Autor Wątek: Pomysł na ciekawe jedzenie w wyprawie.  (Przeczytany 3906 razy)

Offline Mężczyzna ramzes

  • Wiadomości: 1474
  • Miasto: Kraków
  • Na forum od: 20.06.2015
A tak z ciekawości zdarzyło wam się łowić rybki na wyprawach?
Ja planowałem kilka razy takie coś.
Brałem żyłkę i haczyki i w sumie tylko raz miałem trochę czasu i ochoty, aby się bawić w łowienie ryb. Przy czym i tak nic z tego nie wyszło, bo nie chciało się nikomu tego potem robić - palic ognia, itd...
Zrobienie wędki i spławika z patyka to nie problem - wiele razy juz tak w życiu łapałem ryby, ale na rowerowej wyprawie jakoś tak brakuje już czasu i sił po całym dniu. Wtedy to człowiek chce rozbić namiot, ogarnąć się i napić browara, a nie wojować z rybami :)

Offline Mężczyzna emes

  • i tak nie dojedzie
  • Wiadomości: 4568
  • Miasto:
  • Na forum od: 09.06.2010
    • http://north-south.info
Miałem wędkę na wyprawie. Na Litwie złowiłem swojego największego okonia w życiu. Ale akurat byłem najedzony, więc ryba wróciła do wody.

Offline Kobieta Janus

  • Użytkownik forum
  • Wiadomości: 3598
  • Miasto: Goteborg
  • Na forum od: 20.06.2010
Sporo pomysłów jest w książce "Bike camp cook" sakwiarki Tary Allan (po angielsku). Kilka lat temu robiliśmy chyba nawet forumowe zamówienie, może ktoś pożyczy Ci swój egzemplarz.

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20128
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Tak jak w temacie, co lubicie jeść i daje wam " siłę " w długich (kilku miesięcznych) podróżach, co jednocześnie nie wymaga aż tak dużego wkładu finansowego a zarazem jest dobrym wartościowym posiłkiem. Proszę o uwzględnieniu kontynentu w swoich odpowiedziach ze względu na odmienność pomiędzy np Afryką a Europą co do produktów  ;D

Daje energię i siłę na najbardziej rzeźnickich ultramaratonach, nie wymaga aż tak dużego nakładu finansowego, a zarazem jest dobrym, wartościowym posiłkiem. To jedyne potrawy jakie są do dostania na każdym kontynencie poza Antarktydą:



 :lol: :lol: :lol:


Offline Mężczyzna globalbus

  • Wiadomości: 7341
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 03.05.2011
    • blog podróżniczy
Powodzenia w Boliwii, gdzie nawet jak jest szyld z knajpą, to i tak mają cię w dupie, w myśl zasady "nie robim, bo się narobim".

My home is where my bike is.

piechucki

  • Gość
jest dobrym, wartościowym posiłkiem.
Cytat: Wilk
Niech z głodu zamrę
Cytat: Wilk

 :lol: :lol: :lol:

Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1487
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
Cytat: Wilk w Dzisiaj o 14:48

    jest dobrym, wartościowym posiłkiem.

Cytat: Wilk

    Niech z głodu zamrę

Cytat: Wilk


     :lol: :lol: :lol:
i tak wyrywa się słowa z kontekstu tworząc coś nowego  :)

Też jak Wilk lubię, będąc na rowerze, wpaść do McD i pijam też wtedy Colę - czego unikam na co dzień.

Offline Mężczyzna szalonykolarz

  • Wiadomości: 80
  • Miasto: Wrocław
  • Na forum od: 29.01.2017
Ja na moim pierwszym wyjeździe czyli  w zeszłym roku jadłem to co jadam na co dzień: pierniczki, delicje, czekoladę wiśniową Wedla, batony i zapijałem  to mlekiem zagęszczonym oraz  śmietanką 30%. Efekt był taki że po powrocie do domu przez dwa miesiące nie mogłem patrzeć na delicje, czekolady nie jem do teraz i przestałem słodzić kawę oraz herbatę ::)

W tym roku będę musiał podejść do tego tematu rozważniej :lol:



Offline Mężczyzna Zbyszek

  • Wiadomości: 1487
  • Miasto: Zawiercie
  • Na forum od: 17.02.2009
Efekt był taki że po powrocie do domu przez dwa miesiące nie mogłem patrzeć na delicje, czekolady nie jem do teraz i przestałem słodzić kawę oraz herbatę ::)
Z Norwegii przywieźliśmy dżem borówkowy i jagodowy bo strasznie nam tam smakowały - jeden stoi od wakacji otwarty w lodówce a drugiego nawet nie otwieraliśmy. Na wyprawie jest duże zapotrzebowanie na cukier i je się go dużo a w codziennym życiu już tak nie jest (przynajmniej u mnie). Jednak na wyprawie: makaron z dżemem i śmietaną - palce lizać :)

Offline Kobieta martap

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: PL
  • Na forum od: 11.06.2018
SzalonyKolarz :D Tyle słodziutkiego, wspaniałego ;)

Wilk: ten Big Mac... serio serio?
Tzn czy takie pożywienie na ultra dobrze wpływa na siłę, moc, wytrzymałość?

Offline Wilk

  • Wiadomości: 20128
  • Miasto: Warszawa
  • Na forum od: 09.07.2006
    • Wyprawy Rowerowe
Wilk: ten Big Mac... serio serio?
Tzn czy takie pożywienie na ultra dobrze wpływa na siłę, moc, wytrzymałość?

Na wielodniowych ultra fastfoody wszelakiego typu są podstawą diety większości zawodników, nie ma to jak opylić powiększone menu i 5 cheezów w kieszeni :P

Oczywiście dieta typowo sportowa będzie wydajniejsza, ale przecież nie zabierzesz jedzenia na 10 dni, musisz kupować co jest, a wybredni i francuskie pieski nie mają łatwo. Na 500-1000km to na część trasy z reguły ludzie biorą jedzenie typu żele i batony, ale coś konkretniejszego - to róznie się trafia, np. BBT słynie ze schabowych, które też ciężko sportową dieta nazwać  ;)
« Ostatnia zmiana: 13 Lut 2019, 19:43 Wilk »

Offline Mężczyzna RS

  • Wiadomości: 2438
  • Miasto: Częstochowa
  • Na forum od: 17.11.2016
Warto też spróbować kuchni regionalnej. W Polsce będą to orlenowskie hotdogi  ;)

Offline Mężczyzna marszy

  • Wiadomości: 452
  • Miasto: Gdańsk
  • Na forum od: 23.07.2013
Skoro o Gruzji - na wioskach można było za śmieszne pieniądze dostać kozi ser. To plus zapas chleba w mijanych piekarniach plus pomidory/jabłka/gruszki/winogrona, co akurat mieli w sadzie obok. Miła odmiana dla jednak monotonnej - mimo że dobrej - kuchni gruzińskiej.

RDK

  • Gość
czekolady nie jem do teraz i przestałem słodzić kawę oraz herbatę
No to akurat na zdrowie wyszło :D

Offline Kobieta martap

  • Wiadomości: 258
  • Miasto: PL
  • Na forum od: 11.06.2018
Wilk: Yeti nie jestem ;) Ale wóœczas adrenalina, odpowiedzialność i stresik zrobiły swoje.
Jeśli będę jechać BBT to na pewno będę zaopatrzona w worki na śmiecie, kurteczkę przeciwdeszczową, polarek... A na przepakach będzie czekać na mnie zmiana ubraniowo-bieliźniana. Jechać Xset kilometrów bez zabezpieczenia w deszczu to bardzo cienki pomysł.
Teoria a praktyka - zgadzam się. Tylko czemu na Kaszebie obok przelatują pociągi rowerowe a ich uczestnicy jakoś potem nie zdychają na kolejnych bufetach - a wręcz pędzą dalej bez zaglądania na nie? Musi w tym coś być. Mega przygotowanie wytrzymałościowe, sprinterskie...
Może to było jednorazowe - dlatego teraz jak będę jechała to zwrócę uwagę na to aby pchać w siebie regularniej węgle.
Rozpiska w obliczu stresu + "jakoś to będzie" + podniety aby "już jechać!" zmusi do wykorzystania wszystkich możliwosci od razu a nie odkładania na potem. W 2018 nie chciało mi się brać wody na bufecie na KR jakos na 7x kilometrze i zdychałam potem do 12x kilometra bo mi jej zabrakło. Bo myślałam, ze w okolicach 10x będzie kolejny punkt - którego nie było.

Adams - Rouvy Rouvy Rouvy..... Dopiero odkrywam CO on ma, ile zapewne świetnych treningów workoutów. Toto w połączeniu z aktywnym trenażerem potrafi wyciągnąć z człowieka max.

Gkjanek - Nie tylko pod FTPa, ale tenże FTP pozwala na wyćwiczenie wyższych stref i jakby to nazwał Przemek Zawada - zamianę czerwonej strefy na pomarańczową. Ja zauważyłam po jednym z ostatnich treningów, ze moje bardzo czerwone pole za 160 BPM po prostu znikło. Mogłam spokojnie trzymać 165 BPM gdzieś w okolicach LT albo i za i jeszcze nie byłam reanimowana ;) A na ultra na pewno zdarzą sie chwile kiedy trzeba będzie pocisnąć aby coś osiągnąć. Np złapać koło co pozwoli na odpoczęcie. Chwilowy ból i wyczerpanie w zamian za Xdziesiąt minut za kimś kto dobrze pociagnie = to jest już coś.

Lesiak82 - 200% prawdy: nie da sie przejechać ultra jak sie będzie tłukło i 8k km rocznie na dojazdach do pracy momentaaaami tylko wchodząc na jakąś tam elkką strefę 3. Przerabiałam to już i byłam zaskoczona... brakiem osiągów i dobrych wyników. sam długi trening nic nie daje. Musi być jakość jeszcze w ten trening wpisana.

Do sedna...
Dzisiaj popełniłam kolejny trening na Rouvy. W założeniu miało być coś interwałowo mconego,a le postanowiłam spróbować podejść do testu FTP po raz kolejny. Tydzień temu skończyło się w połowie jak mnie odcięło, weszłam za LT i nie byłam w stanie się zregenerować.
Dzisiaj... Po 20 minutach warm upu po prostu zdechłam po 2 minucie właściwego testu. Wcześniej kadencję miałam spoko, okolice ~100 RPM co jak dla mnie jest sporo. Ale potem nie byłam w stanie utrzymać mocy. Nogi jakooooś może i by dały radę, ale Organizm... Pulsometr pokazywał 12x, z rzadka wchodząc na 130. Zupełnie jakby Org mnie olał. Wszelkie próby wejścia powyżej 130 BPM = odrzucane.
A przecież dałam mu odpoczywać. Piątek i sobotę miał wolna, niedziela pod Pomiechówkiem, w poniedziałek (aktywna regeneracja?) lekka trasa na Rouvy 31 km (Fallonica? czy coś takiego), potem dzień wolnego wczoraj we wtorek i dzisiaj... zdycham? Trochę tego nie rozumiem.

I teraz nie wiem co dalej. Na pewno jutro odpoczywam, ale czy pojutrze cos robić na trenażerze czy poczekać do soboty (ma być cieplo) i walnąć coś na świeżym powietrzu?
Aha i jeszcze zauważyłam, że wczoraj i dzisiaj mój Organizm mooocno dopominał się słodkiego (dostał). A z tego co widziałam to mięśnie szybkokurczliwe pracowały bardzo dobrze (~100 RPM). Więc?

Tagi:
 









Organizujemy










Partnerzy





Patronat




Objęliśmy patronat medialny nad wyprawami:











CDN ....
Mobilna wersja forum