Jechałem taką trasę kilka lat temu i jedno co mogę doradzić, to jazdę w drugą stronę, bo wiatr potrafi czasem spowodować, że będziesz chciał płakać :)
To wcale nie jest takie oczywiste :), dwa lata temu płakaliśmy my jadąc
szlakiem Morza Bałtyckiego z Lubeki do Stralsundu - prawie non stop pod wiatr, bo przecież wiele fragmentów jest pozbawionych jakiejkolwiek osłony. Widok czasem wręcz niepedałujących rowerzystów jadących w przeciwnym kierunku był podłamujący.
Wspomniany niemiecki szlak nadmorski to Ostseeküsten-Radweg - jedna z najpopularniejszych niemieckich tras rowerowych, dość przyzwoicie prowadzona, nie zawsze po asfaltach, ale w większości po wydzielonych drogach rowerowych lub pieszo-rowerowych. Pokrywa się z biegnącym dookoła Bałtyku EuroVelo 10.
Najciekawszym miejscem było Europejskie Muzeum Hanzy w Lubece - ciekawa, nowoczesna placówka, nominowana wtedy do nagrody Europejskiego Muzeum Roku. Dużo nowocześnie podanych ciekawych treści o historii całego basenu Morza Bałtyckiego. Warto, naprawdę.
Z wyjazdu pamiętam też naprawdę spore wrażenie, jakie robi ostatnia sala w Ozeaneum w Stralsundzie, a w nim ogromny model płetwala błękitnego w skali 1:1. W dodatku w przestronnej, ciemnej sali puszczane są dźwięki wydawane przez podwodne zwierzaki - super chwila w ogólnie przeciętnym obiekcie. Eksponowane czasem w innych miejscach szkielety wielorybów nie robią takiego wrażenia jak model ze Stralsundu.
A już nad Morzem Północnym warto podjechać nad Morze Wattowe - unikalny w skali świata obszar z kilkukilometrowym pasem płycizn zalewanych i odsłanianych przez pływy morskie. Za nim jest rząd wysepek, do których dociera się boso podczas odpływu.
Szy.