Portugalczyk w parze z Magda jadą raczej turystycznie, Marcel ma dwie sakwy crosso
Zgadza się! Poltugalczyk - Marcel melduje się już bezpiecznie z Krakowa.
Szczerze to bym pewnie nigdy nie pojechał na tego typu "morderczy" maraton ( bo wolę tranzyt, niż grzebanie się po widokowo pięknych trasach pełnych szutrów i "kamycorów).... ale jakoś tak już 3 lata lecą odkąd zaprzyjaźniłem się z Pawłem Puławskim, no i jeszcze w 2019 wpisałem się, żeby choć wystartować jak będę miał parę... no i Piko mi znalazł Magdę z Poznania- mocna zawodniczka! - choć to jej de facto pierwszy maraton.
Celem zawsze jest meta - ale zdroworozsądkowo przyjąłem sobie sportowe wyzwanie zdążyć na CP2 na Przehybie do 16:00 23 maja - niestety nawałnica, która spotkała nas w okolicach Bochnii, dała się we znaki przed Komańczą na ok 210-230km.
Po sowitym deszczu, cały się przebrałem, ale spodenki zostawiłem - bo przecież się będą suszyć w trasie - no i tutaj właśnie mając dobre morale, sporo sił i adrenaliny na początku - przegrałem swoją sytuację.
Kolejny dzień był ekstremalnym wyzwaniem dla moich "czterech liter" bo zjazdy i podjazdy na Słowackich szutrach i szarpanych asfaltach przekreśliły plany o to, żeby kosztem ponad tygodniowej po powrocie rekonwalescencji móc normalnie siadać.
CP1 zaliczyliśmy jako ostatni meldując się z prawie 1:30h zapasem.
Partnersko, ustaliliśmy, że dojadę z Magdą do Polski, bo i tak nie mam jak wrócić wygodnie z rowerem z głębokiej "połonińskiej" Słowacji. I znacznie już wolniejszym tempem, ale na własnych "tranzytowych zasadach" dotarliśmy do Muszyny.
Ja wróciłem bardzo szczęśliwy, bo Piko piękne trasy układa, ale jak to Wilk przyznał, jest to ekstremum w skali maratonów. ( mieszanie szosy ekstremalnym gravelem)
Jednak RTPL pozostaje polską imprezą ultra o chyba największej renomie międzynarodowej, mimo iż to zaledwie 4 edycja.
Zachęcić do przyjazdu taką czołówkę ultra z Europy to wielka sztuka - Paweł Puławski tego dokonał, i szczerze te pierwsze 30km w otoczeniu starych dobrych kolegów i koleżanek + czołówki z Fioną na czele było warte wpisowego, a start z mojego Krakowa był bardzo wygodny
( ciekawe, może Piko już tak to zostawi, ten krakowski start. - bo ewidentnie kotlina kłodzka i Ożary mu pasują bardzo na metę RTPL)
Dzięki za kibicowanie!
*** PS: sakwy sakwami..... nie przeładowane, a przy średniej 18-21 km/h nie robi to jakieś większej różnicy w oporach, a łatwiej się zarządza wielkim worem corsso niż "bikepackingową" torbą