Ostatnim razem jak tam byłem (razem z Żubrem) to tylko wjechaliśmy od strony Żółkwi do centrum i wyjechaliśmy na Szegini - i tam jazda była w miarę, przez co nabrałem lepszego mniemania o jeździe na rowerze w tym mieście.
Całkiem możliwe, że tak to wygląda. Co ciekawe poza polskimi rejestracjami to najwięcej widziałem łotewskich; pewnie łotewskich Rosjan znanych jeszcze z czasów ZSRR wykorzystują do takich przekrętów.
dziwię się że na Wołyniu były nad ranem przymrozki
O, to daleko dotarli Rosjanie. Myślałem, że tylko Donbas i Krym.
Słupy - rekordziści mają ponoć we współwłasności po kilkaset aut.
Świetny wyjazd. Mnie Wołyń też ciągnie, ale wolałbym terenowo, potaplać się w błocie. Wyjazd szosowy tam wydaje się nudny trochę. Bardzo mi się podoba temat przewodni wycieczki. Szczególnie odwiedzenie miejsca bitwy pod Kostiuchnówką. Bardzo słabo znana w świadomości społeczeństwa. W skali całej Wielkiej Wojny ledwo drobne starcie, ale na froncie wschodnim ważny epizod. Polscy żołnierze mieli duży wkład w zatrzymanie ofensywy Rosjan w 1916.Dla epopei legionowej, ta bitwa to punkt zwrotny. Jedna z ważniejszych legend. Pod Kostiuchnówką walczyli ludzie, którzy potem decydowali o kształcie przyszłej odrodzonej RP.
Mimo że to wyjazd szosowy, na kilku zdjęciach widać ten swoisty skansen/interior Wołynia Na Ukrainie rzeczywiście bywają takie drogi, że czasem ciężko stwierdzić czy to jeszcze szosa, czy już się wjechało na bezdroża.
Dobry czas na takie wyprawy. Ja kierując się podobnym sentymentem odwiedziłem dzisiaj (wg czasu polskiego) lub wczoraj (wg czasu lokalnego) miejsce wielkiego zwycięstwa wojsk Rzeczpospolitej pod Kirholmem: