Autor Wątek: Plan treningowy - ultramaratony polskie  (Przeczytany 8024 razy)

Offline Mężczyzna Mateusz105

  • Wiadomości: 26
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 02.05.2018
Dzięki za odpowiedzi  ;)

Póki co oponę szlag trafił, więc mam nieplanowaną przerwę do środy jakoś.

Cześć Mateusz,

Ja również przygotowuje sie do maratonu, w tym roku MP i jak przeżyje to z chęcią kolejne coraz cięższe będę chciał przejechać.

Specjalnie nie trenuje nic nie rozpisuje, dojeżdzam do pracy rowerem, po pracy jak mam jeszcze siły to cisnę na niemcy i wracam przez nie do domu robiąc 60-100 km.

W weekendy jak sie zbiore to jakieś dłuższe trasy 100-200km.
W tamtym roku po pracy wybrałem się na Hel, 413 km i 20h samej jazdy + około 5h przerw ale bez spania i dało rade, jechałem z dwiema tylnymi sakwami crosso, myślę że jedna by starczyła.

Tak jak koledzy przedemną radzą, jeździj ile sie da, to przede wszystkim ma sprawiać frajdę :) rozpisywanie tego na dni/dystanse/posiłki to chyba zabawa dle profesjonalnych kolarzy większość tutaj wsiada i jedzie a im wiecej jeździ tym wiecej jest potem w stanie przejechać.

Pamiętaj też że jazda na żywo w ruchu ulicznym różni sie od jazdy na stacjonarnym rowerku na siłowni, jak chcesz jeździć maratony to lepiej się przyzwyczajać do  warunków drogowych omijania dziur, szalonych kierowców i jazdy w nocy i przede wszystkim ciekawszych widoków :)




No właśnie tego boję się najbardziej, tzn tych "szalonych kierowców".

Weekendy mam wolne, więc jakbyś miał chęci i ochotę to można by było zorganizować jakąś wyprawę ( np. Szczecin - Świnoujście- Szczecin). Ja co prawda znajomych rowerowych nie mam, ale może ktoś by się jeszcze na forum ze Szczecina znalazł ;)

Szczerze sam to do Schwedt, Uckermunde jeżdżę i to tylko na niemieckiej stronie (gdzie samochód widać średnio raz na godzinę ;D ). Poza tym nawet nie wiem jak się do takich wypraw zabrać, tzn co najpotrzebniejszego spakować, w co koniecznie się zaopatrzyć (tzn. co kupić), itp, itd.

Offline Mężczyzna memorek

  • Wiadomości: 2682
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 12.05.2007
Poza tym nawet nie wiem jak się do takich wypraw zabrać, tzn co najpotrzebniejszego spakować, w co koniecznie się zaopatrzyć
Ale Świnoujście to nie jest koniec świata :-) Jeśli jeździsz do Schwedt, to dla Świnoujścia potrzebujesz tylko trochę więcej kanapek na drogę. I już. Jak się kanapki skończą, to po drodze jest trochę sklepów i stacji benzynowych.

Marek

Offline Mężczyzna olo

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 7081
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.02.2011
Co do samego Spinningu - po pewnym czasie regularnych treningów (np 2 razy w tyg) zwiększ objętość do dwóch godzin na jeden trening i raz w miesiącu „maraton” 3 godziny.

Czym więcej jeżdżę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że powinno się raczej trenować głowę niż nogi, bo to wszystko w niej siedzi. Oczywiście, są pewne limity, nie mam możliwości, siły, potencjału jak np Tomek i ot tak tego nie przeskoczę, tak samo jak ktoś kto zaczyna jeździć na rowerze nie przeskoczy braku wyjechanych kilometrów.

Natomiast gdy już ma się przejechane na karku 80 tysięcy km przez kilka lat, zaliczonych kilka ultramaratonów, kilka ciężkich nocy, to okazuje się, że o powodzeniu decyduje pewność siebie, zadziorność, umysł potrafiący schować gdzieś te myśli, które mówią że coś boli i fajnie byłoby zwolnić, a nie to czy robiłem i jakie robiłem treningi. Rok temu Wax nie jeździł na rowerze wcale, przyjechał na trudny Maraton Podróżnika i wykręcił świetny wynik, dla mnie sfera raczej marzeń. Oczywiście, Wax ma ogromny potencjał fizyczny, ale coś go uruchamia.

Niektórzy mają potencjał kolarski (mierzony w Watach), inni mają niesamowity potencjał psychiczny, najlepsi mają jedno i drugie, najgorsi nie mają ani tego ani tego. Niektórzy realizują kolejne plany treningowe kolarskie, a czasem potrzeba się po prostu skatować psychicznie: wyjść na nocne 200 km w deszczu, jechać cały dzień pod wiatr, dać sobie kilka pretekstów do wycofania się i z tego nie skorzystać.

Co do treningu kolarskiego: moim zdaniem mocno niedoceniane jest przygotowanie do ultramaratonów poprzez jazdę w terenie. W terenie zmęczenie przychodzi szybciej, ciało dostaje mocno w kość, a głowa domaga się by kolejne wertepy przejechać wolniej i spokojniej. Osobiście dla mnie szosa jest nudna, mam na myśli takie wyjścia na 2-3 godziny (a już nie daj Boże wedle jakiejś rozpiski treningowej), wolę ten czas spędzić w lesie i tam się zmęczyć niż kręcić kolejne kółka po okolicznych asfaltach.
Cytat: Hipek
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.


Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Można jeszcze zamieszkać w górach i mieć ten spokój, że nawet w 2-3 godziny na szosie uda się skatować ;)

Jestem człowiekiem nie cierpiącym na zazdrość, ale jak mi w Alpach pewien Szwajcar powiedział "wyszedłem z domu i zrobiłem pętlę: 130km, 3 przełęcze i 2000m podjazdu", to coś mi w duszy pękło.

Offline Mężczyzna Elizium

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 6061
  • Miasto: Bnin
  • Na forum od: 17.03.2013
    • Klasyka w niedzielny poranek
Mateusz pisze o jeżdżeniu w limicie, co więcej, ma problemy zdrowotne, więc te górki na razie to sobie może odpuścić. Na BBT, skoro to plan na "za dwa lata" górek nie ma praktycznie wcale, większe znaczenie dla niego będzie miała równa jazda z minimalizowaniem postojów, niż robienie łydy na górki. Jest ileś imprez w sezonie, w tym łatwy tegoroczny MP, więc warto zacząć od takich imprez, by zobaczyć, jak sobie głowa poradzi z jazdą przez min. 24h.

A skoro MRDP jest dopiero w 2021, to zdążysz sobie pojeździć po naszych górach. Bo bez tego jechać dookoła Polski chyba nie powinieneś...
Absurdalny Eli

Hipek: "Starość to wg mie coś takiego że marudzisz jak to jesteś słaby i w ogóle, a potem wciągasz na lajcie podjazdy 25% i elo"

Offline Kobieta linuś

  • Wiadomości: 279
  • Miasto: Lubin
  • Na forum od: 01.01.2018
Co do samego Spinningu - po pewnym czasie regularnych treningów (np 2 razy w tyg) zwiększ objętość do dwóch godzin na jeden trening i raz w miesiącu „maraton” 3 godziny.

Czym więcej jeżdżę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że powinno się raczej trenować głowę niż nogi, bo to wszystko w niej siedzi. Oczywiście, są pewne limity, nie mam możliwości, siły, potencjału jak np Tomek i ot tak tego nie przeskoczę, tak samo jak ktoś kto zaczyna jeździć na rowerze nie przeskoczy braku wyjechanych kilometrów.

Natomiast gdy już ma się przejechane na karku 80 tysięcy km przez kilka lat, zaliczonych kilka ultramaratonów, kilka ciężkich nocy, to okazuje się, że o powodzeniu decyduje pewność siebie, zadziorność, umysł potrafiący schować gdzieś te myśli, które mówią że coś boli i fajnie byłoby zwolnić, a nie to czy robiłem i jakie robiłem treningi. Rok temu Wax nie jeździł na rowerze wcale, przyjechał na trudny Maraton Podróżnika i wykręcił świetny wynik, dla mnie sfera raczej marzeń. Oczywiście, Wax ma ogromny potencjał fizyczny, ale coś go uruchamia.

Niektórzy mają potencjał kolarski (mierzony w Watach), inni mają niesamowity potencjał psychiczny, najlepsi mają jedno i drugie, najgorsi nie mają ani tego ani tego. Niektórzy realizują kolejne plany treningowe kolarskie, a czasem potrzeba się po prostu skatować psychicznie: wyjść na nocne 200 km w deszczu, jechać cały dzień pod wiatr, dać sobie kilka pretekstów do wycofania się i z tego nie skorzystać.


Rzeczywiście, trening głowy jest niezmiernie ważny, wydaje się, że o wiele bardziej niż wytrenowanie mięśni. Czy ilość przejechanych km jest aż tak istotna? Raczej ogólne wytrenowanie. Psychika potrafi zdziałać cuda.  Nie tylko na ultramaratonach, po prostu wszędzie. Zauważam to - z autopsji, jak zapewne wielu z nas. Jestem początkująca w długodystansowej jeździe, dla wielu jestem laikiem, ale wytyczyłam sobie pewne cele. Cele stopniowe, które zaczęły kształtować mój charakter. Mimo bardzo napiętego dnia i dość sporej ilości różnych obowiązków staram się wyłuskać w tygodniu choć chwilę na rower bądź basen, a w weekendy obowiązkowa realizacja km zaplanowanych na dany dzień. Oczywiście życie nie składa się wyłącznie z roweru, trzeba pracować, wywiązywać się ze swoich obowiązków, czasami odpocząć. Ale konsekwencja, którą w sobie buduje na dość mocnym fundamencie powoduje to, że bardzo wierzę, że wszystko to co zaplanowałam - powiedzie się. Nieistotne jest już to, czy jade pod wiatr, czy w mżawce, śniegu, bądź deszczu.  Czy pod górę, czy z górki...
Przyjmowanie wszystkiego ze spokojem, takim jakim jest - to wielka sztuka. Zaradny zawsze sobie poradzi.   Cieszę się, że się "wyrabiam" psycho-fizycznie ;)
:icon_smile2:
  :icon_smile2:
To było dla mnie jak olśnienie.

Offline Mężczyzna lordChaos

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: skierniewice
  • Na forum od: 10.12.2017
Ja zacząłem jeździć w zeszłym roku... Tzn. szosę kupiłem w 2014, tylko miałem trzy lata przerwy na zabawę z dzieckiem i podchowanie go ... I tak jak Olo wspomniał myślę, że jednak głowa to więcej niż talent ... Sam w tym roku zrobiłem PW, co prawda mały dystans, ale było to moje pierwsze 200, pierwsze 250 km ciągiem... I wykręciłem w miarę poprawny wynik, bo było to koło 9h brutto...  Nie przygotowywałem się jakoś szczególnie, tzn. raz w miesiącu robiłem 100 km, a tak maxymalni3 po 60-70 km, ale jednak myślę, że większość to głowa ... Sam na tym maratonie popełniłem N błędów logistycznych, rzeczy niepotrzebnie wziętych etc. ale jak na debiut jestem zadowolony ... myślę, że dłuższe dystanse to jeszcze większa zależność najpierw głowa, później noga ...

Offline Mężczyzna Mateusz105

  • Wiadomości: 26
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 02.05.2018
Dzięki za rady. :)

Z tego co przeglądam forum to muszę zaopatrzyć się w sprzęt, którego nie mam (torby/sakwy - a jak sakwy to bagaznik, pożądane światło do jazdy w nocy, namiot, itp).
Wiadomo, wszystkiego naraz nie kupie, ale na początek jakieś torby/sakwy by się przydały. A to już spory wydatek, bo chciałbym inwestować w dobry sprzęt :)

Co do samej jazdy kiedy mam ochotę..
Narazie nie mogę sobie pozwolić na takie spontaniczne wypady "gdzie mnie oczy poniosą", bo to żona pracuje, syn jeszcze do przedszkola nie chodzi, córka ma 5 lat.
Poza tym "chory królik" ze mnie jak się nie zmęcze, albo nie poćwicze. Taki typ ;p
Dlatego po przeanalizowaniu całego tygodnia mam czas na rower :
* cały tydzień dojeżdżając do i wracając z pracy,
* pon,wt,śr po pracy którą kończę zazwyczaj 19-20 do późna
* sobota cały dzień ( nie zawsze cały, wiadomo czas dla rodziny też trzeba znalesc)
* niedziela do 15.

Także tak to wygląda.
Przynajmniej wiem już jak WY przygotowujecie się do takich maratonów.
Tak jak już tutaj było napisane  "Żeby jeździć, trzeba jeździć" ale trzeba mieć też czas, a ja póki co muszę go sobie zaplanować. Ale wiem, że tragedią nie bedzie jak raz czy 2 nie wyjdę, albo że wykrecę mniej km w tygodniu. :)

Wiem, że 8-10 czerwca jest Maraton Podróżnika, ale nawet jakbym chciał się na niego wybrać to zapisy są już zamknięte od dawna :)
« Ostatnia zmiana: 12 Maj 2018, 23:38 Mateusz105 »

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Na maratony to zdecydowanie torby. W takiej kolejności:

  • do głównego trójkąta, pod górną rurę — taka torba łączy łatwy dostęp i dużą objętość, chyba że masz jakąś bardzo małą ramę i zabraknie miejsca na bidony (wtedy pomyśl o plecaku z bukłakiem). Tam wepchniesz jedzenie, wiatrówkę, zapasowe baterie, podstawowe narzędzia.
  • tankbag — jako miejsce na telefon i portfel. Na ten pierwszy zawsze miej wodoszczelny woreczek albo prezerwatywę (serio), nie ważne jak wodoszczelny wg producenta jest sam tankbag.
  • podsiodłówka — najbardziej pojemna ale najtrudniejszy dostęp, wymagający zatrzymania się. Tam wsadzisz ciuchy na noc, śpiwór, folię NRC, zapasową oponę, słowem: wszystko co i tak wymaga postoju dłuższego niż minuta. Podsiodłówka spełnia też funkcję błotnika.

Offline Mężczyzna Mateusz105

  • Wiadomości: 26
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 02.05.2018
Ramę mam w rozmiarze L (tak podaje dane decathlon). Mam 182 cm i dla mnie jest ona ok. Miejsca przy zamontowanych 2 bidonów jeszcze jest. :)
Też myślałem, żeby właśnie od tych 2 toreb zacząć, ale chciałbym coś do przewiezienia jedzenia do pracy (stąd pomysł o sakwach).

Offline Mężczyzna lordChaos

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: skierniewice
  • Na forum od: 10.12.2017
Pytanie jakie maratony, do 500 km, ja bym jechał bez żadnych toreb ...

Offline Mężczyzna olo

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 7081
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.02.2011
Jakąś torbę trzeba zawsze mieć, no bo przecież gdzieś trzeba schować narzędzia, ciuchy do jazdy na noc, coś do jedzenia. Oczywiście objętość tego bagażu zależy już od danego zawodnika i pogody. Podczas kwietniowych maratonów noce potrafią być bardzo zimne, a przy tym są dużo dłuższe w porównaniu do tych rozgrywanych w lipcu.

Inna sprawa to już indywidualne podejście zawodników. Niektórzy jadą niemal na lekko, inni komfort psychiczny mają dopiero wtedy gdy spakują więcej ubrań. Niektórzy mają do jedzenia tylko kilka żeli i batonów, inni podsiodłówkę wypchaną kanapkami. Niby trzeba więcej wieźć, ale za to mniej się zatrzymywać. Ilu zawodników tyle różnych podejść do tematu, każdy musi wypracować optymalny system dla siebie.
Cytat: Hipek
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.


Offline Mężczyzna Mateusz105

  • Wiadomości: 26
  • Miasto: Szczecin
  • Na forum od: 02.05.2018
Na ten początek mając w torbie kurtkę wodoodporną, dodatkowe kanapki i inne jedzenie, butle wody i resztę która byłaby potrzebna, byłbym poprostu spokojniejszy.
Nie mówię tu o zabieraniu całego mieszkania, ale jak miałbym zadbać o komfort psychiczny to wolałbym mieć i nie potrzebować aniżeli nie mieć i potrzebować. :) (np. drugiej dętki).
Napewno z czasem, gdy nabiore doświadczenia na 500 km wystarczą 2 bidony, bo za całą resztę zapłacę kartą "Mastercard" - jak w tej reklamie. Ale do tego z tego co czytam komentarze trzeba nie tygodni a lat eksperymentów i doświadczenia.

Offline Mężczyzna Hipek

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 4866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 18.08.2011
    • Hipcia i Hipek
Lepiej mieć - coś do ubrania. Dętka i narzędzia to standard i zawsze powinien być przy rowerze. Ale jeśli w przypadku deszczu zamiast się ubrać będziesz musiał ubierać się w wyżebrane worki na śmieci, to potrafi to wpłynąć negatywnie na nastawienie do dalszej jazdy. Zwłaszcza, że kartą Mastercard możesz zapłacić za wszystko, pod warunkiem, że sklep z tym "wszystkim" jest akurat otwarty. A nie każdy sklep jest czynny 24 h.
martwawiewiórka [14:51]: sól kolarstwa, co to takiego?
Elizium [14:52]: spacer z rowerem po górach

Mijah: (...)przy okazji dowiedziałem się czegoś co zmieni moje życie. Oznaczenie podjazdu HC to nie hardcore, tylko hors catégorie.

Offline Mężczyzna Raphael

  • lubię płynąć pod prąd i jechać pod wiatr...
  • Wiadomości: 281
  • Miasto: Garbatka-Letnisko
  • Na forum od: 07.10.2014
Ramę mam w rozmiarze L (tak podaje dane decathlon). Mam 182 cm i dla mnie jest ona ok. Miejsca przy zamontowanych 2 bidonów jeszcze jest. :)
Też myślałem, żeby właśnie od tych 2 toreb zacząć, ale chciałbym coś do przewiezienia jedzenia do pracy (stąd pomysł o sakwach).
Moim skromnym zdaniem kupno sakiew specjalnie pod ultramaratony jest raczej złym pomysłem. Sakwy na ultra zdarzają się lecz wg. mnie są pochodną tego że startujący turysta rowerowy w drodze naturalnej ewolucji ;) postanowi spróbować swoich sił w ultra. Sam w BBT 2014 roku startowałem z bagażnikiem i sakwą. Potem zacząłem dopiero optymalizować bagaż pod kątem było nie było wyścigów... W tej chwili jeżdżę tak jak na załączonym obrazku. Na ultra typu BBT spokojnie wystarcza. Tylna rolowana torba na zdjęciu jest zapakowana w jakichś 60%. Do pracy również w tym wożę śniadanie i obiad. Rezerwa miejsca jest jeszcze duża.


Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum