Cytat: Felek w 14 Lut 2019, 21:05Gdybym powiedział rodzinie lub znajomym, że 500 km w dobę to jazda turystyczna raczej pukneliby się w głowę, na teraz mój dobowy rekord to 310 km co u najbliższych wzbudza zaskoczenie. Pewnie mógłbym tę granicę jeszcze przesunąć np. na 400 km. Moim zdaniem pisząc o tej turystyce to jednak granica, o której piszesz jest za daleka. Sam termin turystka można wiązać raczej ze zwiedzaniem, aktywnym odpoczynkiem itp. 500 km w dobę nie nazwałbym na pewno turystyką, ale zapewne każdy mierzy swoją miarą:)Ja stosuję po prostu pewne skróty myślowe, które można nazwać "branżowymi". To już raczej dla osób doświadczonych w ultra, dla nich można powiedzieć, ze 500km/24h to już podejście sportowe. Może turystyka rzeczywiście nie jest tu dobrym sformułowaniem, lepsze będzie określenie że mniej niż te 500km/24h to po prostu przejechanie maratonu nie w sportowym stylu. Żeby było jasne - ja tu nie umniejszam w żaden sposób przejechania poniżej tych 500km (bo każde zrobienie takiego dystansu to jest spore osiągnięcie, a dla ludzi spoza środowiska w ogóle pełen kosmos), tylko różnicuję styl jazdy. Dla osób sporo jeżdżących takie maratony osiągnięcie tych 500km w 24h nie jest jakimś niesamowitym wyczynem, najmocniejsi przekraczają nawet lekko 700km w 24h (choć to już jadąc raczej z częściowo sprzyjającym wiatrem na płaskiej trasie)
Gdybym powiedział rodzinie lub znajomym, że 500 km w dobę to jazda turystyczna raczej pukneliby się w głowę, na teraz mój dobowy rekord to 310 km co u najbliższych wzbudza zaskoczenie. Pewnie mógłbym tę granicę jeszcze przesunąć np. na 400 km. Moim zdaniem pisząc o tej turystyce to jednak granica, o której piszesz jest za daleka. Sam termin turystka można wiązać raczej ze zwiedzaniem, aktywnym odpoczynkiem itp. 500 km w dobę nie nazwałbym na pewno turystyką, ale zapewne każdy mierzy swoją miarą:)
Olo - i jaka jest metoda na dłuuugi deszcz w tkaim razie, kiedy do kolejnego punktu jeszcze np 100 kilometrów? A jak na następnym punkcie nie ma jak i gdzie się ogrzać? Wysuszyć? Do przepaku kolejne kilometry? Ja czerpię radochę z jazdy zwłaszcza na niewielkich krótkich podjazdach kiedy mogę zmusić swoje nogi do cieższej pracy Jeśli chodzi o postoje to już umiem praktycznie nie robić przerw i odwlekam ile tylko się da.
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
/...//.../ Opracowałem np. /.../
ultra w deszczu - to ja chyba jednak postoję. Wyobrażam sobie w tej chwili godzinę. No może dwie. I to z nadzieją, że zaraz postoję pod daszkiem i się ogrzeję i wysuszę i przestanie padać.Nie mam podejścia sportowego absolutnie - ale marzy mi się osiągnięcie mety w BBT zdecydowanie krócej niż w 70 godzin.
Nie mam chęci na podżeranie podczas jazdy. Po prostu nie. Pić tak - podżerać węgle nie. Ok, izotoniki słodkie jeszcze wchodzą bo świetnie gaszą pragnienie. Nawet chętnie zatrzymam się dla coli. Ale podżeranie z kieszeni batonika... Przymuszam się do tego. A jak Wam to idzie? Jak często podżeracie?
Na Hulace miałem taki magiczny moment gdzieś na Słowacji po 25h godzinach. Jazda granią ponad chmurami o wschodzie słońca. Coś niesamowitego - zapamiętam do końca zycia.
Trasa na 10,5h jazdy, z czego 27min w 5 strefie, 5h7min w 4 strefie, 4h48min w 3 strefie i ledwie 10min w 2 strefie.
Choć oczywiście jazda pod wiatr tętno podnosi, to można powiedzieć taki treningowy ekwiwalent gór, choć dużo bardziej wredny i tylko dołuje zamiast podnosić morale
Średnie HR z 10,5h jazdy to 164, to 81% HR max, czyli już w 4 strefie