A widzisz. Ja się nie poddałem. Ten właśnie jest numer 4. Lecz jest absolutnie niezbezbędny.
Jeden wszak Haibike służy do jazdy do pracy i nie można go przeforsowywać innymi zajęciami.
Kolejny to wyprawowa Koga, ale na cieńszych kółkach 1,6". Super maszyna ale wszak jak wyruszę na wyprawę po bezdrożach to się umiarkowanie nadaje a przygotowanym trzeba być.
Zaś ten trzeci, Bianchi Adventure LX, pamiętający czasy Breżniewa, na grubszych oponkach 2,0-2,1" to jest jednak stalówka 26". Posiadanie go konieczne jest On właśnie czeka na wyprawę dookoła świata. Duża rama, stal, 26", cierne manetki, cantilever - simply cliver. W oczekiwaniu jeździ po lesie i tam gdzie rower trzeba zostawiać samopas - przecież i tak go nikt nie ukradnie.
Jak więc widzisz zakup Gianta koniecznym był. Luka ziała nieznośna między Kogą a Bianchi.
Nawet żona zrozumiała, że tak żyć się nie da. Ze szczęścia niemal na tydzień odebrało jej mowę. Nawet nie wiedziałem, że tak można się cieszyć z nowego roweru.
Teraz jednak kolejny kłopot jest. Który jedzie na Kaszuby a który na Nordkapp?