Czarny Marian dostał bagażnik oraz dwa bidony na widelcu (awesome) i pojechał dziś na dłuższą wycieczkę. To okazja do poczynienia kolejnych obserwacji.
1. Jeśli chodzi o prowadzenie, to ten rower przypomina bardziej MTB niż typowego Trekkinga. Jest dość nerwowy w prowadzeniu (może przez dość krótki mstek - 7cm) i nawet delikatne ruchy kierownicą pozwalają zmienić kierunek jazdy, co jest dość fajne na wertepach, natomiast na asfalcie trzeba pamiętać, że rower nie jedzie jak autobus. Ciekaw jestem jak kierownica będzie zachowywać się pod obciążeniem.
2. Trochę obawiałem się przesiadki na barana, ale w tej chwili mogę powiedzieć, że kocham tę kierownicę! Ręce układają się w bardzo naturalnej anatomicznie pozycji, a multum możliwości chwytu sprawia, że dłonie się nie męczą. Trochę bałem się o nadgarstki (sztywny wideł) ale o dziwo nie odczułem najmniejszego bólu (a po drodze miałem trochę asfaltu o jakości: jak po bombardowaniu). Dobrej jakości owijka oraz stalowy wideł pochłaniają większość drgań. Na kocich łbach jest trochę gorzej, ale i tak nie ma dramatu.
BTW. kiera jest lekko rozgięta na dole, ale nie jest to typowy "dirt drop", jak np. Salsa Woodchipper. Rozchylenie jest minimalne.
3. Siodełko WTB Volt Sport jest bardzo przyjemne. Po 75 km nie zarejestrowałem najmniejszych oznak bólu tyłka, co dobrze wróży na przyszłość. Rowek pośrodku i dwa "półdupki" podpierają pupkę w newralgicznych miejscach. Jest t0akie średniotwardomiękkie- mększe od siodła, które miałem w MTB ale też nie zapadam się w nie jakoś mocno. I nieźle tłumi drgania.
Ogólnie ciągle tylko chwalę i chwalę ten rower, ale co poradzić, że póki co wszytko mi się w nim podoba. Wiadomo, że nie będzie na drodze zrywny jak szosa, ani nie mozna na nim szaleć w terenie jak na MTB, ale też nie oczekiwałem tego od Marina FC. To taki wszędołaz, mocno kompromisowy, ale własnie taki miał być i szalenie przypadł mi do gustu