coraz częściej tak planuje traski co by wygodnie dolecieć dobrą drogą w fajne miejsce , "zjeść rodzynki" i równie wygodnie wrócić.
Przeżyj bikepackingową przygodę w prawdziwych górach. Pokonaj rowerem 600km przez dzikie Karpaty. Bez wsparcia z zewnątrz i bez patrzenia za siebie. Tylko Ty, rower i góry.
A druga sprawa, czy przy tak poprowadzonej trasie, ze schroniskami górskimi, miasteczkami i campingami branie jakiegokolwiek noclegu ma sens? Myślę na jak bardzo lekko mogę jechać.
jeśli do tej pierwszej w nocy to chyba mało który gospodarz wstanie ochoczo żeby przyjąć strudzonego rowerzystę na te parę godzin
OK. Ale nie reklamujmy imprezy jako terenowa, tylko jako szosa/gravel z odcinkami terenowymi. ... ale wtedy nie wygląda to już tak "epicko".
Zależy co chcesz uprawiać - sport czy turystykę Jeśli turystykę to oczywiście jakieś rezerwacje mogą mieć sens. Jeśli sport to nie znając warunków na trasie może być trudno wyliczyć dzienny dystans. Więc założenie że np. będę spał w schronisku na Hali Łabowskiej traci sens gdy dojeżdżam o dajmy na to 17-tej, albo o pierwszej w nocy. Oczywiście można sobie zrobić rozpiskę - wszystkie noclegi przy trasie z kilometrażem i numerem telefonu, i wiedząc już gdzie mniej więcej będę na koniec jazdy zadzwonić. To rozsądne podejście, ale jest jeden haczyk - do której chcesz jechać, bo jeśli do tej pierwszej w nocy to chyba mało który gospodarz wstanie ochoczo żeby przyjąć strudzonego rowerzystę na te parę godzin Inna sprawa że w okolicy długiego sierpniowego łykendu jakiekolwiek rezerwacje na miesiąc przed mogą być bezskuteczne
Ale chodziło o "branie noclegu" a nie drzemkę pod dachem jak sądzę. Jak już chcę noclegu to żeby się przespać na łóżku i umyć lub wykąpać. Może nawet zjeść ciepłe i dużo
Arek donosi o niedźwiedziu baraszkującym 15 m. od trasy Carpatia Divide na Magurze. Spodenki Arka podobno nadal nadają się do użytku.
A co jest z tymi zjazdami ? Zjazdy i zjazdy..muszą być jakieś specjalne? Toż zjazd to tylko zjazd, oprócz niego są podjazdy, są fragmenty po płaskim. Zjazd jest po to żeby z niego zjechać, można też sprowadzić i nie wiem dlaczego jakieś święte obrządki nad nim uprawiać
Obecny wygląd trasy to w dużej mierze wynik dłuższych jesiennych dyskusji na grupie imprezy, gdzie wypowiadały się osoby, które sporo szlaków znają już na pamięć, i z jazdy, i z biegania/chodzenia z plecakiem.
Fagetus - może źle się wyraziłem z tymi górami. Pachulski bez wątpienia w nich jeździł, kręcił przecież nawet trailer z Ryglem. Ale nadal mam wrażenie, że nie do końca rozumie, na co się porwał. Mimo wszystko postanowił wskrzesić akurat tę markę i nawet jeśli zrobił to wyłącznie z powodu marketingowej kalkulacji, nawet jeśli przygoda współpracy z Rygielskim szybko się zakończyła i nazwa jest już inna, ludzie się zapisali mając konkretną wizję rajdu.
- bagaż - "bazę noclegową" wieziesz ze sobą, co zmniejsza prędkości i ogranicza przy niektórych podjazdach i zjazdach. W zamian jedziesz dłużej, wybierasz miejsce postoju na spanie i przy odrobinie szczęścia i organizacji śpisz w łóżku a nie na glebie na sali. Zamiast banana na bufecie stajesz na żurek schronisku (co na TC spora część i tak robiła), śniadania i kolacje po drodze. Także w zamian za dobicie roweru kilkoma kg można ułożyć trasę bez ograniczania etapów bazami pomiędzy nimi. Jak dla mnie na zero.- serwis - jak odliczyć ścigantów na mocno wylajtowanych maszynach, którym codziennie coś wymieniali, zostają wypadki losowe i problemy z pancerzami jak deszcz zamieni beskidzką glinę w bagna. Tu różnica jest wyłącznie czasowa, bo czymasz dojechać do mety, czy do serwisu po drodze, jechać i tak musisz. Niby był serwis na karpatkach, a ludzie i tak kilometry na sianie w oponie robili, kręcili na singlespeedzie pół dnia albo bez siodełka. Ja miałem to szczęście, że w Niskim dwa razy padły mi biegi, raz musiałem dotelepać się do mety, za drugim razem - gdy sobie robilismy własną TC po 2011 - na nocleg i rano odwiedzić w Krynicy rowerowy. Trzeba będzie jechać trochę wolniej i uważniej, tyle.
wilku - zaczynasz wypływac na bardzo dalekie wody, których nie znasz, i nadrabiasz mocną racjonalizacją, obrażając wypowiadających się tu ludzi. A to nieładnie. Być masz jakiś poglad i w związku z nim postanowiłeś bronić Pachulskiego jak Częstochowy, ale przyjmij do wiadomości, że to tylko Twój pogląd i musisz go obronic w rozmowie z ludźmi, którzy te szlaki przejechali od prawej do lewej. Mamy więc Twoje zdanie przeciw doświadczeniu Pabla, podjazdów, Fagetusa czy mojemu.
Serio, proszę nie pisz tu o wąskim gronie enduro, o abstrakcyjnym humorze, nie porównuj TC do Italy Divide i - może przede wszystkim - nie insynuuj, że to największa impreza terenowa w Polsce, bo tak bardzo rozmijasz się z prawdą, że niemal zataczasz koło.
Pozwolisz więc, że zakończymy ten wątek taką moja konstatacją - świadomy organizator nie pisze dziewczynie, która chwali się wymęczeniem z sakwami na asfaltowo-szutrowym szlak naokoło Tatr, żeby śmiało startowała na TC. To jest już zdrowe przegięcie.
Chciałbym, aby było wyjątkiem od reguły, ale od fazy zapisów po zdanie trackera naprawdę duzo brakowało do przyzwoitości. Dlatego pozwolę na dalszy dystans do Pachulskiego, bo nie problemem jest zachwyt, gdy jest dobrze i nic się nie dzieje. Ja przeżyłem załamanie pogody na worku raczańskim, wiem, co się wtedy dzieje. I mam spore watpliwosci, czy w razie draki zachęcani do startu uczestnicy mieliby równie aktywne wsparcie.
Wracając do przedskoczka. Wczoraj jednak odpuścił atak na Zakopane, zaliczając dłuższy nocleg w Zubrzycy. Wbił się dziś na Magurę, wciął kilka pączków w Zakopanem i wygląda, jakby zjeżdżał na nocleg do Bukowiny. To daje średnią 85km dziennie i zaczyna wyglądać jak pewien plan. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dwa dni. Jeśli utrzyma kilometraż, to kolejny nocleg wypada my w Piwnicznej i kolejny dzień na przelot Niskim, gdzie zawsze trochę się nadrobi. Jak pojutrze dociągnie w okolice Barwinka, ma szansę na ukończenie trasy w 6-6,5 dnia. I patrząc na profil tej dwójka (bo ze zdjęć wynika, że jadą we dwóch), taki wynik może okazać się całkiem niezłym osiągnięciem. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, żeby Mossoczy walnął trasę w 60h.
Natomiast drugi wątek to spójność ideowa tej trasy, której nie ma i który to fakt tylko na tym forum dostrzega kilka osób. Cała impreza została wskrzeszona jako TC, z wykorzystaniem jej grupy na fejsie, jej uczestników i sympatyków, jej strony i jej pierwotnego organizatora. Ideą TC było przejechanie szlakami terenowymi polskich Karpat z jednego końca na drugi, często w oparciu o GSB, co prowadziło do przyjemności pokroju wspomnianego czerwonego w Gorcach czy rymanowskich błot, ale jednocześnie pozwalało zaliczyć super szlaki szczytowe i fajne zjazdy, co stanowiło bardzo spójną ideę i jasno klasyfikowało TC wśród innych imprez.
Tutaj takiej myśli przewodniej nie ma. Śledzę perypetie tej imprezy od początku, z racji zamieszkania i jazdy w jednym środowisku bardziej lub mniej bezpośrednio znam obie osoby zamieszane w reaktywacje i perypetie tego przedsięwzięcia.
Od samego początku trasa dryfowała od skrajności w skrajność, ale dzięki i Ryglowi i osobom, które na tych szlakach zjadły zęby, wypracowano niemal ostateczny kształt, tak samo jak dzięki i uczestnikom i lokalnym grupom rowerowym poprawiono ślad na tegoroczną Wisłę (to nie jest jednoosobowa robota planistyczna organizatora).
Jednak nadal nikt do końca oficjalnie nie sprecyzował założenia, nie powiedział "jedziemy na ciężko, więc odpuszczamy kilka szlaków dla odpoczynku" albo "co prawda bikepackingowo, ale jednak ciśniemy trasą TC"
, trasa ulega kuriozalnym korektom, jak nabijanie metrów i asfaltu na trasie Ochodzita-Racza, gdy mamy ładny, spokojny wjazd na worek szlakiem, do tego ze schroniskiem i miejscowością oferującą zaplecze żywieniowe i noclegowe. To nie jest żaden odpoczynek na ultra. żadna myśl przewodnia, tylko zwykłe niedopracowanie.
Piszesz, że na listach jest masa Wiślaków. No jest, i już wypisują historie o łamaniu ram na szlaku i śmiertelnie niebezpiecznych zjazdach. To też jest pokłosie braku właściwej informacji. Jednocześnie obiecuje jednym imprezę typu "pjur emtebe", a równocześnie zachęca innych, którzy o takiej jeździe nie mają zielonego pojęcia. Jeśli Pachulski myśli, że narzekania na piaski i single po pierwszej, "gravelowej" Wiśle to było dużo, to niech poczeka, aż ci ludzie wjadą w Beskidy i popada
Trasa przechodzi szosą przez kilka miejsc o wysokich walorach widokowych. Inna sprawa, czy pogoda pozwoli je docenić. Termin długiego weekendu jest moim zdaniem niefortunny, bo na szlakach może być mnóstwo ludzi, zwłaszcza jak trafi się słoneczna pogoda. I to już od Czantorii, gdzie kolej linowa będzie wwozić tłumy na gorę, a grupa jeszcze nie zdąży się rozproszyć. Może być śmiesznie i strasznie, jak małe dzieci będą biegać po całej dróżce, a tu nagle wjedzie peleton i na tych luźnych kamieniach zacznie heblować. Byłoby rozsądniej zrobić start o 6, aby rozminąć się z tym tłumem.
No nie byłbym taki pewien, czy łatwiejszy. Wysoka to nie jest bułka z masłem, tylko wypych. Bieszczady są robione agresywnie, tam będzie smak wypychu i sprowadzania roweru. Jedynie Beskid Niski ulgowo potraktowany.
Tymczasem jedyny obecnie zawodnik ma atrakcję... Już wczoraj jednego misia spotkał, ciekawe czy tego? https://sadeczanin.info/wiadomosci/strach-na-szlaku-niedzwiedzica-z-malymi-spaceruje-po-beskidzie-sadeckim?fbclid=IwAR2afPYLG0URirfT1WkgFDhmci6CTIRX-Ii1dKLfkavcswvB-oofU8SItWg