Co do baranka wydaje mi się, że jestem w stanie się do niego przyzwyczaić, bardziej martwi mnie inny kąt widzenia - wydaje mi się jakbym w tej pozycji miał mniejszy kąt widzenia niż na trekkingu i przy podjeżdżaniu do skrzyżowań nie czuję się pewnie.
Sprawa, która trochę bardziej mnie nurtuje to lakier, pomimo praktycznie zerowego przebiegu mam już kilka ubytków "do żywego". W starym rowerze, przez ostatnie 3 lata z przebiegiem 16,5 TKM mam niewiele więcej podobnych uszkodzeń (jak coś tylko drobne przetarcia, ale nie do samego materiału ramy). Zastanawia mnie czy to kwestia dobrego lakieru w Kross'ie nakładanego proszkowo czy słabego w Breezer'ze. Poniżej kilka przykładów nowo nabytych "szram":
Rower mi się bardzo podoba. Bardzo mi się też podobają fotki z początku tematu. Jeśli chodzi o ubytki lakieru, to trudno mi ocenić ich wielkość. Jeśli są wielkości np. łebka zapałki, to lakier mi się wydaje dość gruby, co może skutkować jego małą elastycznością. Z drugiej jednak strony, niepokoi słaba przyczepność do podłoża.Ja tam bym nie dramatyzował, tylko jeździł ile wlezie bez nadmiernej troski. Kupiłbym jakiś samochodowy lakier zaprawkowy w podobnym kolorze i co parę dni bym paćkał nowe odpryski. Za rok, dwa, trzy, albo więcej, można przecież zmienić lakier. Ważne, żeby nie dopuścić do głębokiej korozji, która mogłaby osłabić materiał. Moim zdaniem, lekkie blizny nie pozbawiają roweru urody. Lubię oznaki intensywnego użytkowania.
No właśnie. "rower, to nie samochód"Kto by się przejmował lakierem w samochodzie..