Wczoraj o 2 w nocy dotarłem do mety, czyli już 32h temu. Teraz jestem w pracy, na łydkach kompresy, nogi całe spuchnięte. Ręce też.Jechałem na fullu enduro, rower 14,5kg bagaż na rowerze +4,5kg plus camelback 3kg.Przez to całe pchanie czuję wszystkie mięśnie, plecy i barki głównie. Mam doświadczenie w etapowkach MTB ale to było ekstremalne przeżycie. Na pewno nie powtórzę już tego wyścigu.
No ale to nie był wyścig typu PGR tylko jazda przez Beskidy. A góry są jakie są...trudno mi uwierzyć w to, że wystartowały tam osoby, które nie wiedziały co czeka je na takiej trasie. Błoto, wpychy czy noszenie roweru są składową takiego ścigu i nie ma teraz co narzekać. Mnie MTB kojarzy się nieodłącznie z pokonywaniem pewnej części trasy z buta.
tak, dla mnie też to jasne. Drugie miejsce Krystiana, wysokie Romka pokazują że ci zaprawieni w terenie dali radę.
Było też kilka niecenzuralnych komentarzy FB, na relację autora jednego z nich tu czekamy. Bo tak bluzgającego Wilka to ja jeszcze nie czytałem
...trudno mi uwierzyć w to, że wystartowały tam osoby, które nie wiedziały co czeka je na takiej trasie.
Uważam że pisanie na FB czy forum relacji na gorąco jest trochę zgubne. Przy tak nagromadzonym zmęczeniu czasem wypisuje się za dużo. Wystarczy ochłonąć dwa dni i już inaczej patrzy się na opisywany wyścig.
Z całym szacunkiem Księgowy.. jak możesz porównywać wyścig, na którym trasa została całkowicie objechana przez organizatorów z takim, gdzie puszczono ludzi na żywioł?
Ja tam myślę, że część osób była jednak zaskoczona