Autor Wątek: Tempo i tętno na ultramaratonach  (Przeczytany 33117 razy)

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 00:03 »
Pytam sie go czakajac na kolacje czemu jest tak zajechany. A on ze to może 2 raz był 10 godzin na rowerze non stop. Wiec morał jest powinno sie ćwiczyć żeby podnieś FTP. ale swoje trzeba wysiedzic na siodle.

Tutaj wychodzi kto z pochodzenia jest szosonem, a kto sakwiarzem ;)

Offline Mężczyzna gkjanek

  • Lepiej zabrać głowę zamiast kasku z domu na rower.
  • Wiadomości: 337
  • Miasto:
  • Na forum od: 12.06.2017
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 03:04 »
Można tak powiedziec. Ale sakwy zakladam raz do roku. Tak tylko szosa. To maraton na 500 km ile dni chcesz jechac. Bo w normalnych warunkach to ponizej 24 godzin.
Lepiej zabrać głowę zamiast kasku z domu na rower.

Offline Mężczyzna lordChaos

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: skierniewice
  • Na forum od: 10.12.2017
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 10:21 »
Żarty , ja 6 sezon  trenuje na trenażerze , a ultra w deszczu sobie nie wyobrażam ,
to już wiem skąd taka forma  :icon_twisted:
co do deszczu... to chyba odczucia niektórym tak nie przeszkadza, jak robiłem raphę w tym roku, to raz wpadłem na 3h, ostrego deszczu przy ciulowej temperaturze i spokojnie swoje 100 zrobiłem, ja akurat nie zamierzam nigdy powyżej 300 robić to trochę inaczej jednak na to patrze ...

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 11:11 »
To maraton na 500 km ile dni chcesz jechac. Bo w normalnych warunkach to ponizej 24 godzin.

Wszystko zależy od tego jaki maraton i w jakiej pogodzie. Ale generalnie w przypadku płaskiego maratonu i normalnej pogody to poziom 500km/24h to jest taka umowna granica pomiędzy jazdą sportową, a jazdą turystyczną. Ale nie zapominaj, że mnóstwo osób jeżdżących ultra wcale nie ma podejścia sportowego, dla nich celem jest dobra zabawa i satysfakcję daje im po prostu dotarcie do mety.

to już wiem skąd taka forma  :icon_twisted:
co do deszczu... to chyba odczucia niektórym tak nie przeszkadza, jak robiłem raphę w tym roku, to raz wpadłem na 3h, ostrego deszczu przy ciulowej temperaturze i spokojnie swoje 100 zrobiłem, ja akurat nie zamierzam nigdy powyżej 300 robić to trochę inaczej jednak na to patrze ...

Ale to jest podstawowa różnica - czas ekspozycji na trudne warunki. 3h jazdy na świeżo - to nawet spory deszcz człowieka aż tak nie ruszy. Bo organizm jeszcze solidnie zagrzany, jest dużo energii by mocno kręcić (a szybka jazda znacznie odczucie ciepła podnosi); do tego perspektywa, że po 3h czeka ciepły domek i ciepły prysznic. Ale jak masz 500km w nogach, brak energii na szybkie kręcenie i 400km do przejechania, w tym góry i pogoda się zrąbie - to już zupełnie inaczej sprawy wyglądają. Pogoda na długich dystansach "robi" bardzo wiele.

Offline Kobieta martap

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: PL
  • Na forum od: 11.06.2018
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 19:08 »
4Gotten - czyli jak dobrze rozumiem - wpierw jako-taka baza a potem dopiero coś zaawansowanego?
Ja właśnie tak do tego podeszłam. Grudzień i styczeń bazowo na różnego rodzaju traskach z Rouvy i gdzieś tam na początku stycznia Test FTP. A od tego czasu różne specjalne akcje (interwały) + ze dwie traski jako takie.

Wilk - odporność to chyba jest ale fizyczna. Psychiczna to tego no wiesz... Różnie bywa. Najlepiej jest jak się człowiek czymś zajmie. I też tak mam, ze jak ustawię wiatrak na siebie na trenażerze to na starcie ZIMNO a potem wiatrak nie wyrabia a ze nie spływa...
BBT i przygotowanie - nie zamierzam pędzić 1000 kilometrów bez niczego ciepłego i czegoś przeciwdeszczowego nawet jak jakiś wróżbita od pogody zaprze się, że ma być upał. W ostatnią sobotę i niedzielę miało padać - a było słoneczko cały czas.
Rozpiska - wiele osób jak się coś dziej enagłego, niespodziewanego zapomina o planach jakie miało na wypadek czegoś takiego i realizuje plan najprostszy, pierwszy z brzegu. Miałam tak po pewnej kolizji - wysiadłam i miast dzwonić do znenego sobie centrum naprawiania szkód który robi wsio bezszkodowo w umowie z ubezpieczycielem - zadzwoniłam na numer telefonu podany na szybie samochodu wskazany jako centrum serwisu producenta tych samochodów. A udzielona pomoc przez nich wiązałaby się dla mnie z dodatkowymi kosztami extra. Wniosek: albo mocno zakodowany plan w głowie - albo rozpiski.
Tętno - tak jak pisałam wcześniej chyba dla mnie jest istotne bo chcę mieć jakieś porównanie do innych aby wiedzieć jak daleko ma do nich i nad czym pracować ;)
Czy czas jest istotny - chyba tak. Pamiętam swój pierwszy maratonik na 200 kilometrów, gdzie podczas jazdy przeliczałam prędkość średnią, czas, ilość posiadanej siły, posiadane jedzenie (banany, woda). Jakoś dojechałam w ostatnich minutach przed zamknięciem mety...

Adams - zgadzam się. Mnie baaardzo pomogło w pewności siebie - wiary w swój power - kiedy w niedzielę wyszłam na rower na spacerek koło Pomiechówka. Widziałam, że mogę a jakieś tam podjazdy to po prostu połykałam jakby ich prawie nie było. Nie zauważałam ich bo miałam mnóstwo energii.
Przynajmniej przez pierwsze 22 kilometry a potem zrobiło się gorzej. Spadło mi tętno z >140<145 do 128-135 max. Dorzuciłam węglowodanów, ale czułam że albo nie wchodzą - albo wchodzą wolniej niż sądziłam. I znowu pytam - jak bardzo stawiać na węgle? Ile Wy możecie przejechać godzin na wyższym tętnie w Strefy 3/początki Strefy 4?

Gkjanek - zgadzam się w 200%. Swoje trzeba wysiedzieć ale te siedzenie musi być z pewną jakością i zawierać momenty kiedy Organizm popracuje z MAX powerem. Żeby się rozwijać. Bo inaczej to tak jak podnosić raz dziennie żelazko z nadzieją, że za rok się podniesie 100 kg...

Wilk - jak rozkładasz akcenty podczas swoich jazd? Ile czasu walisz po prostej w tlenie, w Strefie 2, ile w 3, 4? Jakieś interwały? Jak i czy ćwiczysz podjazdy? Jesteś z Warszawy - więc jak i gdzie? :)

Lesiak 82 - ultra w deszczu - to ja chyba jednak postoję. Wyobrażam sobie w tej chwili godzinę. No może dwie. I to z nadzieją, że zaraz postoję pod daszkiem i się ogrzeję i wysuszę i przestanie padać.

Nie mam podejścia sportowego absolutnie - ale marzy mi się osiągnięcie mety w BBT zdecydowanie krócej niż w 70 godzin.

I znowu pytam bo nie wiem... W niedzielę walnęłam 45 kilometrów pod Pomiechówkiem. Radość. W poniedziałek dowaliłam 31 kilometrów na Rouvy (Fallonica? Jakoś tak się nazywa chyba ta traska?). Wczoraj w środę chciałam popełnić Test FTP aby wiedzieć ile aktualnie mam. I 2 minuty po wejściu na poziom mocy, po 20 minutach rozgrzewki - Organizm siadł. Po prostu power down. Ok, kadencję proszę bardzo. Ale mocy zero.
Więc jak trenować? Ile czasu odpoczywać (i jak?) przed takim testem?

Offline Mężczyzna olo

  • Moderator Globalny
  • Wiadomości: 7081
  • Miasto: Bydgoszcz
  • Na forum od: 12.02.2011
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 19:43 »
Lesiak 82 - ultra w deszczu - to ja chyba jednak postoję. Wyobrażam sobie w tej chwili godzinę. No może dwie. I to z nadzieją, że zaraz postoję pod daszkiem i się ogrzeję i wysuszę i przestanie padać.

Nie mam podejścia sportowego absolutnie - ale marzy mi się osiągnięcie mety w BBT zdecydowanie krócej niż w 70 godzin.

To się trochę wyklucza, w polskich warunkach choć trochę deszczowy BBTour to zjawisko normalne. W skrajnej sytuacji jest jak na MPP2017 - pierwsza noc cały czas w mżawce, a następnego wieczora kilka ładnych godzin ściany wody na jakieś (w moim przypadku) 400 km od mety.

O ile na wyjazdach turystycznych przeczekiwanie deszczu ma sens, o tyle na ultramaratonie rzadko kiedy, jedynie w kontekście przespania się - np. to już druga noc, ma akurat lać przez kilka godzin, to lepiej może kalkulować się położyć w hotelu na 5 godzin niż jechać.

Wczoraj w środę chciałam popełnić Test FTP aby wiedzieć ile aktualnie mam. I 2 minuty po wejściu na poziom mocy, po 20 minutach rozgrzewki - Organizm siadł. Po prostu power down. Ok, kadencję proszę bardzo. Ale mocy zero.
Więc jak trenować? Ile czasu odpoczywać (i jak?) przed takim testem?

Widzisz, ja to kilka różnych ultramaratonów zaliczyłem. Nigdy nie byłem w czołówce, raczej środek stawki. Natomiast nie pomogę Ci, bo nawet nie mam pojęcia o czym piszesz. I niestety większość forumowiczów ma podobnie ;-) A ci co wiedzą pewnie nie zdradzą swoich sekretów, w końcu rywalizują o najlepsze miejsca.

Mi wystarcza, że cały rok jeżdżę do pracy rowerem (w dwie strony wychodzi 24 km, w zeszłym roku na samych dojazdach wyszło 5000 km, a w sumie przejechałem 11 400 km z czego na szosówce tylko 2000). W wolnych chwilach jadę poszaleć w terenie, wyjeżdżam gdzieś z sakwami, albo robię jakieś szosowe trasy (w zależności od ochoty) i tyle.

Może zamiast skupiać się na tych wszystkich magicznych współćzynnikach etc. skup się na czerpaniu radości z jazdy, urozmaicaj ją (raz bardzo szybko, raz tak żeby było dużo podjazdów, raz żeby zaliczyć ciężki teren, raz pod mocny wiatr), a w domu poczytaj trochę relacji by nauczyć się tej logistycznej strony. To jest moim zdaniem równie ważne, bo bez żadnego trenowania możesz np osiągnąć wynik lepszy o godzinę na trasie - poprzez umiejętne redukowanie postojów.
Ja na początku miałem z tym duży problem, czas przeciekał przez palce, a teraz na dystansie 500 km wystarcza mi mniej niż godzina (i porównując z najlepszymi - wcale nie jest to wybitny wynik).
« Ostatnia zmiana: 14 Lut 2019, 19:55 olo »
Cytat: Hipek
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.


Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 20:33 »
Wilk - jak rozkładasz akcenty podczas swoich jazd? Ile czasu walisz po prostej w tlenie, w Strefie 2, ile w 3, 4? Jakieś interwały? Jak i czy ćwiczysz podjazdy? Jesteś z Warszawy - więc jak i gdzie? :)
W ogóle nie przywiązuję do tego znaczenia, na większości jazd po prostu nie używam pulsometru (zresztą na długich trasach pasek od pulsu powoduje u mnie ból pleców), a pierwsze dwa BBT jechałem na pedałach platformowych ;). Jak jeżdżę pod domem coś co z grubsza można nazwać treningami, choć to nie do końca dobre słowo na moje jazdy - to jeżdżę w miarę intensywnie, pewnie okolice 3-4 strefy, choć do końca nie wiem, bo nigdy testu na próg mleczanowy nie robiłem, liczę z grubsza wg pulsu maksymalnego  ;). Naprawdę do ultra zupełnie nie jest potrzebne aż takie matematyczne podejście, wystarczy podział na jazdę intensywną (czyli pewnie okolice 4 strefy) i nieintensywną. Tak szczegółowe podejście co do strefy, co do procenta - to może ma znaczenie dla osób, które zapinają się na wygrywanie, szczególnie ultra z przedziału 500-1000km, bo na tych dłuższych znaczenie tego maleje, a innych cech rośnie; dlatego osobiście największe sukcesy mam w tych najdłuższych, wielodniowych wyścigach, gdzie rośnie wpływ na wynik wytrzymałości. I te najdłuższe wyścigi też mnie najbardziej kręcą, bo mają w sobie wiele z turystyki i przygody.

Mieszkam na południu Warszawy, więc najczęściej jeżdżę w rejon Gassy-Góra Kalwaria, gdzie jest dużo asfaltów niezłej jakości i bardzo niewielki jak na warszawskie okolice ruch. Jak masz ochotę kiedyś wspólnie pojeździć - to daj znać na PW, możemy wspólnie pokręcić parę trasek i porozmawiać o przygotowaniu do takich wyścigów.

I znowu pytam bo nie wiem... W niedzielę walnęłam 45 kilometrów pod Pomiechówkiem. Radość. W poniedziałek dowaliłam 31 kilometrów na Rouvy (Fallonica? Jakoś tak się nazywa chyba ta traska?). Wczoraj w środę chciałam popełnić Test FTP aby wiedzieć ile aktualnie mam. I 2 minuty po wejściu na poziom mocy, po 20 minutach rozgrzewki - Organizm siadł. Po prostu power down. Ok, kadencję proszę bardzo. Ale mocy zero.
Więc jak trenować? Ile czasu odpoczywać (i jak?) przed takim testem?

Nie wiem czy zima na powietrzu to jest w ogóle dobry pomysł na taki test na obliczenie progu. Zimą to chyba dużo sensowniejszy będzie test laboratoryjny. Nie znam się jakoś specjalnie na metodologii treningu, ale takie testy powinno się chyba robić w miarę idealnych warunkach. I np. Friel zwraca uwagę, że część ludzi rozpoczyna test za mocno i nie jest w stanie wytrzymać tych 30min, może właśnie przesadziłaś z za mocnym początkiem testu i dlatego nie wypalił? Taki test nie ma na celu osiągnięcia pułapu tętna maksymalnego, tak jak się idzie na sprincie na metę, tylko maksymalne średnie tętno jakie jesteśmy w stanie utrzymać przez 30 minut, więc trzeba tak rozłożyć siły, żeby ich na te 30min wystarczyło. Jak padasz po paru minutach - to spora szansa, że za mocno zaczęłaś.

Offline Mężczyzna Felek

  • Wiadomości: 1300
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.11.2017
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 20:44 »
To maraton na 500 km ile dni chcesz jechac. Bo w normalnych warunkach to ponizej 24 godzin.

Wszystko zależy od tego jaki maraton i w jakiej pogodzie. Ale generalnie w przypadku płaskiego maratonu i normalnej pogody to poziom 500km/24h to jest taka umowna granica pomiędzy jazdą sportową, a jazdą turystyczną. Ale nie zapominaj, że mnóstwo osób jeżdżących ultra wcale nie ma podejścia sportowego, dla nich celem jest dobra zabawa i satysfakcję daje im po prostu dotarcie do mety.

to już wiem skąd taka forma  :icon_twisted:
co do deszczu... to chyba odczucia niektórym tak nie przeszkadza, jak robiłem raphę w tym roku, to raz wpadłem na 3h, ostrego deszczu przy ciulowej temperaturze i spokojnie swoje 100 zrobiłem, ja akurat nie zamierzam nigdy powyżej 300 robić to trochę inaczej jednak na to patrze ...

Ale to jest podstawowa różnica - czas ekspozycji na trudne warunki. 3h jazdy na świeżo - to nawet spory deszcz człowieka aż tak nie ruszy. Bo organizm jeszcze solidnie zagrzany, jest dużo energii by mocno kręcić (a szybka jazda znacznie odczucie ciepła podnosi); do tego perspektywa, że po 3h czeka ciepły domek i ciepły prysznic. Ale jak masz 500km w nogach, brak energii na szybkie kręcenie i 400km do przejechania, w tym góry i pogoda się zrąbie - to już zupełnie inaczej sprawy wyglądają. Pogoda na długich dystansach "robi" bardzo wiele.

Pamiętam jak kiedyś pisałeś, że granica między turystką a ultra to dystans 200 km dziennie, czy 500 km na 24 h o których teraz wspomniałeś dotyczy jednej doby czy chodzi o np. dwa dni jazdy z czego czystej jazdy jest 24 h?
Podróże z dziećmi www.tataimapa.pl

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 20:50 »
Pamiętam jak kiedyś pisałeś, że granica między turystką a ultra to dystans 200 km dziennie, czy 500 km na 24 h o których teraz wspomniałeś dotyczy jednej doby czy chodzi o np. dwa dni jazdy z czego czystej jazdy jest 24 h?

To pisałem odnośnie tych długich, wielodniowych maratonów, gdzie się śpi i sporą część trasy jedzie już na mocno zmęczonym organizmie. Natomiast maratony 500km czy 1000km to jest inny typ imprezy ultra. 500km to prawie każdy jedzie bez spania, a najmocniejsi również i 1000km dają radę bez snu, słabsi z reguły z jednym, ale krótkim snem. No i na płaskim maratonie 500km, w dobrej pogodzie można powiedzieć, że poziom 500km w 24h to z grubsza granica pomiędzy sportowym podejściem, a bardziej turystycznym. Ale jak są góry czy psuje się pogoda, to już inaczej to zaczyna wyglądać.

Offline Mężczyzna Felek

  • Wiadomości: 1300
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.11.2017
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 20:56 »
Lesiak 82 - ultra w deszczu - to ja chyba jednak postoję. Wyobrażam sobie w tej chwili godzinę. No może dwie. I to z nadzieją, że zaraz postoję pod daszkiem i się ogrzeję i wysuszę i przestanie padać.

Nie mam podejścia sportowego absolutnie - ale marzy mi się osiągnięcie mety w BBT zdecydowanie krócej niż w 70 godzin.

To się trochę wyklucza, w polskich warunkach choć trochę deszczowy BBTour to zjawisko normalne. W skrajnej sytuacji jest jak na MPP2017 - pierwsza noc cały czas w mżawce, a następnego wieczora kilka ładnych godzin ściany wody na jakieś (w moim przypadku) 400 km od mety.

O ile na wyjazdach turystycznych przeczekiwanie deszczu ma sens, o tyle na ultramaratonie rzadko kiedy, jedynie w kontekście przespania się - np. to już druga noc, ma akurat lać przez kilka godzin, to lepiej może kalkulować się położyć w hotelu na 5 godzin niż jechać.

Wczoraj w środę chciałam popełnić Test FTP aby wiedzieć ile aktualnie mam. I 2 minuty po wejściu na poziom mocy, po 20 minutach rozgrzewki - Organizm siadł. Po prostu power down. Ok, kadencję proszę bardzo. Ale mocy zero.
Więc jak trenować? Ile czasu odpoczywać (i jak?) przed takim testem?

Widzisz, ja to kilka różnych ultramaratonów zaliczyłem. Nigdy nie byłem w czołówce, raczej środek stawki. Natomiast nie pomogę Ci, bo nawet nie mam pojęcia o czym piszesz. I niestety większość forumowiczów ma podobnie ;-) A ci co wiedzą pewnie nie zdradzą swoich sekretów, w końcu rywalizują o najlepsze miejsca.

Mi wystarcza, że cały rok jeżdżę do pracy rowerem (w dwie strony wychodzi 24 km, w zeszłym roku na samych dojazdach wyszło 5000 km, a w sumie przejechałem 11 400 km z czego na szosówce tylko 2000). W wolnych chwilach jadę poszaleć w terenie, wyjeżdżam gdzieś z sakwami, albo robię jakieś szosowe trasy (w zależności od ochoty) i tyle.

Może zamiast skupiać się na tych wszystkich magicznych współćzynnikach etc. skup się na czerpaniu radości z jazdy, urozmaicaj ją (raz bardzo szybko, raz tak żeby było dużo podjazdów, raz żeby zaliczyć ciężki teren, raz pod mocny wiatr), a w domu poczytaj trochę relacji by nauczyć się tej logistycznej strony. To jest moim zdaniem równie ważne, bo bez żadnego trenowania możesz np osiągnąć wynik lepszy o godzinę na trasie - poprzez umiejętne redukowanie postojów.
Ja na początku miałem z tym duży problem, czas przeciekał przez palce, a teraz na dystansie 500 km wystarcza mi mniej niż godzina (i porównując z najlepszymi - wcale nie jest to wybitny wynik).

W zupełności zgadzam się z tym co napisałeś, sam codziennie dojeżdżam do pracy 22 km w tą i z powrotem co daje łącznie około 4000 km rocznie, drugie tyle jeżdżę turystycznie i poprostu staram się czerpać z jazdy przyjemność. Przy dwójce małych dzieciaków i trzecim w drodze nie mam czasu na więcej, ale niebawem mamy zamiar przyuczać dzieciaki do większych wypraw więc jest i szansa na poprawę rocznych przebiegów, pozdrawiam.

P.s. Osobiście podzielam zdanie części osób, iż lepiej jeździć w terenie nawet przy słabych warunkach pogodowych niż na trenażerze, to potrafi zahartować psychicznie. Dodatkowo myślę, że jeżeli nie jeździ się typowo sportowo to lepiej nauczyć się słuchać własnego organizmu niż powierzać kontrolę wszelkim czujnikom.
Podróże z dziećmi www.tataimapa.pl

Offline Mężczyzna Felek

  • Wiadomości: 1300
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.11.2017
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 21:05 »
Pamiętam jak kiedyś pisałeś, że granica między turystką a ultra to dystans 200 km dziennie, czy 500 km na 24 h o których teraz wspomniałeś dotyczy jednej doby czy chodzi o np. dwa dni jazdy z czego czystej jazdy jest 24 h?

To pisałem odnośnie tych długich, wielodniowych maratonów, gdzie się śpi i sporą część trasy jedzie już na mocno zmęczonym organizmie. Natomiast maratony 500km czy 1000km to jest inny typ imprezy ultra. 500km to prawie każdy jedzie bez spania, a najmocniejsi również i 1000km dają radę bez snu, słabsi z reguły z jednym, ale krótkim snem. No i na płaskim maratonie 500km, w dobrej pogodzie można powiedzieć, że poziom 500km w 24h to z grubsza granica pomiędzy sportowym podejściem, a bardziej turystycznym. Ale jak są góry czy psuje się pogoda, to już inaczej to zaczyna wyglądać.

Gdybym powiedział rodzinie lub znajomym, że 500 km w dobę to jazda turystyczna raczej pukneliby się w głowę, na teraz mój dobowy rekord to 310 km co u najbliższych wzbudza zaskoczenie. Pewnie mógłbym tę granicę jeszcze przesunąć np. na 400 km. Moim zdaniem pisząc o tej turystyce to jednak granica, o której piszesz jest za daleka. Sam termin turystka można wiązać raczej ze zwiedzaniem, aktywnym odpoczynkiem itp. 500 km w dobę nie nazwałbym na pewno turystyką, ale zapewne każdy mierzy swoją miarą:)
Podróże z dziećmi www.tataimapa.pl

Offline Mężczyzna lesiak82

  • Wiadomości: 172
  • Miasto: Grodzisk maz
  • Na forum od: 08.12.2017
    • FB
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 21:16 »
To foto może pomoże trochę koleżance .
SZOSA to euforia , ale MTB to wolność !

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 22:08 »
Gdybym powiedział rodzinie lub znajomym, że 500 km w dobę to jazda turystyczna raczej pukneliby się w głowę, na teraz mój dobowy rekord to 310 km co u najbliższych wzbudza zaskoczenie. Pewnie mógłbym tę granicę jeszcze przesunąć np. na 400 km. Moim zdaniem pisząc o tej turystyce to jednak granica, o której piszesz jest za daleka. Sam termin turystka można wiązać raczej ze zwiedzaniem, aktywnym odpoczynkiem itp. 500 km w dobę nie nazwałbym na pewno turystyką, ale zapewne każdy mierzy swoją miarą:)

Ja stosuję po prostu pewne skróty myślowe, które można nazwać "branżowymi". To już raczej dla osób doświadczonych w ultra, dla nich można powiedzieć, ze 500km/24h to już podejście sportowe. Może turystyka rzeczywiście nie jest tu dobrym sformułowaniem, lepsze będzie określenie że mniej niż te 500km/24h to po prostu przejechanie maratonu nie w sportowym stylu. Żeby było jasne - ja tu nie umniejszam w żaden sposób przejechania poniżej tych 500km (bo każde zrobienie takiego dystansu to jest spore osiągnięcie, a dla ludzi spoza środowiska w ogóle pełen kosmos), tylko różnicuję styl jazdy. Dla osób sporo jeżdżących takie maratony osiągnięcie tych 500km w 24h nie jest jakimś niesamowitym wyczynem, najmocniejsi przekraczają nawet lekko 700km w 24h (choć to już jadąc raczej z częściowo sprzyjającym wiatrem na płaskiej trasie)

Offline Kobieta martap

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: PL
  • Na forum od: 11.06.2018
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 22:09 »
Olo - i jaka jest metoda na dłuuugi deszcz w tkaim razie, kiedy do kolejnego punktu jeszcze np 100 kilometrów? A jak na następnym punkcie nie ma jak i gdzie się ogrzać? Wysuszyć? Do przepaku kolejne kilometry? Ja czerpię radochę z jazdy zwłaszcza na niewielkich krótkich podjazdach kiedy mogę zmusić swoje nogi do cieższej pracy :) Jeśli chodzi o postoje to już umiem praktycznie nie robić przerw i odwlekam ile tylko się da.
A właśnie - na ile starcza Wam picie w 2 bidonach? (kilometrów/godzin)

Wilk - mnie również początkowo pasek przeszkadzał ale nauczyłam się go ignorować. Ale jeśli go nie masz - czy w trakcie swojej jazdy jesteś w stanie normalnie rozmawiać? I jak często trenujesz i jak długo/daleko? Albo też pytanie w zasadzie prozaiczne i etoryczne bo sezon przecież trwa cały rok - jeździsz zawsze czy tylko "w sezonie" i kiedy go zaczynasz? ;)
A jeśli chodzi o tereny - ja z kolei podjeżdzam samochodem z rowerkiem pod Pomiechówek - jest tam sporo fajnego asfaltu, nie do końca płasko (górale by powiedzieli że płaaaasko jak stół) i fajen krajobrazy. Takie typowo polskie :)
Wyniki - zdaje się, że im się jest starszą/ym tym z wytrzymałością lepiej kosztem siły... :]

I odnośnie pytania które chyba źle zadałam w pośpiechu i zagmatwałam... :)
Więc:
- w piatek i sobotę odpoczywałam luzacko i nci nie robiłam kompletnie
- w niedzielę wyjazd pod Pomiechówek i 45 kilometrów na ile się dalo ze spadajacym tętnem o czym już wspominałam. Pewnie moja niechęć do podżerania.
- w poniedziałek na trenażerze "rekreacyjne kręcenie" gdzie i tak chyba sobie dowaliłam...
- w środę wczoraj Test FTP na trenażerze pod dachem. ;)
sam test - chyba ustawiam zbyt długi czas rozgrzewania - 20 minut. Powinnam zejść do 10. porobić kilka skoków interwałowych do swojego poprzedniego FTPa (160 W, nie śmiać się ;) ), wyjść lekko ponad i dopiero wtedy kręcić. A ja tylko biernie czekałam na początek FTPa bez rozgrzewki na wysokich obrotach. I w ogóle ostatnio jakoś kręcę szybciej na trenażerze, podczas tego testu miałam spokojnie 100 RPM. I to jest dziwne, bo kiedys kręciłam max 80-85 RPM a an podjazdach schodziłam do 70.

Nie mam chęci na podżeranie podczas jazdy. Po prostu nie. Pić tak - podżerać węgle nie. Ok, izotoniki słodkie jeszcze wchodzą bo świetnie gaszą pragnienie. Nawet chętnie zatrzymam się dla coli. Ale podżeranie z kieszeni batonika... Przymuszam się do tego. A jak Wam to idzie? Jak często podżeracie?

Felek - czujniki dla mnie przestały juz pełnić jakaś ważniejszą rolę ale wczoraj w środę pozwoliły mi upewnić się, że coś jest nie tak i przerwać test FTP bez myśli: "ale spieprzyłam, jestem do niczego, nie przejadę żądnego ultramaratonu i w ogóle zdycham..." :)
Druga rzecz - motywują. Jak widzę na trenażerze obok jak sportowiec rozwala >300 W przez kilkanaście minut no to... sami wiecie co myślę.
Trzecia rzecz - pokazują stopień mocy wkładanej w trening i aktualny stan Organizmu.

I jeszcze te 500km w kwestii jazdy turystycznej - pomyśleliście sobie kiedykolwiek że to co robicie jeżdżąc tyle na rowerach sprawia, że jesteście tak naprawdę wyjątkowi? Poważnie. Znajdźcie na 100 osób kogoś jeszcze kto przejedzie na wycieczce rowerowej więcej niż 20 kilometrów? Kogoś kto dojeżdża na rowerze do pracy? Kto startuje w maratonach na dystansach > 50 kilometrów? Kto przejechał w ciągu dnia te 100 kilometrów? A 200? Ludzie patrzą na Was (i na mnie) kompletnie zaskoczeni. Im się to nie mieści w głowach :)

Lesiak82 - dzięki :) Widziałam to już gdzieś, albo... Tak, zrobiłam własne w arkuszu z tydzień temu oparte o kalkulator i własny poziom LT przypadkowo zmierzony tydzień temu :)
Przypadek - to chyba coś co kieruje moimi treningami :] I ta ilosć pytań jakie zadaję tutaj to taki sposób walki z lękiem, ze się nie podoła celowi który się wybrał o o pokonania :)

Offline Wilk

  • Wiadomości: 19866
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Odp: Tempo i tętno na ultramaratonach
« 14 Lut 2019, 23:55 »
Olo - i jaka jest metoda na dłuuugi deszcz w tkaim razie, kiedy do kolejnego punktu jeszcze np 100 kilometrów? A jak na następnym punkcie nie ma jak i gdzie się ogrzać? Wysuszyć?

Na tym własnie polega ta sztuka ;) Nie ma żadnych cudownych patentów - trzeba jechać mokrym. I tu właśnie rolę zaczyna odgrywać wytrzymałość na słabą pogodę, są ludzie co szybko miękną, są tacy co ich nic nie ruszy. I dlatego przydaje się mieć doświadczenia z jazdy w zła pogodę.

Wilk - mnie również początkowo pasek przeszkadzał ale nauczyłam się go ignorować. Ale jeśli go nie masz - czy w trakcie swojej jazdy jesteś w stanie normalnie rozmawiać? I jak często trenujesz i jak długo/daleko? Albo też pytanie w zasadzie prozaiczne i etoryczne bo sezon przecież trwa cały rok - jeździsz zawsze czy tylko "w sezonie" i kiedy go zaczynasz? ;)
A jeśli chodzi o tereny - ja z kolei podjeżdzam samochodem z rowerkiem pod Pomiechówek - jest tam sporo fajnego asfaltu, nie do końca płasko (górale by powiedzieli że płaaaasko jak stół) i fajen krajobrazy. Takie typowo polskie :)

Ja jeżdżę bardzo rozmaicie, bez żadnego planu, w zależności od chęci, generalnie wychodzi mi koło 20tys rocznie. Mam ochotę to jeżdżę pod domem na 50-80km, nie mam to odpoczywam, a jak przyjdzie ochota na coś większego - to robię wycieczki po 200-300km, czasem i dłużej, do tego parę razy w roku wyjazdy parudniowe i z raz dłuższa wyprawa. Wszystkie moje trasy możesz sobie przejrzeć na moim blogu na BS, znajdziesz też tam wiele relacji z wyścigów ultra:
http://wilk.bikestats.pl/

Nie mam chęci na podżeranie podczas jazdy. Po prostu nie. Pić tak - podżerać węgle nie. Ok, izotoniki słodkie jeszcze wchodzą bo świetnie gaszą pragnienie. Nawet chętnie zatrzymam się dla coli. Ale podżeranie z kieszeni batonika... Przymuszam się do tego. A jak Wam to idzie? Jak często podżeracie?

Jeść się musisz nauczyć, uzupełniać kalorie jednak trzeba regularnie i to jednak na zapas, a nie dopiero jak kryzys łapie. Z reguły 1-2h batoniki czy żele na godzinę, ale to indywidualna sprawa.

Druga rzecz - motywują. Jak widzę na trenażerze obok jak sportowiec rozwala >300 W przez kilkanaście minut no to... sami wiecie co myślę.

Ale moc maksymalna to jest dobry parametr do porównań. Przecież facet ważący 100kg często będzie miał większą moc maksymalną od tego ważącego 60kg, ale to ten ważący 60kg będzie sporo mocniejszym kolarzem, bo ten ważący te 40kg więcej będzie wiele tracił na każdym podjeździe. Do porównań ważna jest moc liczona na 1kg masy naszego ciała, tak więc nie ma się co przejmować że ktoś cięższy ma sporo większą moc maksymalną.

I jeszcze te 500km w kwestii jazdy turystycznej - pomyśleliście sobie kiedykolwiek że to co robicie jeżdżąc tyle na rowerach sprawia, że jesteście tak naprawdę wyjątkowi? Poważnie. Znajdźcie na 100 osób kogoś jeszcze kto przejedzie na wycieczce rowerowej więcej niż 20 kilometrów? Kogoś kto dojeżdża na rowerze do pracy? Kto startuje w maratonach na dystansach > 50 kilometrów? Kto przejechał w ciągu dnia te 100 kilometrów? A 200? Ludzie patrzą na Was (i na mnie) kompletnie zaskoczeni. Im się to nie mieści w głowach :)

Na pewno w jakiś sposób jesteśmy wyjątkowi, 500km to już nie jest żadna betka, tylko kawał wysiłku, całą dobę trzeba wytrzymać na rowerze, to na pewno nie jest nic prostego. W porównaniu do przeciętnego człowieka - to jest to duże osiągnięcie, zdecydowanie powyżej możliwości typowego Kowalskiego
« Ostatnia zmiana: 15 Lut 2019, 00:00 Wilk »

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum