Pytam sie go czakajac na kolacje czemu jest tak zajechany. A on ze to może 2 raz był 10 godzin na rowerze non stop. Wiec morał jest powinno sie ćwiczyć żeby podnieś FTP. ale swoje trzeba wysiedzic na siodle.
Żarty , ja 6 sezon trenuje na trenażerze , a ultra w deszczu sobie nie wyobrażam ,
To maraton na 500 km ile dni chcesz jechac. Bo w normalnych warunkach to ponizej 24 godzin.
to już wiem skąd taka forma co do deszczu... to chyba odczucia niektórym tak nie przeszkadza, jak robiłem raphę w tym roku, to raz wpadłem na 3h, ostrego deszczu przy ciulowej temperaturze i spokojnie swoje 100 zrobiłem, ja akurat nie zamierzam nigdy powyżej 300 robić to trochę inaczej jednak na to patrze ...
Lesiak 82 - ultra w deszczu - to ja chyba jednak postoję. Wyobrażam sobie w tej chwili godzinę. No może dwie. I to z nadzieją, że zaraz postoję pod daszkiem i się ogrzeję i wysuszę i przestanie padać.Nie mam podejścia sportowego absolutnie - ale marzy mi się osiągnięcie mety w BBT zdecydowanie krócej niż w 70 godzin.
Wczoraj w środę chciałam popełnić Test FTP aby wiedzieć ile aktualnie mam. I 2 minuty po wejściu na poziom mocy, po 20 minutach rozgrzewki - Organizm siadł. Po prostu power down. Ok, kadencję proszę bardzo. Ale mocy zero.Więc jak trenować? Ile czasu odpoczywać (i jak?) przed takim testem?
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Wilk - jak rozkładasz akcenty podczas swoich jazd? Ile czasu walisz po prostej w tlenie, w Strefie 2, ile w 3, 4? Jakieś interwały? Jak i czy ćwiczysz podjazdy? Jesteś z Warszawy - więc jak i gdzie?
I znowu pytam bo nie wiem... W niedzielę walnęłam 45 kilometrów pod Pomiechówkiem. Radość. W poniedziałek dowaliłam 31 kilometrów na Rouvy (Fallonica? Jakoś tak się nazywa chyba ta traska?). Wczoraj w środę chciałam popełnić Test FTP aby wiedzieć ile aktualnie mam. I 2 minuty po wejściu na poziom mocy, po 20 minutach rozgrzewki - Organizm siadł. Po prostu power down. Ok, kadencję proszę bardzo. Ale mocy zero.Więc jak trenować? Ile czasu odpoczywać (i jak?) przed takim testem?
Cytat: gkjanek w 14 Lut 2019, 03:04To maraton na 500 km ile dni chcesz jechac. Bo w normalnych warunkach to ponizej 24 godzin.Wszystko zależy od tego jaki maraton i w jakiej pogodzie. Ale generalnie w przypadku płaskiego maratonu i normalnej pogody to poziom 500km/24h to jest taka umowna granica pomiędzy jazdą sportową, a jazdą turystyczną. Ale nie zapominaj, że mnóstwo osób jeżdżących ultra wcale nie ma podejścia sportowego, dla nich celem jest dobra zabawa i satysfakcję daje im po prostu dotarcie do mety.Cytat: adams w 14 Lut 2019, 10:21to już wiem skąd taka forma co do deszczu... to chyba odczucia niektórym tak nie przeszkadza, jak robiłem raphę w tym roku, to raz wpadłem na 3h, ostrego deszczu przy ciulowej temperaturze i spokojnie swoje 100 zrobiłem, ja akurat nie zamierzam nigdy powyżej 300 robić to trochę inaczej jednak na to patrze ... Ale to jest podstawowa różnica - czas ekspozycji na trudne warunki. 3h jazdy na świeżo - to nawet spory deszcz człowieka aż tak nie ruszy. Bo organizm jeszcze solidnie zagrzany, jest dużo energii by mocno kręcić (a szybka jazda znacznie odczucie ciepła podnosi); do tego perspektywa, że po 3h czeka ciepły domek i ciepły prysznic. Ale jak masz 500km w nogach, brak energii na szybkie kręcenie i 400km do przejechania, w tym góry i pogoda się zrąbie - to już zupełnie inaczej sprawy wyglądają. Pogoda na długich dystansach "robi" bardzo wiele.
Pamiętam jak kiedyś pisałeś, że granica między turystką a ultra to dystans 200 km dziennie, czy 500 km na 24 h o których teraz wspomniałeś dotyczy jednej doby czy chodzi o np. dwa dni jazdy z czego czystej jazdy jest 24 h?
Cytat: martap w 14 Lut 2019, 19:08Lesiak 82 - ultra w deszczu - to ja chyba jednak postoję. Wyobrażam sobie w tej chwili godzinę. No może dwie. I to z nadzieją, że zaraz postoję pod daszkiem i się ogrzeję i wysuszę i przestanie padać.Nie mam podejścia sportowego absolutnie - ale marzy mi się osiągnięcie mety w BBT zdecydowanie krócej niż w 70 godzin.To się trochę wyklucza, w polskich warunkach choć trochę deszczowy BBTour to zjawisko normalne. W skrajnej sytuacji jest jak na MPP2017 - pierwsza noc cały czas w mżawce, a następnego wieczora kilka ładnych godzin ściany wody na jakieś (w moim przypadku) 400 km od mety. O ile na wyjazdach turystycznych przeczekiwanie deszczu ma sens, o tyle na ultramaratonie rzadko kiedy, jedynie w kontekście przespania się - np. to już druga noc, ma akurat lać przez kilka godzin, to lepiej może kalkulować się położyć w hotelu na 5 godzin niż jechać.Cytat: martap w 14 Lut 2019, 19:08Wczoraj w środę chciałam popełnić Test FTP aby wiedzieć ile aktualnie mam. I 2 minuty po wejściu na poziom mocy, po 20 minutach rozgrzewki - Organizm siadł. Po prostu power down. Ok, kadencję proszę bardzo. Ale mocy zero.Więc jak trenować? Ile czasu odpoczywać (i jak?) przed takim testem?Widzisz, ja to kilka różnych ultramaratonów zaliczyłem. Nigdy nie byłem w czołówce, raczej środek stawki. Natomiast nie pomogę Ci, bo nawet nie mam pojęcia o czym piszesz. I niestety większość forumowiczów ma podobnie ;-) A ci co wiedzą pewnie nie zdradzą swoich sekretów, w końcu rywalizują o najlepsze miejsca. Mi wystarcza, że cały rok jeżdżę do pracy rowerem (w dwie strony wychodzi 24 km, w zeszłym roku na samych dojazdach wyszło 5000 km, a w sumie przejechałem 11 400 km z czego na szosówce tylko 2000). W wolnych chwilach jadę poszaleć w terenie, wyjeżdżam gdzieś z sakwami, albo robię jakieś szosowe trasy (w zależności od ochoty) i tyle. Może zamiast skupiać się na tych wszystkich magicznych współćzynnikach etc. skup się na czerpaniu radości z jazdy, urozmaicaj ją (raz bardzo szybko, raz tak żeby było dużo podjazdów, raz żeby zaliczyć ciężki teren, raz pod mocny wiatr), a w domu poczytaj trochę relacji by nauczyć się tej logistycznej strony. To jest moim zdaniem równie ważne, bo bez żadnego trenowania możesz np osiągnąć wynik lepszy o godzinę na trasie - poprzez umiejętne redukowanie postojów.Ja na początku miałem z tym duży problem, czas przeciekał przez palce, a teraz na dystansie 500 km wystarcza mi mniej niż godzina (i porównując z najlepszymi - wcale nie jest to wybitny wynik).
Cytat: Felek w 14 Lut 2019, 20:44Pamiętam jak kiedyś pisałeś, że granica między turystką a ultra to dystans 200 km dziennie, czy 500 km na 24 h o których teraz wspomniałeś dotyczy jednej doby czy chodzi o np. dwa dni jazdy z czego czystej jazdy jest 24 h?To pisałem odnośnie tych długich, wielodniowych maratonów, gdzie się śpi i sporą część trasy jedzie już na mocno zmęczonym organizmie. Natomiast maratony 500km czy 1000km to jest inny typ imprezy ultra. 500km to prawie każdy jedzie bez spania, a najmocniejsi również i 1000km dają radę bez snu, słabsi z reguły z jednym, ale krótkim snem. No i na płaskim maratonie 500km, w dobrej pogodzie można powiedzieć, że poziom 500km w 24h to z grubsza granica pomiędzy sportowym podejściem, a bardziej turystycznym. Ale jak są góry czy psuje się pogoda, to już inaczej to zaczyna wyglądać.
Gdybym powiedział rodzinie lub znajomym, że 500 km w dobę to jazda turystyczna raczej pukneliby się w głowę, na teraz mój dobowy rekord to 310 km co u najbliższych wzbudza zaskoczenie. Pewnie mógłbym tę granicę jeszcze przesunąć np. na 400 km. Moim zdaniem pisząc o tej turystyce to jednak granica, o której piszesz jest za daleka. Sam termin turystka można wiązać raczej ze zwiedzaniem, aktywnym odpoczynkiem itp. 500 km w dobę nie nazwałbym na pewno turystyką, ale zapewne każdy mierzy swoją miarą:)
Olo - i jaka jest metoda na dłuuugi deszcz w tkaim razie, kiedy do kolejnego punktu jeszcze np 100 kilometrów? A jak na następnym punkcie nie ma jak i gdzie się ogrzać? Wysuszyć?
Wilk - mnie również początkowo pasek przeszkadzał ale nauczyłam się go ignorować. Ale jeśli go nie masz - czy w trakcie swojej jazdy jesteś w stanie normalnie rozmawiać? I jak często trenujesz i jak długo/daleko? Albo też pytanie w zasadzie prozaiczne i etoryczne bo sezon przecież trwa cały rok - jeździsz zawsze czy tylko "w sezonie" i kiedy go zaczynasz? A jeśli chodzi o tereny - ja z kolei podjeżdzam samochodem z rowerkiem pod Pomiechówek - jest tam sporo fajnego asfaltu, nie do końca płasko (górale by powiedzieli że płaaaasko jak stół) i fajen krajobrazy. Takie typowo polskie
Nie mam chęci na podżeranie podczas jazdy. Po prostu nie. Pić tak - podżerać węgle nie. Ok, izotoniki słodkie jeszcze wchodzą bo świetnie gaszą pragnienie. Nawet chętnie zatrzymam się dla coli. Ale podżeranie z kieszeni batonika... Przymuszam się do tego. A jak Wam to idzie? Jak często podżeracie?
Druga rzecz - motywują. Jak widzę na trenażerze obok jak sportowiec rozwala >300 W przez kilkanaście minut no to... sami wiecie co myślę.
I jeszcze te 500km w kwestii jazdy turystycznej - pomyśleliście sobie kiedykolwiek że to co robicie jeżdżąc tyle na rowerach sprawia, że jesteście tak naprawdę wyjątkowi? Poważnie. Znajdźcie na 100 osób kogoś jeszcze kto przejedzie na wycieczce rowerowej więcej niż 20 kilometrów? Kogoś kto dojeżdża na rowerze do pracy? Kto startuje w maratonach na dystansach > 50 kilometrów? Kto przejechał w ciągu dnia te 100 kilometrów? A 200? Ludzie patrzą na Was (i na mnie) kompletnie zaskoczeni. Im się to nie mieści w głowach