Tak, tak, ta forumowa zaraza i mnie dopadła.
Broniłem się długo, ale w pewnym momencie pojawiła się myśl: „A może by tak zacząć
zaliczać zwiedzać gminy”? Złapałem gminnego bakcyla i ruszyła maszyna…
Po co ten wątek? Jestem dopiero na początku tej drogi, a już widzę, jak ulotna jest pamięć. Wystarczy kilka tygodni, by szczegóły wycieczek się zacierały. A chciałbym to jakoś zachować. Swoje subiektywne wrażenia i obiektywne informacje. Może komuś się przydadzą, może ktoś coś z tego wyłowi dla siebie. A i ja będę miał to lepiej uporządkowane. Czarno na białym.
Na pisanie obszernych relacji z wycieczek to się nie nadaję. Nie umiem, nie mam czasu ani talentu. Z każdego jednak wyjazdu coś zostaje. Jakieś zdjęcie, informacja o widzianych obiektach, wrażenie z drogi. I to chciałbym wrzucać tutaj, do jednego zbiorczego wątku. I nie wiem, czy regularnie. Bo może nie zawsze będzie o czym pisać? Jak to pisał niedawno Wilk, 2/3 tych gmin to d..y nie urywa. Zobaczymy. O ile mi zapału starczy.
Jak jeżdżę? Rowerem mtb. Trasa prawie zawsze z jakimś udziałem terenu, bo tak lubię. Wiem, że nie jestem w stanie dorównać wielu osobom z tego Forum w kwestii szybkości przyrastania dorobku gminnego. A skoro nie da się szybko, to chciałbym, żeby chociaż było ciekawie. Układając trasę wycieczki bardziej mnie interesuje to, co na niej zobaczę, niż ilość odhaczonych gmin. I ma być przyjemnie, bo te gminy to nie za karę. Moje trasy są jednodniowe. Jeżdżę na lekko. Tak to wygląda teraz, a jak będzie ewoluować w przyszłości? Tego na razie nie wiem.
Na początek wycieczka z ostatniej soboty 09.06.2018 na Mierzeję Wiślaną. Przejechane gminy:
Stegna,
Sztutowo,
Krynica Morska.
Ślad wycieczki:
https://ridewithgps.com/trips/24134396Galeria:
https://photos.google.com/share/AF1QipO8X66tP2cGpwtLYPlXW8qIrGT6UqGoHI4yk3xfQe75N1lNPPYiLYMvJAfOq48LAw?key=NzRDM1RYX2JlMHdlSGgwWHg1cHZueHg4dlR2Snd3Wycieczka rozpoczęła się i zakończyła na lewym brzegu Przekopu Wisły w Świbnie. W obie strony przez Wisłę przeprawiłem się
promem. Prom nie kursuje zimą. Sezon kursowania promu nie jest dokładnie ustalony. Zaczyna się któregoś kwietnia. Ale nie co roku w tym samym terminie. Kiedy kończy jesienią? Tego nie wiem. Za przewiezienie pobierana jest obecnie opłata 5 zł/rower+rowerzysta.
Plan był taki, by w celu uniknięcia jazdy z samochodami po ruchliwej drodze wojewódzkiej, w tamtą stronę pojechać do Krynicy Morskiej pieszym żółtym szlakiem Jantarowym. Jest on naniesiony na
mapę UMP. Jednak plan sobie, a życie sobie. Kiedy wyjeżdżałem z Mikoszewa, szlak ten wyprowadził mnie na wygodną leśną drogę bitą. Twarda, gładka jak asfalt i dość równa nawierzchnia, bez śladu piasku pomimo trwającej suszy i upałów. Po chwili jednak znaki szlaku skręciły z drogi na jakąś wąską, piaszczystą ścieżkę, wiodącą przez zarośla pełne komarów. Nie bardzo podobała mi się ta zmiana, kiedy więc szlak po jakimś kilometrze ponownie wrócił na ten bity trakt, to już się go trzymałem do końca. Czyli do skrzyżowania z DW 501 w Sztutowie, nieopodal obozu koncentracyjnego Stutthof. Polecam tę drogę jako dobrą alternatywę dla DW 501 między Mikoszewem i Sztutowem. Lasu cień, ptaków śpiew i samochodów brak.
W Sztutowie wyszedłem na plażę, żeby sobie popatrzeć na morze i zdziwiłem się, jaki twardy w tym miejscu był piasek na brzegu. Spróbowałem po nim jechać i jechało się bardzo wygodnie, jak po przyzwoitej drodze gruntowej. Trochę mnie to zaskoczyło, bo zimowej jazdy po plaży już próbowałem, ale nie zdawałem sobie sprawy, że da się tak i latem. Jechałem więc dalej. Szerokość opon w rowerze 2,25”. Na węższych może nie byłoby tak komfortowo, ale też pewnie by się dało.
Ludzi na plaży było niewiele. Poza małym obszarem większego zagęszczenia w Sztutowie i Kątach Rybackich, na plaży co jakiś czas trafiały się pojedyncze osoby. Zagęściło się dopiero w Krynicy Morskiej, ale tam też pogorszyły się warunki do jazdy, więc zszedłem z plaży.
Cała ta jazda po plaży to był dla mnie największy i nieoczekiwany gwóźdź programu całego dnia. Miałem z tego ogromną frajdę. Orzeźwiająca bryza we włosach, niosąca zapach morza. Szum fal i chrzęst rozgniatanych pod kołami muszelek. Po drodze kilka stad kormoranów przesiadujących na brzegu. Dla mnie rewelacja. Przejechałem tak 18 km.
Ponownie spróbowałem jeszcze jazdy plażą przed samą granicą z Rosją. Ale to już była porażka. Piasek był tam bardziej grząski, jechało się ciężko i tylko zapiaszczyłem napęd. Naśladowania mnie w tym miejscu nie polecam.
Na Mierzei Wiślanej są dwie wieże widokowe. Pierwsza z nich, na Wielbłądzim Garbie, znajduje się jakieś 2 km za Krynicą. Ścieżka odchodząca od DW 501 jest oznakowana. Miejsce to jest chyba dość popularne, bo po drodze mijałem dużo osób, a u wylotu ścieżki czekał melex, który tu chwilę wcześniej przywiózł grupę ludzi. Pierwszy odcinek ścieżki da się jechać/wpychać rower, ale dalej jest długi odcinek schodów. Ja swój rower do góry wniosłem, ale z sakwami to już się nie da. Widok z wieży trochę mnie rozczarował. Niezbyt imponujący i mocno ograniczony drzewami.
Druga, moim zdaniem dużo fajniejsza wieża widokowa, jest jakieś 4 km dalej w kierunku granicy. Zbudowana została w zeszłym roku, ścieżka odchodząca do niej od głównej szosy nie jest oznakowana i da się ją przejechać/wepchać rower. Widok z wieży dużo ładniejszy, niż z Wielbłądziego Garbu. I chyba jeszcze mało kto o niej wie.
Kolejnym fajnym miejscem widokowym na Mierzei jest klif nad Zalewem. Znajduje się on 2 km przed Nową Karczmą (nazwa Piaski jest już chyba nieaktualna). Miejsce to można znaleźć analizując mój ślad. Dosłownie dwa kroki od szosy. Ładny, szeroki widok na Zalew. Widać leżący na przeciwległym brzegu Frombork. Kawałek dalej szosą w stronę granicy jest widoczne zejście na plażę pod klifem.
Szosa prowadząca z Krynicy Morskiej w kierunku granicy. Tłoczno na niej nie było, ale ruch jednak spory. Zdziwiło mnie, ile ludzi jeździ drogą prowadzącą do nikąd. Świadomość granicy z Rosją chyba jednak działa na wyobraźnię.
Krynica Morska. Fakt, że pogoda od dłuższego czasu jest letnia, ale to dopiero pierwsza połowa czerwca. A ludzi pełno. Lody, gofry i budki z pamiątkami. Kicz, kicz, kicz. Nie chcę się przekonywać, jak tu będzie w czasie wakacji. I na DW 501 prowadzącej do Krynicy. Nie lubię tłoku.
Droga powrotna przez Przebrno wiodła mnie trochę opłotkami. Momentami były to prawie bezdroża, ale bez problemu do przejechania rowerem. Miałem wrażenie, że widzę nie to, co widzą turyści, tylko jak tu naprawdę wygląda życie.
Wracając przez gminy Sztutowo i Stegna dla odmiany zapuściłem się trochę bardziej na południe, na Żuławy. Chciałem zobaczyć gdzieś po drodze pociąg wąskotorówki
Żuławskiej Kolei Dojazdowej. Poczekałem na niego w Rybinie, przy moście obrotowym z 1906 r., który jest unikatem na skalę światową. Obejrzałem jak wygląda zamykanie mostu przed przejazdem pociągu i trochę pogadałem z gościem z obsługi. Pokazał mi, jak wyglądają zabezpieczenia wprowadzone przez Niemców podobno po tym, jak pociąg spadł im do rzeki.
Edit:
Odcinek drogi powrotnej od Kątów Rybackich do ujścia Wisły Królewieckiej. Liczyłem w tym miejscu na jakieś widoki na Zalew Wiślany. I się zawiodłem, bo wodę od drogi oddzielają gęste krzaki, przez które nic nie widać. A ten odcinek drogi to bardzo nierówne, poprzecznie ułożone lite płyty betonowe. Generalnie nie mam nic przeciwko jeździe po płytach, ale po tym odcinku jechało się fatalnie. Dalej, wzdłuż Wisły Królewieckiej, też były płyty, ale jumbo, po których jazda była zdecydowanie przyjemniejsza.