Był to czwarty raz, kiedy zimą pojechałam rowerem do Gdańska. Lubię powtarzać niektóre trasy, kadry, robić pewne rzeczy tak samo, lubię wracać w swoje miejsca.
Mój Gdańsk, tradycyjnie, musi być zimą - pomiędzy pierwszym stycznia a pierwszym dniem wiosny. Tym razem była to ostatnia zimowa niedziela.
Powinien to być wyjazd w weekend.
Koniecznie z namiotem i spaniem na dziko.
Obowiązkowo z menażką, kuchenką i saszetkami z kawą.
Po drodze dwa punkty, w których na 100% się zatrzymam: stacja paliw w Janowcu i Przystanek Tleń, w którym biorę wystawny obiad i spędzam bitą godzinę.
Musi być też jazda w ciemności.
Warunki pogodowe... powinny być optymalne, choć niekoniecznie muszą takie być.
06.02.2016,
04.03.2017,
06.01.2018,
17.03.2019,
to moje daty.
Relacja z tegorocznego Gdańska na moim blogu:
http://kot.bikestats.pl/1739127,Westerplatte.htmlhttp://kot.bikestats.pl/1739716,Westerplatte-i-Gdansk.htmlZdjęcia:
https://photos.app.goo.gl/PQEsSXTNb2gUmsSj7