A jeśli wymagasz od drugiej osoby by z Tobą była, bo na to liczyłeś, bo Ci kiedyś obiecała, to jesteś wobec niej fair? Nie sądzę.
Nie wytrzymię O czym Wy rozprawiacie. W Urzedzie jest inny tekst przysięgi/przyrzeczenia. Emes, (czysto teoretycznie) gdybyś nie brał slubu koscielnego, to w Urzędzie nie przysięgasz dozgonnej wierności itd. Nie obeicujesz być do konca zycia przy partnerce. Czemu rozpatrujecie tylko przysięgę kościelną?
Cytat: Viracocha w 27 Lut 2018, 23:58A jeśli wymagasz od drugiej osoby by z Tobą była, bo na to liczyłeś, bo Ci kiedyś obiecała, to jesteś wobec niej fair? Nie sądzę.Tak, jestem fair.Bo obietnica wspólnego życia to nie umowa o zakup worka kartofli, które można zwrócić jak się nam odwidzi. Taka obietnica oznacza zobowiązanie do wielkiej troski o relację, a gdy coś się psuje to bardzo długą walkę o jej naprawę, a nie dupę w troki i do widzenia - bo tak mi wygodniej.
Tylko zdaję sobie sprawę, że osób, które tak myślą coraz mniej jest na świecie - stąd i właśnie mamy bardzo dużą liczbę rozpadających się związków
Emes, (czysto teoretycznie) gdybyś nie brał slubu koscielnego, to w Urzędzie nie przysięgasz dozgonnej wierności itd. Nie obeicujesz być do konca zycia przy partnerce. Czemu rozpatrujecie tylko przysięgę kościelną?
No oczywiście, są inne umowy. Przecież nie napisałem, że każdy rodzaj ślubu to dożywocie
Czemu rozpatrujecie tylko przysięgę kościelną?
PS. I na pewno jeszcze zaraz emes wyjedzie z libertarianizmem
W sumie niezbyt ciekawa historia, może ktoś ma jakąś lepszą
Hipek, ja ogólnie tej dyskusji nie rozumiem. Miałam nadzieję, ze tu będą utyskiwania i narzekania na złe partnerki, które nie pozwalają wyjść na rower, może nawet chamsko przebijają koła przezd wycieczką żeby zatrzymać męża w domu i tym podobne opowieści. Zamierzałam się porozkoszować takimi historiami, a tu dyskusja jednak w niezrozumiały dla mnie sposób zdryfowała na przysięgi małżeńskie i w dodatku kościelne PS. I na pewno jeszcze zaraz emes wyjedzie z libertarianizmem
Ja lepszych nie mam. U mnie to wygląda tak:Ona: Chodź na rowerJa: Nie chceeeeee mi sieeeeeeee...
Hmm, mi kiedyś jedna dziewczyna powiedziała: "góry albo ja". W sumie niezbyt ciekawa historia, może ktoś ma jakąś lepszą