200 czy 400 co za różnica, dajesz na maksa na początku, jesteś w czubie i żadnego tłoku nie doświadczysz, zobaczysz może z 10 osób na trasie.
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Wracając do startu - ilość zawodników można jeszcze obejść, wystarczy rozpocząć etap podjazdem. W górach to norma, która rozciąga stawkę przed terenem, żeby się jeden o drugiego nie pozabijał. I Rygielski, i Pachulski o tym doskonale wiedzą, ale najwyraźniej 400 osób na zjeździe nie pobudza im wyobraźni.