odnośnie termoaktywek:
nie znam się na materiałach, nigdy nie interesowałem się tematem od strony literatury. Moje doświadczenie jest takie - póki jest ciepło cisnę ile wlezie, jeśli zbliża się pora chłodu (np. bezchmurna noc) za wczasu (z wyprzedzeniem 2-3 godzin) odpowiednio zmniejszam energię wkładaną w jazdę tak by zredukować pocenie i móc odparować wilgoć z ciuchów, potem obserwuję czy nie jadę za mocno - tj. czy się nie zapacam. Po prostu trzeba kontrolować ilość energii wkładanej w jazdę - dzięki temu można kontrolować wilgotność ciuchów - komfort termiczny.
odnośnie termiki w trakcie opadów deszczu - od mżawki do mocnych opadów:
najlepsza była folia - zwykły płaszcz przeciwdeszczowy z długimi rękawami i kapturem. Nakładasz płaszcz na siebie a na to ostatnią warstwę ubrań jaką masz - po to by płaszcz nie łopotał jak flaga. Plusem jest komfort termiczny - włącznie z krótkimi 10 minutowymi postojami i bardzo szybkie nabieranie właściwej temperatury po rozruchu. Minusem jest to że jedziesz cały czas na mokro ponieważ nie możesz odprowadzać normalnie potu i namakasz od środka. Do tego pojawia się trudny do usunięcia smród.
Na nogi/stopy dobre są worki na śmieci 60l, chronią przed zimnem i brudem który może cię zatrzeć (piach/pył z ulicy), worek musi być luźno położony na nodze, oklejenie go taśmą może spowodować że zrobisz to za mocno, co bardzo szybko będzie objawiać się obrzękiem i niedokrwieniem, po prostu zedrzesz taki worek i go wyrzucisz. Metodą prób i błędów musisz sprawdzić jak to u ciebie zadziała, nigdy nie kładłem folii na gołą skórę - bałem się obtarć i odparzeń.
Nie korzystałem z opisywanych wyżej materiałów.
Przed deszczową wyprawą dobrze zaopatrzyć się w folię, przydaje się również taśma dwustronnie klejąca w przypadku niekontrolowanych przerwań folii (te się czasem zdarzają).
Odnośnie tkanin nie mam większego doświadczenia, przetestowałem folię i uważam ją za niezawodną aczkolwiek obarczoną paroma minusami (główny to temat zapachu)