No to w ramach uzupełnienia tego co pisałem dodam jedynie, że przejechałem w Rumunii, łącznie rowerem i samochodem, jakieś 7 tys km. Były to oczywiście różne drogi, od szutrowych po autostrady. Z pozycji rowerzysty najgorsze dla mnie były dwa odcinki Deva - Sebes - Sybin i Sebes - Alba Iulia, z ogromnym ruchem w obu kierunkach, z zanikającym i wąskim pasem pobocza na wielu fragmentach. Wyjątkowo parszywą historię miałem na jednym ze wzniesień przez Miercurea Sibiului na drodze nr 1, gdy podczas kilkusetmetrowego zjazdu wyprzedzająca mnie ciężarówka z przyczepą, zbyt szybko zaczęła zjeżdżać do prawej krawędzi drogi (to samo przytrafiło mi się ostatnio podczas zeszłorocznej edycji Hulaki, na zjeździe do Krościenka...). O mały włos, a zostałbym zmieciony z drogi przez przyczepę i wszystko rozegrało się na przysłowiowe centymetry. Poza tym znając mentalność Rumunów oraz sposób ich jazdy samochodem, wiedziałem czego się spodziewać na drogach. Zdecydowanie zalecam, z podkreśleniem na ZALECAM ;-), unikanie jak ognia przyjmowania postawy przegranej i manifestowania jej jazdą jak najbliżej prawej krawędzi drogi. Jest ona skrajnie niebezpieczna dla rowerzystów. Ortodoksyjnie stosowałem się więc to zasady 0,8-1 m od prawej krawędzi, co skutkowało tym, że ustawiał się za mną łańcuszek samochodów i nikt nie wciskał się na trzeciego. Wymaga to żelaznej konsekwencji, na początku trochę odwagi, ale ta metoda jest najlepsza. Rumunii jeżdżą szybko, ale kompletnie nie dziwią ich zawalidrogi w postaci prowadzonych drogą krów, furmanek z sianem, traktorów, nieoświetlonych rowerzystów etc. Owszem, będą trąbić, ale to akurat robią cały czas, niekiedy na wiwat, niekiedy by zrugać, niekiedy by ostrzec. Skoro w ich kodeks postępowania na drodze wpisany jest pośpiech, ktoś kto anemicznie i bez wpychania się próbuje wjechać z podporządkowanej drogi, to oznacza to po prostu, że nie zależy mu na czasie!. Skoro zostawiasz mi prawie cały wolny pas, to nim pojadę! Skoro jedziesz na rondzie wewnętrznym pasem, nie ma bata, byś wpadł na pomysł by pojechać z niego na wprost (w tym elemencie są nieomal w 100% przewidywalni). Ciężarówki zachowywały się względem mnie bardzo bezpiecznie własnie chyba dlatego, że zajmowałem im ten pas. Trąbienie następowało grube 10 -15 sekund przed wyprzedzeniem, miałem więc czas by ocenić jak wygląda sytuacja na lewym pasie przede mną: czy jegomość będzie się wciskał (ani razu tak nie było), czy jednak, trąbi bym wiedział, że się zbliża. Zdecydowanie gorzej było z osobówkami, ale i tak, zasada 1 m z prawej do minimum pozwoliła mi uniknąć dziwnych sytuacji.