Ciekawa jest ewolucja nazwy wątku, chyba trzeciej już z kolei
A jakie dalsze roszczenia mógłby chcieć wnieść po zwrocie całej kasy?
Nie rozśmieszajcie mnie , nie bronię.
(...)próba zrozumienia tego co się dzieje.
Ty czytasz komentarze na Fejsie? Historie ludzi i jego na nie komentarze?To nie jest jednorazowa akcja. W 2013 też "miał pogrzeby" i nie oddawał kasy.
Jakby poczytać niektóre jego posty, to by pasowało ze na jakiejś niezłej fazie je pisał, bo nie mają za grosz sensu.
Jest mi strasznie, strasznie smutno czytać tę historię i wszystkie komentarze poniżej. Strasznie mi przykro, że projekt,który współtworzyłam tak funkcjonuje.Kiedy z Jackiem zaczynałam stawiać UC starałam się pomagać ogarniać wyprawy tak, żeby robić dobrą organizacyjną robotę, wspierać zarówno uczestników,jak i Jacka. Niestety bardzo często były to sprzeczne interesy. Jacek ma niesamowitą pasję, ale też w mojej ocenie cholernie ciężki, konfliktowy charakter. Jeżeli w grupie czy na wyjeździe były sytuacje trudne - była to tykająca bomba zegarowa...Firma na początku - jak każdy niedofinansowany startup - przeżywała wiele trudnych chwil. Organizowaliśmy wiele wypraw grubo poniżej progu opłacalności, zawsze w terminie (ew. przesunięcie dnia) - żeby nie zawieść ludzi, żeby nie poszła zła fama, żeby się działo. Długi - również na moim koncie - rosły. Wtedy Jacek zaproponował plan ratowania - wyprawę do Everest Base Camp, na którą miał "super plan". Plan ten wydawał mi się nierealny, ale usłyszałam "zaufaj mi,wiem co robię". Powiedziałam, że w takim razie oddaje mu organizację w 100%, że się w to nie mieszam. Skończyło się mega kryzysem, który ostatecznie starałam się łagodzić jak mogłam... kryzys na samej wyprawie (ostatecznie dookoła Annapurny), kryzys z ludźmi,którzy zrezygnowali lub zostali wyrzuceni. Czułam się fatalnie, że byłam częścią UC,że wspierałam swoją osobą takie działania. Ostatecznie wszystkie pieniądze oddaliśmy, ale już po rozstaniu musiałam się stawiać na policji... ale tak naprawdę straszne było to, że czułam się częścią projektu, który robi najgorzej. Po rozstaniu z Jackiem przeprosiłam Przemyslaw, ale nie całą resztę. Zatem teraz, oficjalnie, przepraszam wszystkich doszłych i niedoszłych uczestników tej wyprawy. Powinnam reagować, nie powinnam pozwolić, żeby to się zadziało. W mojej ocenie robiłam co mogłam w "zastanej" sytuacji - a jednak za mało.Niedługo później rozstałam się z Jackiem. Po tym rozstaniu sama o oddanie moich pieniędzy walczyłam w sądzie, mimo że przez długi czas czekałam i starałam się dogadać. W wyniku ugody po wygranej sprawie odzyskałam 48 z 56 tys zł (minus 4 czy 6k za adwokata, już nie pamiętam). Miałam do Jacka ogromny żal, bo nie chciałam kończyć w sądzie,a już na pewno nie w takiej atmosferze.Ostatnio, po 4 latach, spotkałam się z Jackiem, powiedzieliśmy sobie wszystkie żale i podaliśmy ręce. Czuję, że nasza relacja jest w końcu wyczyszczona.Kilka dni po tym spotkaniu Jacek zadzwonił mówiąc, jak bardzo zabolało go to,że stwierdziłam,że oszukiwał ludzi i sprawiał, że byłam tego częścią. On nie uważał tego za oszustwa. Trochę o tym pogadaliśmy i nie doszliśmy do zgody. Byłam jednak przekonana,że to już tak nie funkcjonuje. FB urosło, widać sponsorów, widać duże grupy - myślałam, że UC wyszło na prostą i wszyscy są zadowoleni. Nie mogłam uwierzyć czytając ten post i komentarze - tyle ludzi, którzy czują się oszukani. Ten sam styl zarządzania... Szkoda, naprawdę szkoda mi super projektu, szkoda mi klientów i ludzi, którzy marzą o rowerowej przygodzie życia w super atmosferze, ale szkoda mi też samego Jacka, który nie widzi, że taki styl zarządzania nie może działać...Mam nadzieję, że to zrozumie. Odda kasę tym,którym się to należy bez ciągania się po sądach i nauczy się dzielić swoją rowerowo podróżniczą fazą w ten jego porywający, pasjonujący sposób, co mało kto potrafi - ale też przede wszystkim fair.