Autor Wątek: Beskidy na sportowo  (Przeczytany 4168 razy)

Offline Mężczyzna szalonykolarz

  • Wiadomości: 80
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 29.01.2017
Beskidy na sportowo
« 3 Gru 2018, 12:24 »
Witajcie,
chciałbym się z wami podzielić wrażeniami z mojej pierwszej "wyprawy rowerowej".
4 sierpnia tego roku wyjechałem z Krakowa. Celem podróży był Wrocław, a po drodze chciałem zahaczyć o Bieszczady. Nie brałem namiotu, bo planowałem spać po agroturystykach. Żadnych noclegów sobie nie zaklepałem i był to duży błąd bo przez stres związany z trudnościami ze znalezieniem noclegu ciągle się gdzieś śpieszyłem w konsekwencji czego wiele miejsc ominąłem i przedwcześnie wróciłem do domu.

Dzień 1. 4 sierpnia.
Do Krakowa dostałem się pociągiem z Wrocławia. Około 10 wyjechałem z miasta. Było coś ponad 30 stopni, bezchmurne niebo, a ja lekko podziębiony i kondycyjnie nieprzygotowany z trudem zaliczałem pierwsze wzniesienia w okolicy Wrzosowic.
Od Myślenic do Stróży wzdłuż drogi expresowej przyjemna płaska i częściowo zacieniona droga - trochę wytchnienia bo skwar był niemiłosierny.
Za Stróżą przez Krzczonów, Tokarnie i Łętownie bardzo fajna droga, lekko pnąca się pod górę, na końcu bardzo ładny drewniany kościółek a za nim to w moim odczuciu ściana aż do miejscowości Naprawa. W niej świetny widok na Tatry.
W Rabie Wyźnej zrobiłem sobie pierwszy postój i popas.
Przez Sieniawę na kolejnej górce wzdłuż torów kolejowych wiedziałem już że tego dnia sobie nie poszarżuję.
Za Nowym Targiem zacząłem szukać pierwszego noclegu i wtedy to okazało się że z tym wcale tak łatwo nie jest. Nikt nie chce jednej osoby na jedną noc. Obdzwoniłem ponad 20 lokacji w promieniu około 15km i nic. Dopiero po około 2h znalazłem całe poddasze w Gronkowie. Udało mi się tam dojechać przed załamaniem pogody i gwałtowną burzą

Dystans 110km. Czas jazdy 5h 7min; 1413m wzniosu



Dzień 2. 5 sierpnia
Wstałem o 5:30 obudzony odgłosem piorunów. Gdy już byłem spakowany i gotowy do drogi rozszalała się burza i musiałem poczekać jeszcze ponad 2h do wyjazdu (zaraz po wyjeździe zresztą i tak złapała mnie ulewa). Z Łopusznej ruszyłem na przełęcz Knurowską. To bardzo przyjemny i widokowy wg mnie podjazd. Cała drogę jechałem w deszczu :< Za przełęczą bardzo długi zjazd przez Ochotnicę. W Kamienicy okazuje się że dalej wojewódzką drogą nie pojadę bo droga osuneła się do reki, więc kieruję się na Zalesie. Nie spodziewałem się co mnie tam czeka, a czekał ostry podjazd. Zjazd za to do Limanowej baaardzo szybki, bardzo ładną, szeroką drogą. Następnie ruszyłem Doliną Łososiny do miejscowości o tej samej nazwie a stamtąd skierowałem się na Rożnów. Na zaporze rozpocząłem kolejne bezowocne poszukiwania noclegu. Znalazłem go dopiero wyjeżdzając z tej miejscowości dzięki banerowi ogłoszeniowemu. Tym razem wynająłem CAŁY domek bo tak jak poprzednio nikt dla jednej osoby pokoju na jedna noc nie wynajmuje...

Dystans 112km. Czas jazdy 4h 53min. Wznios 1154m

Dzień 3. 6 sierpnia
Moje przeziębienie mnie przerosło, więc zrobiłem sobie dzień odpoczynku. Pojechałem tylko do  oddalonego o 5km Gródka nad Dunajcem na obiad i po leki.

Dzień 4. 7 sierpnia
Nie poczułem się wcale lepiej niż dnia poprzedniego więc postaniawiam kierować się w kierunku Tarnowa na pociąg powrotny. W Tuchowie jednak stwierdziłem że wstąpie do apteki po Akatar i zobaczę czy może mi on pomoże. Każdy kto kiedyś brał ten lek wie jakie ma on silne działania uboczne. Drogi przez Ryglice, Jodłową i Kołaczyce praktycznie nie pamiętam. Na podjazdach zyskiwałem świadomość, a na zjazdach mało nie usypiałem. Tak dowlekłem się do Haczowa gdzie panie aptekarki dały mi lek który mi wreszcie coś dał i po którym uwierzyłem że mam po co jechać dalej. Siedząc pod zabytkowym kościółkiem znalazłem też nocleg niedaleko Sanoka w Mrzygłodzie. Tym razem znowu całe poddasze było  do mojej dyspozycji.

Dystans 171km. Czas jazdy 7h 33min. Wznios 2061m

Dzień 5. 8 sierpnia
Obudziłem się o 4 i okazało się że przez mgłę nic z wczorajszego prania nie wyschło - no nic, ubrałem się na cebulkę i udałem że mi ciepło. Po kilku km podjazdu byłem już na tyle spocony że mokre ciuchy nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Pojechałem przez Wańkową na zaporę w Myczkowie przed którą trafiłem na platformę widokową z cudnym widokiem na San

Dalej zdobyłem zaporę w Solinie na której jest zakaz fotografowania:

Z Soliny ruszułem na Polańczyk gdzie spotkałem pana na obładowanym rowerze który pochwalił mi się że objeżdża Polskę w 4 etapach jadąc w tym roku z Chełmu - może to był ktoś z was :)

Z Bukowca na Cisną jechałem piękną doliną Solinki
Za Cisną po podjechaniu sporawej górki zacząłem rozglądać się za noclegiem i znalazłem go w Komańczy - 3 osobowy pokój.

Dystans 110km w 5h 22min; 1671m wzniosu

Dzień 6. 9 sierpnia
Przeziębienie wyleczone ale tego dnia za to obudziłem się z silnym bólem lewego kolana który towarzyszył mi już do końca wyprawy.
Z Komańczy skierowałem się w kierunku Magurskiego PN który zawsze był dla mnie zagadką i zawsze chciałem tam kiedyś trafić. Na mapie google z Kremny do Folusza jest droga asfaltowa a tym czasem za Swiątkową jest tak:

Na wjeździe do PN tak:

A na zjeździe tak:

Nie byłem przygotowany na inną ewentualność, napaliłem się na tę drogę więc na oponach slim szosowych bez bieżnika udowodniłem sobie że można szosówką wjechać na Polanę Swierzowską


Za Foluszem spotykam rarytas polskiej fauny - bociana czarnego. Dla mnie, ornitologa amatora to przeżycie niesamowite!

Do Sękowej dotarłem tak wyzuty z energii że nawet nie oglądałem tamtejszego zabytkowego kościoła.
Dalej jakimś cudem wdrapałem się na Przełęcz Małastowską
skąd zjechałem do Uścia Gorlickiego. Za tamtą miejscowością złapała mnie ulewa, więc przeczekując ją poszukałem noclegu i znalazłem go w Krynicy Zdroju.

Dystans 154km w czasie 7h 30min; 2209m wzniosu

Dzień 7. 10 sierpnia.
Z Krynicy przez Muszynę do Piwnicznej praktycznie cały czas z górki. Mgła była na tyle silna z rana że widoków na trasie nie było prawie żadnych
Z Piwnicznej do Starego Sącza pojechałem krajówką. Z Sącza ruszyłem wojewódzką na Krościenko. Było łokropnie gorąco. Co 2-3 wiaty przystankowe zatrzymywałem się by ochłonąć. Do tego droga była bardzo ruchliwa więc nawet zdjęć mi się nie chciało robić. Tylko parłem do przodu. W Krościenku wybuchł mi bidon (lol) od gazowanej wody. Podjazd za miejscowością ledwo co wjechałem, ale widok z przełęczy zapierał dech - no może przesadzam, ale było tam bardzo ładnie


W Łopusznej ponownie szukam noclegu i po raz pierwszy bez problemu znajduję go w Nowym Targu

CDN
« Ostatnia zmiana: 3 Gru 2018, 13:13 szalonykolarz »

Offline EASYRIDER77

  • Wiadomości: 4847
  • Miasto: INOWROCŁAW
  • Na forum od: 27.07.2010
Odp: Beskidy na sportowo
« 3 Gru 2018, 12:56 »
na przeziębienie mokre ciuchy jak znalazł  :lol:

Offline Mężczyzna kawerna

  • Piotr(ek) Hrehorowicz w realu
  • Wiadomości: 1932
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 22.09.2013
Odp: Beskidy na sportowo
« 3 Gru 2018, 14:00 »
Czy aby nie spotkaliśmy się pomiędzy Cisną a Komańczą? Chyba pamiętam tę niebieską sprężynkę na kierownicy. Jechałem z przeciwka na MTB  spakowany na kierownicę i w podsiodłówkę. O ile to Ciebie spotkałem, pytałeś jak nazywa się góra z której zjeżdżałeś. Sprawdzaliśmy na mapie, że przeł. Przysłop :)
... i stałem się social-rowerzystą... Anachronicznie lubię trójrzędowe korby i małe kasety ;)

Offline Mężczyzna marshalo

  • Wiadomości: 64
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 11.01.2018
    • Dookoła Podkarpacia
Odp: Beskidy na sportowo
« 3 Gru 2018, 16:15 »
Cytuj
4 sierpnia tego roku wyjechałem z Krakowa. Celem podróży był Wrocław, a po drodze chciałem zahaczyć o Bieszczady

hehe, po drodze mówisz ;) Dużo dziennie kręciłeś jak na pagóry. Jak sprawdził się ten bikepackingowy zestaw Sport Arsenal ? Spodobała mi się ta ich torba podsiodłowa w2b. Nie jest tania, ciekawe czy jakość idzie w parze z ceną.

Offline Mężczyzna szalonykolarz

  • Wiadomości: 80
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 29.01.2017
Odp: Beskidy na sportowo
« 4 Gru 2018, 00:19 »
Czy aby nie spotkaliśmy się pomiędzy Cisną a Komańczą?
Tak, to byłem ja :)
Zaciekawiło mnie to że podróżujesz z namiotem w plecaku i nie jest Ci cieżko i postanowiłem w przyszłym roku wybrać się podobnie - góralem, śpiąc na dziko.

Swoją drogą w takim terenie to aż prosi się o biwaki na dziko. Nawet blisko szosy można znaleźć wypasione miejscówki z widokiem na góry.

Jako że była to moja pierwsza wyprawa to troszkę się bałem. Po części ludzi turystów, a po części niedźwiedzi.

Cytuj
4 sierpnia tego roku wyjechałem z Krakowa. Celem podróży był Wrocław, a po drodze chciałem zahaczyć o Bieszczady

hehe, po drodze mówisz ;) Dużo dziennie kręciłeś jak na pagóry. Jak sprawdził się ten bikepackingowy zestaw Sport Arsenal ? Spodobała mi się ta ich torba podsiodłowa w2b. Nie jest tania, ciekawe czy jakość idzie w parze z ceną.

Jak mnie zaczepiali lokalsci w mijanych miejscowościach dokąd jadę to po powiedzeniu Wrocław, większość mi mówiła że zły kierunek obrałem :)

Te torby kupiłem specjalnie na ten wyjazd i była wtedy na nie promocja - po 270zł za sztukę - więc na tle konkurencji wypada to całkiem przyzwoicie. Mnie zachęciła przede wszystkim wodoodporność, którą przetestowałem wielokrotnie i zdaje egzamin. Torba przednia jest niepraktyczna jeśli chce się w drodze coś z niej wyciągnąć. Po za tym jej mocowanie na kierownicy budzi mieszane uczucia we mnie - z jednej strony solidnie siw trzyma, z drugiej żeby ją ściągnąć trzeba mieć sporo cierpliwości.
Tylna za to jeśli będzie wypakowana ciężkimi manatkami to buja dość mocno gdy się podjeżdża na stojąco, ale mi to nigdy nie przeszkadzało.
Do teraz torby (zwłaszcza podsiodłówka) przejechały ze mną około 3k km i jestem z tego zakupu bardzo zadowolony.


Tymczasem

Dzień 8. 11 sierpnia
Niezrażony deszczową prognozą pogody wyjechałem już o 5:30. Za Nowym targiem złapała mnie ulewa z gradem i nie miałem dokąd ucieć, w konsekwencji czego przemokłem całkowicie.
Znalazłem więc ustronnie miejsce i przebrałem się w drugi komplet ciuchów. Niestety już nie tak ciepły. W Czarnym Dunajcu złapała mnie kolejna ulewa, ale udało mi się w porę dojechać pod zadaszony przystanek w ryneczku. Siedziałem tam bite 3 godziny czekając aż przestanie padać. Butów wziałem tylko jedną parę, więc zaczynając od stóp w górę zacząłem powoli marznąć. Wizja ponownego rozchorowania mnie przeraziła więc robiłem pompki i przysiady by się nie wyziębić. Byłem w pewnym momencie już tak zdesperowany że zacząłem szukać noclegów. O 8 rano :icon_exclaim:

Gdy tylko lekko deszcz ustał ruszyłem z kopyta, pedałując na stojąco byle by tylko się rozgrzać. 5km dalej w Piekielniku łapie mnie kolejna ulewa, ale tutaj już za niespełna 200m była wiata. Po godzinie siedzenia  ruszam dalej i w Zubrzycy kolejna ulewa zatrzymuje mnie na przystanku. Widząc jakieś przejaśnienia  ruszam z kopyta dzięki czemu udało mi się już "na sucho" zdobyć przełęcz Krowiarki. Na szczycie trafiłem na mgłę z widocznością max 50m, więc nawet nie zatrzymywałem się tam tylko ruszyłem bardzo szybkim zjazdem do Zawoji.

W Zawoji trafia mi się intensywna mrzawka. Co chwile staję na przystanku, ruszam i na następnym znowu się zatrzymuje. Ciągle bez skutku obdzwaniam liczne domki i agroturystyki. Do Żywca nie uciągnąłbym bo stopy miałem zmarznietę przeokrutnie. W końcu oddzwania do mnie przemiła pani i kieruje do Stryszawy, gdzie na jeden dzień zwolniły się pokoje i jest akurat dla mnie miejsce  :icon_surprised: To był najładniejszy domek w którym spałem.

Zanim jednak dotarłem na nocleg czekał mnie krótki ale treściwy podjazd pod przełęcz i chyba najszybszy i najprzyjemniejszy zjazd z jakim miałem kiedykolwiek w życiu do czynienia. No poezja. W Stryszawie zjechałem do dość sporego wiejskiego sklepiku gdzie zaczepił mnie przemiły pan sprzedawca. Okazało się że tego dnia przez Stryszawę przebiega jakiś zawodowy wyścig kolarski i pan mi mówi że chyba się spóźniłem. :) Po chwili rozmowy zaczął mi opowiadać o szaleńcach którzy co 4 lata okrążają w maratonie nasz kraj, a że to MRDP to temat mi znany (bo się naczytałem o tym cały worek) to nagadaliśmy się tam chyba ponad godzinę :)

Dystans 74km. Czas 3h 20min; 954m wzniosu
Tego dnia nie zrobiłem żadnego zdjęcia.

Dzień 9, ostatni. 12 sierpnia
Jak tylko się obudziłem to pierwsza myśl jaka mi zaświtała - wracać do domu. Do zahaczenia wszystkich polskich pasm beskidów brakowała mi tylko Beskidu Slaskiego, ale już tak mnie kolano bolało że nie wyobrażałem sobie dalej tego ciągnąć. Tym bardziej  że przejazd trasą Ustroń - Cieszyn przerażał mnie. Dużo tam dróg głównych, mało takich dla mnie. Planowałem wystartować już o 5 ale mój wyjazd opóźnił się bo do 7:30 musiałem czekać na właścicieli aż się obudzą i mi garaż otworzą.

Dzień wcześniej miły pan sklepikarz nagadał mi jak bardzo poczuję trasę Stryszawa - Żywiec i uwierzcie mi - poczułem. Niby to tylko krótkie i łagodne podjazdy, ale jeden za drugim i tak przez 25km. A do tego bez rozgrzewki. Do Żywca więc doturlałem się już nieźle nagrzany.


Z Żywca na Kęty cały czas z górki. W Kętach, Brzeszczach, Pszczynie, Żorach, Rybniku i Rudach trafiam na tabuny ludzi na rowerach. Naprawdę nie mogłem uwierzyć w to co widziałem. We Wrocku sporo ludzi widuje się na rowerach, ale na śląsku jest ich 4x tyle :icon_exclaim:.
W Rudach ponownie google maps mnie okłamuje i trafiam na taką oto dróżkę:

No nic nie takie rzeczy się robiło :)

Z Kędzierzyna planowałem jechać przez Leśnice, Zdzieszowice do Opola, ale miłe panie na rowerach przed Zalesiem informują mnie że tamta droga jest w remoncie i radzą by odbić na Strzelce Opolskie.
 Za Strzelcami cisnę krajową 4-rką, ale jest na niej pas awaryjny więc to żaden strach. Przez Opole przejeżdżam obwodnicą - nie wiem czy to legalne, nie widziałem żadnych zakazów ani dróg rowerowych.
W Opolu odbijam na Dobrzeń Wielki. Jest już mocno po południu a pary w nogach mam jeszcze ciutke. W Dobrzeniu zaczyna się fatalna droga rowerowa - wąska, zarośnięta i z kostki brukowej - najgorszy rodzaj. Jako że jestem zawsze poprawny na siłę to się męczę i zasuwam dróżką, hamując co chwila przez zjazdem na każdą posesje, przez wysokie krawężniki.... Ktoś to zaprojektował po złości chyba. Przez to jadę max 20km na h i z każdym kolejnym kilometrem mam coraz bardziej dość.
Przed 20 dojeżdżam do Brzegu i stwierdzam że głupio mi tu noclegu szukać bo to już nie góry a do Wrocka mam tylko 60km. Wsiadam więc w pociąg dzięki czemu już przed 23 zdycham na własnym łóżku :D

Dystans 247km. Czas jazdy 10h 6min; Wznios 2424m

THE END :)

A teraz przemyślenia:
- nigdy więcej nie wybiorę się bez namiotu jeśli będę jechać bez dziennego planu.
- warto mieć dwie pary obuwia, choćby klapki które można ubrać podczas ulewy :)
- następnym razem będę musiał pomyśleć o diecie. Bo jadłem same gotowe, wysoko przetworzone produkty:chipsy, ciastka delicje, batony, kabanosy - to moja dieta codzienna ale w drodze już po 4 dniach miałem tego dosyć w konsekwencji czego jadłem ... mniej.  Gdy wróciłem do domu to byłem tak wysuszony że przez miesiąc jeden ciepły posiłek starczał mi na cały dzień i nie czułem się głodny.
-warto mieć ciepłe ubrania - ja nie wziąłem żadnej bluzy ani spodni. Miałem tylko dwa komplety krótkiej odzieży kolarskiej + rękawki + nogawki + jedna potówka z długim rękawem. Było to stanowczo za mało, bo podczas ulewy w Czarnym Dunajcu temperatura spadła do 10s topni
« Ostatnia zmiana: 4 Gru 2018, 00:32 szalonykolarz »

Offline Mężczyzna kawerna

  • Piotr(ek) Hrehorowicz w realu
  • Wiadomości: 1932
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 22.09.2013
Odp: Beskidy na sportowo
« 4 Gru 2018, 07:23 »
Tak, to byłem ja
Zaciekawiło mnie to że podróżujesz z namiotem w plecaku i nie jest Ci cieżko i postanowiłem w przyszłym roku wybrać się podobnie - góralem, śpiąc na dziko.

W plecaku miałem tylko kilka rzeczy do ubrania i jedzenie. Więc ciężko mi nie było. Chyba tylko raz plecak ważył ponad 4 kg -wiozłem dodatkowo litrową butelkę wina :wink:.  Namiot wiozłem w podsiodłówce. To był zresztą mój pierwszy dłuższy wyjazd bez sakw więc trochę eksperyment. Ostatnio namiot wiozłem już na kierownicy więc plecak służył głównie do wożenia bułek :icon_smile:




... i stałem się social-rowerzystą... Anachronicznie lubię trójrzędowe korby i małe kasety ;)

Offline Mężczyzna marshalo

  • Wiadomości: 64
  • Miasto: Rzeszów
  • Na forum od: 11.01.2018
    • Dookoła Podkarpacia
Odp: Beskidy na sportowo
« 4 Gru 2018, 09:18 »
Cytuj
Do teraz torby (zwłaszcza podsiodłówka) przejechały ze mną około 3k km i jestem z tego zakupu bardzo zadowolony.

Dzięki za opinię. Rzeczywiscie, poczytałem trochę o nich i w tym przedziale cenowym, te sakwy to jedna z ciekawszych propozycji wodoszczelnych. Na moje potrzeby pojde pewnie i tak w budzetowa i mniejsza 6l wersje 603. Potrzebuje takiej podsiodlowki na 1-dniowe wypady, dalsza jazda to i tak z worami.

Fajna relacja! Gratuluję przejechania wymagającej trasy  :) 


Offline Mężczyzna zarazek

  • Wiadomości: 144
  • Miasto: Okolice Wwy
  • Na forum od: 09.03.2007
    • http://zarazek.bikestats.pl
Odp: Beskidy na sportowo
« 5 Gru 2018, 16:56 »
Zastanawiają mnie te twoje trudności z noclegami. Kręcę się po Beskidach wszelakich od kilku lat i prawie nigdy (poza wyjątkami) nie było problemu z zakupieniem produktu "1 osoba na 1 noc". Jedyna różnica to pory roku - ty się tam kręciłeś w czasie wakacji, ja jesienią. Czyżby hewisizon aż tak się różnił?

Offline PiKa

  • Wiadomości: 891
  • Miasto:
  • Na forum od: 18.10.2017
Odp: Beskidy na sportowo
« 6 Gru 2018, 20:27 »
Ja się nie dziwię. Wiele razy musiałem obdzwonić kilkanaście miejsc zanim coś znalazłem. W sezonie, różne turystyczne rejony Polski.

Offline Mężczyzna skrzysie.k

  • Kapituła MP-P 2019
  • Absent.With.Out.Leave
  • Wiadomości: 2676
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 29.01.2016
    • Szlaki i Drogi
Odp: Beskidy na sportowo
« 6 Gru 2018, 21:26 »
Miło poznać kolejnego nakręconego na góry :-) Zapraszam na Hulakę - karpackihulaka.pl

Offline Mężczyzna szalonykolarz

  • Wiadomości: 80
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 29.01.2017
Odp: Beskidy na sportowo
« 8 Gru 2018, 22:18 »
Przed wyjazdem nawet nie spodziewałem się jak Beskidy potrafią być urokliwe. Tyle różnych wspaniałych widoków miałem okazję podziwiać, zwłaszcza w okolicy Krynicy Zdroju i w Beskidzie Niskim, a ile nie miałem szansy zobaczyć :)
Także w przyszłym roku wybieram się na około 2 tygodnie i tym razem wymyśliłem sobie że skosztuję terenu by móc się bardziej odprężyć i nacieszyć naturą. Dzisiaj nawet kupiłem komplet laminowanych map od Ustronia po Ustrzyki Górne i czytając tę lekturę (na mapy mógłbym patrzeć godzinami) wymyśliłem sobie by na wschód pojechać Głównym Szlakiem Beskidzkim, a jeśli jeszcze coś mi czasu zostanie to wróciłbym wzdłuż granicy wyłączając Tatry.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Beskidy na sportowo
« 8 Gru 2018, 22:25 »
Główny Szlak Beskidzki to niestety bardzo dużo pchania roweru, bo to jest szlak pieszy. By wyprawa po terenie się udała to trzeba naprawdę dobrze znać rejon po którym się jeździ, by zaplanować sensowną trasę, to dużo trudniejsze niż planowanie po asfaltach.

Offline Mężczyzna seroka

  • Wiadomości: 27
  • Miasto: Zamosc
  • Na forum od: 06.03.2013
    • Moje rowery
Odp: Beskidy na sportowo
« 8 Gru 2018, 23:34 »
Piękna wyprawa, Dzieki za podzielenie sie

Offline PABLO

  • Wiadomości: 3716
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 25.03.2011
    • http://www.klub-karpacki.org
Odp: Beskidy na sportowo
« 11 Gru 2018, 14:35 »
Także w przyszłym roku wybieram się na około 2 tygodnie i tym razem wymyśliłem sobie że skosztuję terenu by móc się bardziej odprężyć i nacieszyć naturą. Dzisiaj nawet kupiłem komplet laminowanych map od Ustronia po Ustrzyki Górne i czytając tę lekturę (na mapy mógłbym patrzeć godzinami) wymyśliłem sobie by na wschód pojechać Głównym Szlakiem Beskidzkim, a jeśli jeszcze coś mi czasu zostanie to wróciłbym wzdłuż granicy wyłączając Tatry.

Ja jechałem w zeszłym roku. Tu jest relacja i link do fotorelacji.

Nie bardzo się spieszyłem (bez jazdy po zmroku, dużo czasu na przyjemności po drodze, itp.) i wyszło mi 6 dni z groszami.

Trzymałem się ściśle szlaku. Pomimo, że jest to szlak pieszy, w zasadzie zdecydowana większość trasy jest przejezdna rowerem terenowym.

Jeżeli nie zależy Ci na przebyciu szlaku, a po prostu ma być to przejazd przez Beskidy, da się zoptymalizować trasę pod kątem przejezdności, atrakcji, widoków, innych grup górskich, itp. GSB ma nieco anachroniczny przebieg, aktualnie, ni to szlak pieszy, ni to rowerowy.

PABLO

Offline Mężczyzna PawelL

  • Wiadomości: 12
  • Miasto: Krzeszów
  • Na forum od: 20.02.2019
Odp: Beskidy na sportowo
« 25 Mar 2019, 22:08 »
Piękna relacja.
Jak się sprawdził napęd 1x11, nie brakowało przełożeń?

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum