Autor Wątek: Roztocze - Pogórze Przemyskie - Bieszczady 2017  (Przeczytany 1781 razy)

Offline Mężczyzna marshalo

  • Wiadomości: 64
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 11.01.2018
    • Dookoła Podkarpacia
Podróż rowerowa przez dwa województwa południowo – wschodniej Polski, podkarpackie i lubelskie. Pierwsza taka w życiu. Sześć dni w trasie, noclegi pod namiotem, dwóch średnio – doświadczonych kolarzy ;D To nie mogło się nie udać. Oto relacja z „wyprawy” pod roboczą nazwą „Roztocze  - Pogórze Przemyskie – Bieszczady”, która odbyła się początkiem lipca ubiegłego roku. Poprzedzona została dwu miesięcznymi przygotowaniami, polegającymi głównie na zakupach niezbędnych rzeczy i regularnym jeżdżeniu po okolicach naszych rodzinnych miasta – Rzeszowa (mojego matecznika) i Krosna, bo stamtąd pochodzi Łukasz, z którym to wspólnie wyruszyliśmy. Ze zdjęciami z wyjazdu to jest raczej słabo, dysponowaliśmy jedynie smartfonami. Postawiliśmy za to na profesjonalną kamerę i posiadamy kilkadziesiąt minut filmów, które kiedyś może uda zmontować się w jedną całość. Jako, że nie posiadam bloga, chciałem poprzez forum przedstawić kolejne etapy naszego wyjazdu wraz z poglądowymi mapkami. Wiem, ze nie jest to najatrakcyjniejsza forma przekazu, ale może komuś będzie chciało się poczytać, myślę, że wiele miejsca na serwerach forum nie zabiorę :) Serdecznie zapraszam.

Link do zdjęć : https://photos.app.goo.gl/0lfOfAyK9qBexpiN2

1.dzień:  RZESZÓW – JANÓW LUBELSKI  03.07.17 – 104 km

Poniedziałek, wyjeżdżamy ok.9.30 przy obiecującej pogodzie z centrum Rzeszowa. Na niebie kilka chmurek, temperatura ok. 15 stopni. Sakwy spakowane i w drogę! Zanim jednak na dobre wyjechaliśmy, miała miejsce pierwsza awaria. Pod wpływem ciężaru sakw, obluzowały się mocowania mojego bagażnika i trzeba było wszystko porządnie podokręcać. Trochę mnie to zmartwiło, skoro już taki falstart, co będzie później, czy bagażnik wytrzyma, czy nie będzie trzeba go co chwilę dokręcać – na szczęście wytrzymał całą podróż, już nic przy nim nie majstrowałem do końca wyjazdu. Cel na pierwszy dzień to Janów Lubelski. Nie chcemy poruszać się po ruchliwej 19stce, dlatego obieramy trasę na Głogów Małopolski. Kolejna niespodzianka..., co oczywiste, google maps nie pokazuja rodzaju nawierzchni i planując trasę jakoś nie pomyśleliśmy, że odcinek z Głogowa Małopolskiego do Sokołowa Małopolskiego będzie przebiegał przez leśny, piaszczysty dukt. Rowery ciężkie, moje opony też średnio przystosowane, trzeba było prowadzić ładny kawałek. Piach w łańcuchu, w kasecie, cały napęd zasyfiony. No cóż,  człowiek uczy się na błędach, jednak entuzjazm związany z wyjazdem był na tyle duży, że złości i tak nie udało się go przyćmić.  Kolejny etap już bardzo ok, najpierw docieramy do Rudnika nad Sanem, tam jemy obiad, nawiązując pierwsze znajomości z lokalsami z ławeczek. Później już prosta droga, przez Ulanów, Jarocin, Momoty docieramy do Janowa. Ostatni, około 25-kilometrowy odcinek wiedzie przez las – co nas zaskoczyło i chyba nawet delikatnie zszokowało -wyasfaltowany las. Reasumując, trochę nas zmęczył ten dzień, ale żeby nie było zbyt prosto, pojawił się problem z noclegiem. Oczekiwane pole namiotowe wyglądało na zachęcające tylko w internecie..., na żywo mocno się rozczarowaliśmy. Nie chcąc przewalać tysięcy szyszek, pojeździliśmy trochę w te i wewte po Janowie, finalnie rozbijając się za zgodą właściciela na ogródku prywatnej kwatery. Przed nami -pierwszy test namiotów, śpiworów i innych sprzętów turystycznych, które wieziemy ze sobą.

Link: https://www.gpsies.com/map.do;jsessionid=96DDA6C148EF2A0C82607CC5917F4C5E.fe2?fileId=hhammtgrhydfewub

2. dzień: JANÓW LUBELSKI – ZWIERZYNIEC 04.07.17 – 74 km

Podudka, 7.15. Łukaszowi spało się bardzo dobrze, ja wstaję trochę połamany i niedospany. Ostatnio sypiałem w namiocie w czasach szkoły średniej, czyli pewnie z 15 lat temu. Nie mogłem długo zasnąć, było mi trochę zimno. Na dobre oko opadło ok. 2 nad ranem, więc tego snu było jedynie kilka godzin. Pocieszam się pięknym słońcem i tym, że dziś na pewno będzie lepiej. Mamy do przejechania fajny odcinek po zachodnim Roztoczu, w planach chcemy być po południu na miejscu kolejnego noclegu – Zwierzyńcu. Zbieranie maneli trochę zajmuje. Już teraz przekonujemy się, że sakwy Crosso są pojemne, ale ze względu na brak przegród, wymagają codziennego przepakowywania na kempingach. Nie wiem czy to minus, tak po prostu z nimi jest – i tak sprawdziły się świetnie i nie zamierzam zastępować ich innymi przez najbliższe lata. Wyjeżdzamy po 9. Kierujemy się na wschód, chcemy przedostać się w okolice Biłgoraja, a z  tamtąd już szlakiem Green Velo dotrzeć do Zwierzyńca. Pierwsze kilometry idą dobrze, nie odczuwam zmęczenia, Łukasz też wygląda rześko, jedziemy żwawo, w dobrych nastrojach. Do czasu... niestety nie wyciągamy wniosków z dnia wczorajszego, a raczej jest to ponownie skutek niedoinformowania i ślepego ufania google maps (nie znamy jeszcze np. GPSies) – fakt faktem, znów jesteśmy w lesie – precyzując w wielkich Lasach Janowskich, w piachu, niewiadomo gdzie. Jedynie dzięki Panu leśniczemu, który odpowiednio nas pokierował wydostaliśmy się z tamtąd dość szybko. No i  tak jak wczoraj –później było już z górki. Robimy kilka postojów w podjanowskich wioskach, mijamy Biłgoraj i szlakiem Green Velo docieramy do Zwierzyńca. Jadąć przez Roztoczański Park Narodowy, zatrzymujemy się przy stawach Echo, gdzie Łukasz nie oparł się kąpieli. W samym Zwierzyńcu szybki, niedobry obiad i jesteśmy już na bardzo przyjemnym polu namiotowym nad zalewem.

Link: https://www.gpsies.com/map.do;jsessionid=96DDA6C148EF2A0C82607CC5917F4C5E.fe2?fileId=livtwdjdrypnxxxl

3. dzień: ZWIERZYNIEC – NOWINY HORYNIECKIE  05.07.17 – 80 km

Tym razem spałem bardzo dobrze, pewnie skumulowane zmęczenie dwóch dni zrobiło swoje. Ponownie budzi nas słońce, sprawnie zwijamy obozowisko, szybkie śniadanie i po 9. jesteśmy gotowi do dalszej drogi. Plan na dziś wydaje się prosty i obiecujący - Roztocze w całej swojej okazałości. Chcemy przejechać przez Guciów, Krasnobród, Susiec, do Horyńca Zdroju, gdzie znajoma prowadzi stadninę koni. To właśnie tam planujemy nocleg. To pierwszy dzień bez niespodzianek topograficznych, no może z jedną drobną, ale to później. Wyjeżdzamy ze Zwierzyńca, pierwszy postój po ok. 15 km – Zagroda Guciów. Zarówno Łukasz, jak i ja czytaliśmy książki Stefana Dardy, których akcja dzieje się właśnie w tych okolicach, więc jest to dodatkowy bodziec, żeby uważniej chłonąć kolejne kilometry. W Zagrodzie robimy drobne zakupy, rozmawiamy z bardzo sympatyczną Panią ze sklepiku z pamiątkami i ruszamy dalej. W Krasnobrodzie kierujemy się na Czarny szlak turystyczny i docieramy nim do Łuszczacza. Ten odcinek to własnie jedyna poważniejsza niespodzianka na trasie – las z kiepsko utwardzoną drogą i ... sporym wzniesieniem, jak zwykle, trochę prowadzenia, więcej przeklinania, ale dajemy radę – kolejny raz. Z Łuszczacza, przes Suciec odbijamy do Rezerwatu Szumy nad Tanwią, gdzie robimy dłuższy postój. Pogoda cały czas piękna. To już trzeci dzień ze słońcem, bez kropli deszczu, temperatua do 25 stopni – aura wymarzona. Jedziemy dalej, mijamy wioskę Paary (tak, przez dwa „a”), następnie większy już Narol , gdzie jemy bardzo dobry obiad. Później już droga na Horyniec Zdrój. Punkt naszego noclegu to dokładnie Nowiny Horynieckie, gdzie docieramy późnym popołudniem. Ostatni fragment prowadzi przez kamieniołom i ścieżkę rowerową przez las. Cud, miód, cisza, spokój. Dzień kończy się pięknie.

Link: https://www.gpsies.com/map.do;jsessionid=96DDA6C148EF2A0C82607CC5917F4C5E.fe2?fileId=ozsfxbbwpjboeygy

4. dzień: NOWINY HORYNIECKIE – PRZEMYŚL 06.07.17 – 117 km

Po wczorajszym miłym wieczorze z Ewą i Przemkiem, gospodarzami stadniny Dzikowisko, budzimy się wyspani, w bardzo dobrych nastrojach.  Jajecznica z wiejskich jaj na dobre stawia nas na nogi, obóz zwijamy sprawnie i jak zwykle, po 9. wyruszamy dalej. Dzisiejszy etap to Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo i jeden z jego etapów, prowadzący bezpośredno do Przemyśla, gdzie chcemy zatrzymać się na kolejny nocleg. Pierwsze kilometry to zjazd do Horyńca Zdroju, a później już wzdłuż granicy, przez Budomierz, do Wielkich Oczu. Po drodze oglądamy cerkiew w Radrużu – najstarszy tego typu drewaniny obiekt w Polsce. Green Velo od Horyńca do Wielkich Oczu to wyjątkowo urokliwy fragment. Scieżka rowerowa przez las, bardzo dobra nawierzchnia, już później, wspólnie z Łukaszem uznalismy, że to jeden z fajniejszych odcinków całej naszej podróży. W Wielkich Oczach robimy postój, idziemy na stary kirkut, mniej więcej połowa dzisiejszej trasy już za nami. Kolejne kilometry nieco monotonne, trochę się ciągną, wyjechaliśmy na dobre z Roztocza, krajobraz już nieco inny, dookoła sporo pól uprawnych, urokliwe ściezki leśne na dobre się skończyły. Trasa biegnie m.in. przez niczym nieosłonięty, pieciokilometrowy „step” w okolicach Stubna, gdzie przez chwilę moglismy sie poczuć jak na wyprawie gdzieś w środku Azji. Następnie przez Bolestraszyce docieramy do Przemysla. Zaliczamy punkt centralny miasta – rynek, gdzie piwo i pizza, smakują wyborniej niż „momenty” u Amaro. Mamy problem z noclegiem – kempingów w Przemyślu brak, do najbliższego w Krasiczynie jest 10 km i to w przeciwnym kierunku do naszej jutrzejszej trasy. Trochę kluczymy, finalnie znajdując nocleg na prywatnej posesji za Przemyślem, gdzie przemili gospodarze oferują nam spanie w przyczepie kempingowej, z czego, mimo wczesniej rozbitego obozowiska, nie omieszkalem skorzystac.

Link: https://www.gpsies.com/map.do;jsessionid=96DDA6C148EF2A0C82607CC5917F4C5E.fe2?fileId=dvkggwktyizbzpno

5. dzień: PRZEMYŚL – MYCZKOWCE 07.07 17 – 69 km

Wstaję mocno połamany. Nic się nie przyznaję, ale materac w przyczepie był za miękki pod mój kręgosłup i trochę na tym ucierpiałem. Miło się więc zasypiało, poranek był gorszy. Wstaliśmy też nieco później, bo wczorajszy wieczór przebiegał w stylu mocno „przygranicznym”, więc głowy też były bardziej cięzkie niz zazwyczaj. Zebraliśmy się grubo po 10, kolejny dzień przywitała nas piękna pogoda, dlatego też bezstresowo ruszyliśmy dalej. No i to był ten dziwny dzień – rowery nie jechały. Po płaskim jak po grudzie, z górki z jakąś dziwnie małą prędkością, nieadekwatną do nachylenia, podjazdy – ani tyle. Nie był to wpływ procentów z poprzedniego wieczoru, nie było ich na tyle, żeby stracić siły do dalszje jazdy na rowerze. Pozniej rozwazalismy przyczynę, dlaczego przez dystans ok. 40km jechało nam się tak cieżko. Jedną z nich podpowiedzieli nam lokalsi- nie wiadomo ile w tym prawdy, ale w okolicach Arłamowa, Trójcy, Wojtkowej, czyli wsi, przez które przejeżdżaliśmy działa jakieś pole magnetycze, utrudniające poruszanie. Podobno nawet na jednym ze wzniesień samochód puszczony na luzie z górki, sam, bez dodania gazu z niej nie zjdedzie. Hmmm. To byl też ten dzień, gdzie złapałem gumę. Opona Maxxis Detonator niestety się zbuntowała, ból, że tylna, ta gorsza do zmiany. Teraz już wiem, że na wyprawy nie jeździ się na oponach 700x28c. Detonatory to super opony, ale do jazdy bez obciążenia i w 100% po asfalcie. Tak jak juz wspomnialem, zycie uczy, przed kolejną wyprawą zakładam Schwalbe Marathony Plus Tour 700x35c. Opone zmienilismy, mieliśmy na szczęście wszystko co potrzeba. Wszystkie niepowodzenia tego dnia wynagrodziły nam jednak piękne widoki Pogórza Przemyskiego. Nad Zalew Myczkowiecki dotarliśmy późnym popołudniem. Pole namiotowe prima sort, rewelacyjne kartacze na kolację.

Link: https://www.gpsies.com/map.do;jsessionid=96DDA6C148EF2A0C82607CC5917F4C5E.fe2?fileId=odeoqpbbjkcrynrp

6. dzień: MYCZKOWCE – RZESZÓW 08.07.17 – 111 km

No i ostatni dzień podróży. Poprzedniego wieczoru trochę pokropiło, to pierwszy deszcz podczas naszego wyjazdu. Namioty w końcu mogły zostać ochrzczone, test przeszły pomyślnie. Spaliśmy jednak dobrze, kemping w pełni spełnił nasze oczekiwania. Nie dość, że dobra kuchnia, to jeszcze czyste toalety z miękkim papierem, prysznice i do tego gniazdka elektryczne na zewnątrz, w bezpośredniej bliskości namiotów. Naładowani więc na 100%, pakujemy obóz i ruszamy w drogę – tym razem wieczorny nocleg planujemy w Krośnie, w którym mieszka Łukasz. Jako, że ja jestem z Rzeszowa, planowałem przespać się w Krośnie i nazajutrz wrócić do domu, trasa zweryfikowała jednak ten plan i wieczorem byłem już w domu z żona i córeczką. Przejeżdżamy mocno pagórkowatym terenem, przez Uherce Mineralne, Lesko, Sanok. W tym ostatnim robimy sobie dłuższy postój nad Sanem w okolicach Skansenu. W nogach już ok. 50km, do Krosna ok. 40. W Brzozowie zmieniłem plan, rozstaliśmy się w Łukaszem – on odbił na Humniska i Krosno, ja pojechałem prosto na Rzeszów. Stwierdziłem, że dobrze się jedzie i łyknę ostatniego pięćdziesiątaka w maksymalnie 3-4h. Tym samym nasza wspólna część wyprawy dobiegła końca,  a ja krajową „19ką”, przez Domaradz, Lutczę, Niebylec i Babicę dotarłem do Rzeszowa. Nie powiem, mocno zmordowany. Coś co jeszcze kiedyś wydawało mi się kosmosem, stało się faktem, przejechałem znad Zalewu Myczkowieckiego do Rzeszowa, obładowany po sufit, na rowerze -  w jeden dzień, nawet nie tyle, w kilka godzin! Dla kogoś to może być pestka, dla mnie to był na ten moment spory wyczyn i mimo zmęczenia, czułem się naprawdę zadowolony.

Link: https://www.gpsies.com/map.do;jsessionid=96DDA6C148EF2A0C82607CC5917F4C5E.fe2?fileId=fqfvpwyssnzetjwz

PODSUMOWANIE:  6 dni –  ok. 600km (555km trasy + ok 40km wyjazdy poboczne: szukanie noclegów, sklepy)  Trzy geograficzne krainy. Roztocze, Pogórze Przemyskie, Bieszczady (te ostetnie zostały jedynie „liźnięte”, ale trudno nazywać Myczkowce i okolice tamtejszego zalewu inaczej). Pięć kempingów, jedna złapana guma, piwo – „kilka”, miliony ziarenek piachu w napędzie, kilka lodów Magnum Double Chocolate, ze 3 kilo kabanosów, tysiące wspaniałych widoków, niezliczone godziny psychicznego luzu i spokoju, sporo różnych, ciekawych osób po drodze. Jak to stwierdziliśmy – takich atrakcji nie wysiedzisz nad basenem w Egipcie. To jest prawdziwe życie, chłonąć klimaty małych wiosek, poznawać,  rozmawiać z chłopami z ławeczek,  kontemplować naszą piękną polską przyrodę. I to wszystko jest tu, tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Wystarczy siadać i jechać, może nie do końca przed siebie. Zaplanować trasę, przynajmniej mniej więcej. Sprzęt nie jest najistotniejszy, choć ważny. Ważniejsze są jedna dobre chęci, dobry nastrój i pragnienie prawdziwego, niczym nie zmąconego odpoczynku. To była pierwsza nasza podróż rowerowa, ale już po powrocie, a chyba jeszcze w trakcie, wiedzieliśmy, że nie ostatnia. Połknęliśmy na dobre bakcyla turystyki rowerowej i w tym roku znów ruszamy ... teraz już trochę bardziej ambitnie i bogatsi o doświadczenia, już za kilka miesięcy czekają na nas Tatry-Pieniny- Beskidy!

Zdaję sobie sprawę, że nasza wycieczka (wyprawa to za duże słowo), to mała eskapadka w porównaniu do wypraw po Europie, czy innych kontynentach, oddała jednak w pełni ducha rowerowych wojaży, pozwoliła sprawdzić siebie, przetestować różnoraki sprzęt. Na forum pewnie już wszystko zostało powiedziane w tych kwestiach, niemniej gdyby ktokolwiek miał pytania o ten konkretny wyjazd  – pytajcie śmiało, postaram się odpowiedzieć na wszelkie pytania.

« Ostatnia zmiana: 12 Sty 2018, 13:11 marshalo »

Offline Mężczyzna wiki

  • Nie spać! Jechać!
  • Wiadomości: 1716
  • Miasto: Łódź
  • Na forum od: 28.01.2016
    • ekstremalna strona rowerowa
Brawo. Pierwszy dzień na forum i od razu mocne wejście. Jak widać smartfonem też można robić interesujące fotki.
rowerem na księżyc (100 %);  [wsie woj. łódzkiego - 49%]

Offline Mężczyzna marshalo

  • Wiadomości: 64
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 11.01.2018
    • Dookoła Podkarpacia
Dzięki! To był dylemat przed wyjazdem - aparat, czy kamera. Postawiłem na kamerę i dziś wiem, że to był dobry wybór - kolejny raz zrobiłbym podobnie. Telefonem można robić wystarczającej jakości zdjęcia, a jednak nie na tyle dobre filmy, co kamerą.

Offline Mężczyzna mb40

  • Wiadomości: 64
  • Miasto: Lublin
  • Na forum od: 24.07.2015
Gratulacje. Najtrudniejszy pierwszy raz, potem już z górki 

Offline Mężczyzna marshalo

  • Wiadomości: 64
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 11.01.2018
    • Dookoła Podkarpacia
Dziękuję bardzo! To chyba jak ze wszystkim  :D

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
fajny wypad w piękne rejony, pozdrawiam

Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1474
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
tysiące wspaniałych widoków, niezliczone godziny psychicznego luzu i spokoju, sporo różnych, ciekawych osób po drodze. Jak to stwierdziliśmy – takich atrakcji nie wysiedzisz nad basenem w Egipcie.
no to myślimy podobnie.
Bardzo trafne podsumowanie Waszej wyprawy. Pora na kolejne przygody  :)

Offline Remek

  • Wiadomości: 67
  • Miasto: Sulejówek
  • Na forum od: 31.01.2011
A ja stawiałbym na zdjęcia bo te które zrobiliście są b. ciekawe i do obejrzenia natychmiast. Nie wiem jak film niemniej wydaje mi się to zawsze bardziej skomplikowane
"Człowiek cywilizuje i trzebi dzikość na planecie Ziemia. To samo robi też we własnym wnętrzu: marzenia przycina do możliwości, plany do okoliczności, pomysły do konwenansu."
Czy tak musi być zawsze?

Offline Mężczyzna R_och

  • Talizman słońca 🌞
  • Wiadomości: 1767
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 16.03.2015
Startowaliście 1000 m ode mnie bez odmeldowania   ;)
Ps. Nie zmieniajcie działu. Dla Was to była wyprawa i tylko to się liczy.
W życiu nie chodzi o to, by przeczekać burzę a o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu.
- Gandhi

Offline Mężczyzna marshalo

  • Wiadomości: 64
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 11.01.2018
    • Dookoła Podkarpacia
@EASYRIDER77 - to prawda, o Roztoczu już wiele napisano, niby żadna egzotyka, było tam mnóstwo ludzi, ale to chyba taki region, który nigdy się nie znudzi. Dzięki ogromnej liczbie tras i możliwości, można go eksplorować wzdłuż i wszerz. Gdzieś kiedyś słyszałem, że to małe Mazury i w pełni się z tym zgodzę.

@Zbyszek - oj tak, tych kolejnych przygód już nie mogę się doczekać! Dzięki!

@Remek - to fakt, filmy z kamery pasuje obrobić, zmontować zanim się je upubliczni. Zdjęcie w zasadzie wrzucasz na stronę i po sprawie. Jest to dużo prostsze, dlatego na kolejnej wycieczce będę robił ich więcej, nie skupiając się już głównie na foceniu rowerów  ;)

@R_och - właśnie miałem początkowo dylemat z tym działem, ale niestety kapnąłem się po fakcie. Roztocze, Pogórze w towarzystwie wypraw do Japonii i Kenii - hmmm  ;) Tak jak piszesz, dla nas była to jednak duża sprawa i tak już zostanie. Przyznam, że przeczytałem szereg Twoich wpisów i bardzo mnie zainteresowały, zwłaszcza wycieczka po Jurze. Kiedyś na pewno zgłębię temat.

Offline Dream Maker

  • Wiadomości: 2851
  • Miasto: Baile Uí Mhatháin
  • Na forum od: 11.06.2011
Gdzieś kiedyś słyszałem, że to małe Mazury

A nie przypadkiem Bieszczady? :)
Do you have a dream? I'll make this dream come true. I'm... the Dream Maker

Offline Mężczyzna marshalo

  • Wiadomości: 64
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 11.01.2018
    • Dookoła Podkarpacia
Bieszczady są jedyne w swoim rodzaju i nieporównywalne  ;D

A kwestie podobieństw Roztocza i Mazur - jest ich chyba sporo. Tak na szybko - bogactwo lasów, pagórkowata rzeźba terenu, wąwozy, liczne zbiorniki wodne (wprawdzie nie jeziora, ale są  ;)), rzeczki - Tanew, Wieprz i ich dopływy, umożliwiające spływy kajakowe, duże przestrzenie, urokliwe miasteczka z bogatą historią, no i już subiektywnie - osobliwy klimat magicznej krainy  ;)

Offline Mężczyzna rufiano

  • Wiadomości: 1981
  • Miasto:
  • Na forum od: 03.02.2014
często słyszałem o porównywaniu roztocza do bieszczad :)
do mazur ? nie przypominam sobie :-\

no, ale od czego jest forum ;)

Offline Mężczyzna marshalo

  • Wiadomości: 64
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 11.01.2018
    • Dookoła Podkarpacia
rufiano, jesteś z Zamościa, nie wypada mi z Tobą polemizować w tej kwestii   :)

Coś pewnie poplątałem z tymi porównaniami  ;) - na pewno środkowa Lubelszczyzna w rejonach Poleskiego Parku Narodowego nazywana jest tamtejszymi Mazurami i pewnie wypowiedź, którą niegdyś słyszałem dotyczyła tamtej części województwa.

Porównanie Roztocza w odniesniu do Mazur ma jednak równiez swoje uzasadnienia, które przywołałem wyżej  ;) Osobiście widzę znaczne podobieństwa i wg mnie są one bardziej zbieżne, niż Bieszczad i Roztocza.



 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum