie - pomagal. Tak wiec teorie ze szosowka endurance to najlepszy typ roweru na taka trase to tylko Twoja perspektywa, raczej mocno wydumana. Ile zmeczony czlowiek szybciej pojedzie na asfalcie na szosie? Na swiezo te roznice sa duze, na zmeczeniu maleja. A komfort jaki daje goral na rak dlugiej trasie na pewno sie bardzo liczy.
Adamie . To nie był ogór .. sorry .Cezary na mecie powiedział że to jeden z najtrudniejszych ultra jakie jechał. I ja mu wierze
Ocena 4/5. Pochodzę z Torunia, mieszkałem blisko Wisły, nie spodziewałem się nie wiadomo jakich uroków, pejzaży. Te wszystkie slogany o ostatniej dzikiej rzece w Europie, pieknej przyrodzie, urokach oczywiście są ważne, ale moim skromnym zdaniem jeżdżenie wzdłuż rzek jest samo w sobie dość nudne, chyba że dodatkowych atrakcji dostarczy trasa. Tutaj było z tym nieźle. Zabrakło mi tylko gdzieś konsekwencji, odcinek Niepołomice - Puławy to był prawie sam asfalt i było no cóż, nudno Nudą wiało zwłaszcza na asfaltowej drodze rowerowej wzdłuż Wisły. Na szczęście jechałem tam o 4 rano i spotkałem bardzo duże ilości zwierzyny, sarny, zające, bażanty, gęsi, lisy, czasami nie dalej niż 50 metrów ode mnie.
znajomi znają przypadek gdy podczas Harpagana przez 140 jechałem bez siodełka
- Co pan dostał za to drugie miejsce? Zapytał mnie młody wolontariusz gdy siedzieliśmy na mecie.- Co ja dostałem pytasz? A masz 10 minut ? - To Ci powiem. Dostałem całe mnóstwo skarbów i cały kosz nagród. Jak zamknę oczy widzę łąkę i las w oddali. Kilometry polnych kwiatów, które ścinałem moimi kołami. Przez ból mięśni czuje ogromną radość z pokonania KOGOŚ WIELKIEGO. Ten ogromny przeciwnik siedział we mnie przez cały ten czas. I szeptał: nie uda ci się! Zejdź; zatrzymaj się, popłacz się i zaklnij. Czasami krzyczał mi w głowie przez korzenie i szczypał pokrzywami i komarami. Uderzał w nadgarstki i walił w tyłek. Od czasu do czasu rzucił gałąź w koła i sypnął miałkim piaskiem. Piekło gdy batożył mnie ostrymi trzcinami po spoconych rękach. Taki z niego WAŁ! A gdy było już naprawdę źle - zatrzymywałem się i jadłem wtedy wiśnie z dzikiego sadu, jadłem jagody. A najbardziej zapamiętam trzask miękkiej skórki świeżo zerwanego jabłka, która pękła nadgryzana z ogromnym apetytem. I ten sok który spływał mi po zgłębieniach brody. Kwaskowy i soczysty sok leciał po brodzie i na koszulkę. Najlepszy taki energetyk. Po każdej z nieprzespanych nocy otrzymywałem nagrodę w postaci brzasku. Gdy wyczekiwany łagodny róż poranka rozświetlał moją drogę. Gdy mogłem zgasić lamkę i pomyśleć: oto jest dla mnie prezent w postaci nowego dnia. Kolejnego dnia, w który mogę robić to co bardzo lubię. Gonić horyzont by sprawdzić co jest za nim
Oddajmy głos Czarkowi Urzyczynowi