Autor Wątek: Tempo i tętno na ultramaratonach  (Przeczytany 33121 razy)

Offline Kobieta martap

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: PL
  • Na forum od: 11.06.2018
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 11 Lut 2019, 15:42 »
Wracamy do tematu z kolejnymi pytaniami :)

@Wilk - tak, ale czyli nie. Mnie osobiście warunki trenażerkowe utwardziły. Rzaaaadko kiedy na rowerze mam twarz ociekającą potem, rzaaadko kiedy czuję że się roztapiam jak w sali gdzie dmucha na mnie wiatrak. Który w chwili kiedy wisadam wieje za zimno a jak się rozpędzę - za mało wieje.
Deszcz taki marznący - swoje przeszłam na jesieni kiedy w polu złapała mnie mżawka, potem kropiło aż zaczeło padać i to takim marznącym deszczykiem. Niby tego nie czułam bo było mi gorąco - ale tylko jak jechałam. Ile razy chciałam się zatrzymać aby założyć kurteczkę przeciwdeszczową... Ale nie zorbiłam tego bo nie chciałąm tracić zgromadzonego ciepła.
Nie olewam podejścia 1k km miesięcznie. Po prostu wiem, że liczy się:
- głowa w 50-80%
- wyćwiczony organizm i mięśnie w 20-50%.

@Adamo - jest na to sposób i to taki no chyba nie za bardzo polecany ale moim zdaniem sprawdzający się na tą 1 nockę. Pepsi/Cola. Oczywiście odgazowana aby łatwiej weszła i nie zrobiła zbrzucha balona... Ale kofeina rozbudzi a cukier dorzuci i chęci i węgli do ich realizowania. Oczywiście ktoś napisze, że cola wypłukuje, że to niezdrowo... Ale dla amatorki amatorskiego ścigania to jeszcze daje radę. ;) Pod warunkiem uzupełniania dodatkowo płynów izotonikami oczywiscie i innymi węglami.
Nie wiem co by było/będzie na 2 nocce np podczas 1008km. Będzie srogo.

@Adams - też już o tym słyszałam. Nie patrzeć gdzieś za horyzont tylko do określonego bliskiego punktu.
Patrzenie "za daleko" powoduje że rezultat wydaje się być poza zasięgiem i bardzo źle wpływa na psychikę.


Pytanie.
Niedziela wczoraj, rowerek. Lecę sobie standardowo podmiejsko, prosta droga. Wiaterek gdzieś z boku. Nogi szaleją, tnę ile się da. Pulsometr wskazuje momentami >140, ledwo co czasami wchodzi na 13x. Przejeżdzam 22 kilometry i mimo pożerania iluś węglowodanów tętno spada do 126-138 max. Czyli moja 2 i początek 3 strefy.
Zajechałam za szybko mięśnie? Węgle nie zdążyły wejść i jechałam na jakichś ostatkach?
i nie, nie sądzę aby to był koniec moich możliwości. Dystans 44 kilometrów łacznie to ja powinnam normalnie połykać. Termometr też nie zleciał gdzieś na dół, było przecież 8-10^C.
Początek sezonu?
Aha, ostatni trenażer przed rowerem był w czwartek więc czas na regenerację był.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 11 Lut 2019, 16:03 »
Pytanie.
Niedziela wczoraj, rowerek. Lecę sobie standardowo podmiejsko, prosta droga. Wiaterek gdzieś z boku. Nogi szaleją, tnę ile się da. Pulsometr wskazuje momentami >140, ledwo co czasami wchodzi na 13x. Przejeżdzam 22 kilometry i mimo pożerania iluś węglowodanów tętno spada do 126-138 max. Czyli moja 2 i początek 3 strefy.
Zajechałam za szybko mięśnie? Węgle nie zdążyły wejść i jechałam na jakichś ostatkach?
i nie, nie sądzę aby to był koniec moich możliwości. Dystans 44 kilometrów łacznie to ja powinnam normalnie połykać. Termometr też nie zleciał gdzieś na dół, było przecież 8-10^C.
Początek sezonu?
Aha, ostatni trenażer przed rowerem był w czwartek więc czas na regenerację był.

Nie bardzo Ci ktoś rzeczowo na takie pytania odpowie, bo różne mogą być przyczyny; na odczyt tętna może wpływać mnóstwo spraw. Choćby kawa czy inna kofeina, ogólny nastrój, stres, pogoda niżowa lub wyżowa itd. Poza tym dochodzi możliwość błędnego odczytu z pulsometru, wcale nierzadki przypadek, choć raczej latem spotykany. Generalnie po 2h nawet dość intensywnej jazdy zdrowy i niezmęczony człowiek nie powinien mieć żadnych problemów by wejść powyżej 3 strefy, niezależnie jak się nie odżywiał.


Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 11 Lut 2019, 16:19 »
Deszcz taki marznący - swoje przeszłam na jesieni kiedy w polu złapała mnie mżawka, potem kropiło aż zaczeło padać i to takim marznącym deszczykiem. Niby tego nie czułam bo było mi gorąco - ale tylko jak jechałam. Ile razy chciałam się zatrzymać aby założyć kurteczkę przeciwdeszczową... Ale nie zorbiłam tego bo nie chciałąm tracić zgromadzonego ciepła.

Wiesz, tylko deszcz takiej klasy, gdzie daje się jechać bez kurtki - to co to za deszcz?  ;). Na dystansie ultra nawet nie intensywność deszczu jest problemem, tylko czas jego trwania czasem rozciągający się w godziny. Na MPP w 2017 była taka sytuacja, że w czasie trwania imprezy spadł opad jaki normalnie pada przez cały wrzesień, trzeba było wiele godzin jechać w intensywnym deszczu. Jak jeździsz trochę w takich warunkach - to i masz opracowane ubrania jakie się najlepiej sprawdzają w takich warunkach itd.


Nie olewam podejścia 1k km miesięcznie. Po prostu wiem, że liczy się:
- głowa w 50-80%
- wyćwiczony organizm i mięśnie w 20-50%.

Tylko mocną głowę też się trenuje, tyle że inaczej niż mięśnie. Własnie jazdy w złych warunkach procentują, jazdy gdy trzeba walczyć z bólem, gdy trzeba zmieniać dętki na deszczu itd. Osoba która tego nigdy nie robiła i trafi jej się to na wyścigu - spora szansa, że wymięknie i się podda; osoba, która przerabiała to nieraz - już wyćwiczyła głowę do radzenia sobie z takimi problemami. A najwyższą sztuką jest umiejętność zmuszenia się do jazdy, wtedy gdy już się zupełnie nie chce, właśnie gdy na zewnątrz pada lub wieje w twarz, gdy każda komórka ciała podpowiada "pośpijmy jeszcze, posiedźmy dłużej"  ;)

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 11 Lut 2019, 17:42 »
@Adams - też już o tym słyszałam. Nie patrzeć gdzieś za horyzont tylko do określonego bliskiego punktu.
Patrzenie "za daleko" powoduje że rezultat wydaje się być poza zasięgiem i bardzo źle wpływa na psychikę.

Na długich maratonach (BBT, MRDP) warto rozpisać sobie trasę od punktu do punktu w wariancie czasowym optymistycznym i pesymistycznym. Drukujesz to na karteczkach, oklejasz przezroczystą taśmą dla wodoodporności, i masz pod ręką albo kleisz do ramy. Oczywiście obowiązuje wersja opty. Gdy kompletnie nie masz już szans na realizację, wyciągasz wersję pesy.

Wszystko na papierze, żadnego liczenia w głowie. Drugiej nocy na pewno pomylisz się w rachunkach. Plan realizujesz patrząc na najbliższy PK i nie zaprzątając sobie głowy tym co dalej.

Cytuj
Nie wiem co by było/będzie na 2 nocce np podczas 1008km. Będzie srogo.

Najlepiej mieć już wtedy motywację w postaci bliskości mety :)

Offline Mężczyzna kawerna

  • Piotr(ek) Hrehorowicz w realu
  • Wiadomości: 1932
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 22.09.2013
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 12 Lut 2019, 11:01 »
Gdy kompletnie nie masz już szans na realizację, wyciągasz wersję pesy

Największą sztuką wydaje się prawidłowo zaplanować wersję pesymistyczną :wink: Ale pomysł mi się podoba. Może nie poddałbym KH w zeszłym roku, mając takie coś w zanadrzu...
... i stałem się social-rowerzystą... Anachronicznie lubię trójrzędowe korby i małe kasety ;)

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 00:54 »
A właśnie na Hulace takiej wersji nie miałem :)

Offline Mężczyzna lordChaos

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: skierniewice
  • Na forum od: 10.12.2017
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 10:29 »
Głowę, można równie dobre chyba jednak trenować na trenażerze jak i w terenie... Wole 10h kręcić po dworzu w zmiennych warunkach, niż przekonać się do 5 na trenażerze ... Każde wytrzymanie kryzysowych momentów, to ćwiczenie główki ...

Offline Kobieta martap

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: PL
  • Na forum od: 11.06.2018
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 12:12 »
Wiesz, tylko deszcz takiej klasy, gdzie daje się jechać bez kurtki - to co to za deszcz?  ;). Na dystansie ultra nawet nie intensywność deszczu jest problemem, tylko czas jego trwania czasem rozciągający się w godziny. Na MPP w 2017 była taka sytuacja, że w czasie trwania imprezy spadł opad jaki normalnie pada przez cały wrzesień, trzeba było wiele godzin jechać w intensywnym deszczu. Jak jeździsz trochę w takich warunkach - to i masz opracowane ubrania jakie się najlepiej sprawdzają w takich warunkach itd.

Hm. To już zależy od odporności... jakby ją nazwać? psychotechnicznej?
W 2008 roku prowadziłam jacht po Mazurach w trakcie regat całodobowych. Na jachcie poza mną jeszcze 7 innych osób (większość zielona) i ja prowadząca. Wiało to wiadomo, wieczorem i w nocy zimno bo to już sierpień. Około 1 w nocy musieliśmy zejść na ląd bo Mazurski WOPR nakazał wstrzymanie regat. I dopiero wtedy jak zeszłam na ląd mój szanowny Organizm przypomniał mi dość mocno, że od paru godzin nie miałam na sobie nic ciepłego.
Dopóki można zająć się czymkolwiek innym - można wiele rzeczy zaniedbać. Wyłączyć przeżywanie różnego rodzaju problemów, uczuć, emocji, bólu.
Tylko czemu to tętno tak spada? O co Orgowi chodzi?
JAK utrzymać tętno >140 i zarazem lepsze osiągi?
Czy nie zawaliłam nie żrąc non-stop węgli jak opisywał Szajbajk na jutubie czy coś innego? Wymęczyłam Org.anizm?
Org - będę go tak nazywała bo nieźle Organizuje ale muszę się nauczyć go wykorzystywać i zmuszać do lepszej pracy :D Mam wrażenie, że on czasami (większość czasu) idzie na skróty i mu się nie chce i zamula.

I z innej nieco beki chcę zacytować to co napisał Przemek Zawada na swoim blogu:
https://przemekzawada.com/2017/07/31/zeby-jezdzic-trzeba-jezdzic/
Cytuj
Zaczynamy od „Żeby jeździć, trzeba jeździć„. To chyba najczęściej powtarzany frazes, gdy kogoś na ustawce z dupy wypluje (czytaj: strzeli z koła). „Bo wy macie po trzy i pół tysiąca zrobione a ja ledwo tysiąc”. Widzisz… ta ilość, tak naprawdę, nie ma większego znaczenia.
Znaczenie ma to JAK jeździsz, nie ILE jeździsz. Ta nasza mityczna zimowo-wiosenna „baza” tylko zamula nogę, nic więcej. Szczególnie, gdy przeciągamy ją do połowy lipca. Tak sobie właśnie pyrkałem trzy lata temu a potem, na każdym wyścigu, puszczały wszystkie uszczelki i mrugały na czerwono wszystkie kontrolki. Musimy więc uściślić naszą maksymę: „Gdyby liczyła się objętość, mistrzami świata byliby listonosze. Żeby jeździć mocno, trzeba jeździć mocno„. Tego nie unikniesz. Złe wieści: będzie bolało. Dobre wieści: intensywne treningi trwają, z definicji, dużo krócej niż robienie „bazy”. Treningi „okołoprogowe” to 1h15′-1h30′ (i w pizdu poszedł argument z cyklu: „ale ja nie mam czasu na trening” – wytniesz z FB i PH).
Z moich ostatnich doświadczeń wynika, że po zimowej przerwie wystarczą mniej więcej dwa-trzy tygodnie zamulania, po których każdy kolejny trening to już coraz bardziej „w łeb”. 🙂

Co o tym można sądzić mając w tle ultramaratony?

I jeszcze to:
Cytuj
Innymi słowy: pierwszą gonkę sezonu (np. w połowie kwietnia) lepiej pojedzie ten, który wsiądzie na rower z końcem lutego a od połowy marca, przez miesiąc, pojeździ sweetspot i FTP (nieznane pojęcia? – dobrze, musisz wrócić, gdyż wkrótce wyjaśnię) niż ten, który sobie Rapha 500 przedłuży i od grudnia do kwietnia będzie się, na lampkach, wlókł 25 km/h. Pierwszy zrobi 1500-2000km, drugi pewnie 4500 km. Ten drugi nazbiera kudosów, ale i potężny łomot na pierwszym wyścigu. Powyższe wnioski zresztą niczym odkrywczym nie są, mówią o tym głośno zarówno zawodnicy pro peletonu (m.in. Alex Dowsett, rozpisujący plany również amatorom), jak i ich trenerzy:

https://www.trainingpeaks.com/blog/the-myth-of-winter-base-training-for-cyclists/

Emes: nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić. Trzeba będzie przygotować rozpiskę z wersją optymistyczną i pesymistyczną. I ta druga będzie musiała zawierać w sobie kilka elementów katastroficznych takich jak awaria roweru, wymiana dętki, łatanie, deszcz, upadek. Plus plan B czyli brak możliwości kontynuowania jazdy.
W chwili wypadku człowiek nie myśli i sięga po I lepsze możliwości, które wcale nie są najbardziej optymalne. Takie rozpiski mogą pozwolić na znacznie lepsze rozwiązania. Bez szukania po omacku.


Do Admina lub i Moderatora - jeśli linkuję coś, czego nie powinnam to przepraszam. Ale chcę się podzielić tym co znalazłam a co może się przydać komu jeszcze :)

Offline Mężczyzna LXVII

  • Wiadomości: 239
  • Miasto: Ostrów Wlkp.
  • Na forum od: 01.07.2015
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 12:26 »
Trudno tak doradzać, jak nikt nie zna Twojego organizmu tak dobrze jak Ty sama.

Najprawdopodobniej spadek tętna może być związany z wyczerpaniem zasobów glikogenu mięśniowego i wątrobowego. Z czegoś musi czerpać organizm energię.

Przełączenie na matabolizm tłuszczu, który jest mniej efektywny musi się wiązać z obniżeniem intensywności wysiłku. Jedyne co można zrobić, a można, to próbować 'wytrenować' ten proces. Powiedzmy przyzwyczaić organizm do tej formy zasilania mięśni bo przecież wolne kwasy tłuszczowe (metabolizm trójglicerydów) są świetnym źródłem energii, a z ketonów mięsień sercowy korzysta z wdzięcznością.

A jaki morał z tego? To co doradzają Ci zaprawieni w tego typu wysiłku.

Jeździć - po prostu dużo jeździć!

https://www.youtube.com/watch?v=jdXBtqi1Bl0
https://www.youtube.com/watch?v=hB7aGnfLB-8


Offline Mężczyzna 4gotten

  • Wiadomości: 1829
  • Miasto: Stargard
  • Na forum od: 26.08.2012
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 12:51 »
I z innej nieco beki chcę zacytować to co napisał Przemek Zawada na swoim blogu:
https://przemekzawada.com/2017/07/31/zeby-jezdzic-trzeba-jezdzic/
Cytuj
Zaczynamy od „Żeby jeździć, trzeba jeździć„. To chyba najczęściej powtarzany frazes, gdy kogoś na ustawce z dupy wypluje (czytaj: strzeli z koła). „Bo wy macie po trzy i pół tysiąca zrobione a ja ledwo tysiąc”. Widzisz… ta ilość, tak naprawdę, nie ma większego znaczenia.
Znaczenie ma to JAK jeździsz, nie ILE jeździsz. Ta nasza mityczna zimowo-wiosenna „baza” tylko zamula nogę, nic więcej. Szczególnie, gdy przeciągamy ją do połowy lipca. Tak sobie właśnie pyrkałem trzy lata temu a potem, na każdym wyścigu, puszczały wszystkie uszczelki i mrugały na czerwono wszystkie kontrolki. Musimy więc uściślić naszą maksymę: „Gdyby liczyła się objętość, mistrzami świata byliby listonosze. Żeby jeździć mocno, trzeba jeździć mocno„. Tego nie unikniesz. Złe wieści: będzie bolało. Dobre wieści: intensywne treningi trwają, z definicji, dużo krócej niż robienie „bazy”. Treningi „okołoprogowe” to 1h15′-1h30′ (i w pizdu poszedł argument z cyklu: „ale ja nie mam czasu na trening” – wytniesz z FB i PH).
Z moich ostatnich doświadczeń wynika, że po zimowej przerwie wystarczą mniej więcej dwa-trzy tygodnie zamulania, po których każdy kolejny trening to już coraz bardziej „w łeb”. 🙂

Co o tym można sądzić mając w tle ultramaratony?

I jeszcze to:
Cytuj
Innymi słowy: pierwszą gonkę sezonu (np. w połowie kwietnia) lepiej pojedzie ten, który wsiądzie na rower z końcem lutego a od połowy marca, przez miesiąc, pojeździ sweetspot i FTP (nieznane pojęcia? – dobrze, musisz wrócić, gdyż wkrótce wyjaśnię) niż ten, który sobie Rapha 500 przedłuży i od grudnia do kwietnia będzie się, na lampkach, wlókł 25 km/h. Pierwszy zrobi 1500-2000km, drugi pewnie 4500 km. Ten drugi nazbiera kudosów, ale i potężny łomot na pierwszym wyścigu. Powyższe wnioski zresztą niczym odkrywczym nie są, mówią o tym głośno zarówno zawodnicy pro peletonu (m.in. Alex Dowsett, rozpisujący plany również amatorom), jak i ich trenerzy:

https://www.trainingpeaks.com/blog/the-myth-of-winter-base-training-for-cyclists/


Napiszę tylko tyle, że gdyby "robienie" dłuższych treningów na niższej intensywności było zbędne to zawodowcy nie zawracaliby sobie tym głowy. Jednak jak widać na przykłądzie Kwiatkowskiego i innych "prosów", których jazdy można podejrzeć na np na Stravie, jest to konieczne, aby wypracować sobie odpowiednią bazę i same interwały tego nie zastąpią.
dalej przed siebie... najlepiej po asfalcie ;-)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 15:39 »
Głowę, można równie dobre chyba jednak trenować na trenażerze jak i w terenie... Wole 10h kręcić po dworzu w zmiennych warunkach, niż przekonać się do 5 na trenażerze ... Każde wytrzymanie kryzysowych momentów, to ćwiczenie główki ...

Wątpię. To są zupełnie inne typy doświadczeń, na trenażerze to się możesz nieźle przygotować psychicznie do pokonywania długich i płaskich odcinków, gdzie się niewiele dzieje i monotonia jest problemem. Ale do odporności na złe warunki to raczej nie do końca przygotujesz się w ten sposób  ;)

Hm. To już zależy od odporności... jakby ją nazwać? psychotechnicznej?
W 2008 roku prowadziłam jacht po Mazurach w trakcie regat całodobowych. Na jachcie poza mną jeszcze 7 innych osób (większość zielona) i ja prowadząca. Wiało to wiadomo, wieczorem i w nocy zimno bo to już sierpień. Około 1 w nocy musieliśmy zejść na ląd bo Mazurski WOPR nakazał wstrzymanie regat. I dopiero wtedy jak zeszłam na ląd mój szanowny Organizm przypomniał mi dość mocno, że od paru godzin nie miałam na sobie nic ciepłego.
Dopóki można zająć się czymkolwiek innym - można wiele rzeczy zaniedbać. Wyłączyć przeżywanie różnego rodzaju problemów, uczuć, emocji, bólu.

Odporność odpornością, ale bez przesady, nie próbuj uwierzyć, że jesteś Yeti - bo to się raczej marnie skończy  ;). Nikt nie wyrobi dłużej na zimnie i deszczu bez odpowiedniego ubrania. To widać dobrze na wielu maratonach jak to ludzie bez doświadczenia potrafią jechać na BBT z samymi rękawkami, nawet bez kurtki. I później kończą przemarznięci, w workach na śmieci


Tylko czemu to tętno tak spada? O co Orgowi chodzi?
JAK utrzymać tętno >140 i zarazem lepsze osiągi?

Radziłbym mniej się przejmować teorią, bardziej praktyką. I Szajbajk i Przemek Zawada jeżdżą inne typy wyścigów i warto na to brać nawias; a i zawodowcy jak napisał 4gotten jeżdżą też w niższych strefach by wyjeździć ileś kilometrów.

Co do tętna - przede wszystkim musisz się sama nauczyć obserwować swój organizm i jego reakcje, nikt Ci rzeczowo nie odpowie dlaczego nagle spadło tętno - to tylko Ty możesz na to odpowiedzieć. Po co się w ogóle tym przejmować jak to był jakiś jednorazowy przypadek? Gorszy dzień zawsze się zdarza i nie ma co się nad tym trząść. Najpierw

W chwili wypadku człowiek nie myśli i sięga po I lepsze możliwości, które wcale nie są najbardziej optymalne. Takie rozpiski mogą pozwolić na znacznie lepsze rozwiązania. Bez szukania po omacku.
W jaki sposób może to pozwolić na "znacznie lepsze rozwiązania"? Pomoże jedynie w oszacowaniu na jaki czas możesz liczyć. Może troszkę poprawi to psychikę jak ktoś tego w danej chwili potrzebuje, ale nie będzie to wielki zysk. I to ma znaczenie tylko dla osób, które mocno zapinają się na jakiś konkretny cel, konkretny czas - a to wcale nie każdego dotyczy. Osobiście ani razu tego nie stosowałem i zupełnie potrzeby nie odczuwam. Z jakim czasem dojadę - to się zobaczy na mecie, na trasie nie zaprzątam sobie tym specjalnie głowy, zresztą oszacować to nie jest jakoś specjalnie trudno.


Offline Mężczyzna lordChaos

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: skierniewice
  • Na forum od: 10.12.2017
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 21:10 »
Wątpię. To są zupełnie inne typy doświadczeń, na trenażerze to się możesz nieźle przygotować psychicznie do pokonywania długich i płaskich odcinków, gdzie się niewiele dzieje i monotonia jest problemem. Ale do odporności na złe warunki to raczej nie do końca przygotujesz się w ten sposób  ;)
wiesz co... Też tak myślałem, w zeszłym roku tłukłem kilometry, deszcz, śnieg wiatr ... I najgorszy był wiatr ... Teraz tłukłem trochę tego zwifta, tłukę teraz rouvy i właśnie wjezdzasz te podjazdy, cuda na kiju jakieś co Ci proponują i teraz mi na dworzu jakoś wiatr, deszcz, śnieg nie jest straszny, pykam sobie na dużo większej pewności siebie ... Nie cierpie trenażera i warunków w domu, ale muszę przyznać, ze to cholerstwo bardzo dużo daje ... no i oszczędza mase czasu (teraz ubranie się, przygotowanie roweru, to z 30 min zajmuje zanim się w ogóle wyjdzie pojeździć, później na powrocie też, rozbieranie, czyszczenie, etc. ... ) ...

Offline Mężczyzna gkjanek

  • Lepiej zabrać głowę zamiast kasku z domu na rower.
  • Wiadomości: 337
  • Miasto:
  • Na forum od: 12.06.2017
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 21:30 »
Jak ktoś bedzie trenował tylko pod FTP to zycze powodenie. Jak mu dupa odpadnie po 10 godzinie siedzenia na siodełku i znużeniu. Byłem na wakacjach rowerowych w Nepalu i był Jarek koleś nie do objechania do 100km.  Ale jeden dzien byl z dobrym szutrem i asfaltem jazdy bylo okolo 10 godzin. I jak dojechalismy do hotelu. Jarek był okolo godziny szybciej ode mnie. Był tak zmarnowany ze padał na twarz. Ja po całym dniu czułem sie dobrze a do tego miałem niedosyt ze trasa sie skonczyła. Pytam sie go czakajac na kolacje czemu jest tak zajechany. A on ze to może 2 raz był 10 godzin na rowerze non stop. Wiec morał jest powinno sie ćwiczyć żeby podnieś FTP. ale swoje trzeba wysiedzic na siodle. Ja co jakiś czas robię wypady po 200-300 km zeby nogi nie zapomnialy jak to jest podałowac +8 godzin.
Lepiej zabrać głowę zamiast kasku z domu na rower.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 21:49 »
wiesz co... Też tak myślałem, w zeszłym roku tłukłem kilometry, deszcz, śnieg wiatr ... I najgorszy był wiatr ... Teraz tłukłem trochę tego zwifta, tłukę teraz rouvy i właśnie wjezdzasz te podjazdy, cuda na kiju jakieś co Ci proponują i teraz mi na dworzu jakoś wiatr, deszcz, śnieg nie jest straszny, pykam sobie na dużo większej pewności siebie ... Nie cierpie trenażera i warunków w domu, ale muszę przyznać, ze to cholerstwo bardzo dużo daje ... no i oszczędza mase czasu (teraz ubranie się, przygotowanie roweru, to z 30 min zajmuje zanim się w ogóle wyjdzie pojeździć, później na powrocie też, rozbieranie, czyszczenie, etc. ... ) ...

Różne są metody przygotowań, jak i różni są ludzie. Ale generalnie polecanie trenażera jako sposobu przygotowania to trudnych warunków to dość kontrowersyjne rozwiązanie  ;)
Też trzeba wziąć pod uwagę o kim mówimy. Ktoś kto ma duże doświadczenie w jazdy na powietrzu czy w trudnych warunkach - już treningu tego elementu nie potrzebuje specjalnie. Ale w przypadku osoby zaczynającej swoją przygodę z ultra - inaczej się ta sprawa przedstawia.

Jak ktoś bedzie trenował tylko pod FTP to zycze powodenie. Jak mu dupa odpadnie po 10 godzinie siedzenia na siodełku i znużeniu. Byłem na wakacjach rowerowych w Nepalu i był Jarek koleś nie do objechania do 100km.  Ale jeden dzien byl z dobrym szutrem i asfaltem jazdy bylo okolo 10 godzin. I jak dojechalismy do hotelu. Jarek był okolo godziny szybciej ode mnie. Był tak zmarnowany ze padał na twarz. Ja po całym dniu czułem sie dobrze a do tego miałem niedosyt ze trasa sie skonczyła. Pytam sie go czakajac na kolacje czemu jest tak zajechany. A on ze to może 2 raz był 10 godzin na rowerze non stop. Wiec morał jest powinno sie ćwiczyć żeby podnieś FTP. ale swoje trzeba wysiedzic na siodle. Ja co jakiś czas robię wypady po 200-300 km zeby nogi nie zapomnialy jak to jest podałowac +8 godzin.

Otóż to, trzeba umieć odpowiednio rozłożyć akcenty. I klasyczne trenowanie wiele wnosi do wyniku i długie jazdy bez zarzynania się sporo dają.

Offline Mężczyzna lesiak82

  • Wiadomości: 172
  • Miasto: Grodzisk maz
  • Na forum od: 08.12.2017
    • FB
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 13 Lut 2019, 23:01 »
Głowę, można równie dobre chyba jednak trenować na trenażerze jak i w terenie... Wole 10h kręcić po dworzu w zmiennych warunkach, niż przekonać się do 5 na trenażerze ... Każde wytrzymanie kryzysowych momentów, to ćwiczenie główki ...

Żarty , ja 6 sezon  trenuje na trenażerze , a ultra w deszczu sobie nie wyobrażam ,

Kiedyś myślałem że  te ultramaratony to są dla tych co już nie wiadomo ile przejechali , i jak długo w życiu trenują , (czyt.starszych doświadczonych.)  osoba ,, świeża'' nie ma szans , i chyba dalej tak twierdzę . W dodatku ta zła pogoda jest kluczowa,  przez wiele godzin jak cię złapie tutaj  . Przejechać ponad 500 km w 24h to wcale nie jest łatwe jak się tylko delikatnie turla na bajku , nawet w okolicy 10k rocznie .
SZOSA to euforia , ale MTB to wolność !

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum