Na ostatnią wycieczkę we Francji pojechałem tam, gdzie dwa lata temu na pierwszą - na wybrzeże Hauts-de-France i Normandii, od Calais po Le Havre, plażami, przybrzeżnymi mokradłami i klifami.
Pogoda była idealna, słonecznie ale chłodnawo, z lekkim wiatrem wiejącym w plecy przez cały czas. Jedynie mogę sarkać na widzialność, bo nie dało się dostrzec klifów po drugiej stronie Kanału La Manche.
Wiedząc co i jak, mogłem zaplanować trasę idącą jak najbliżej wybrzeża (około 70 km po plażach, ponad 20 po klifowych ścieżkach, łącznie 140 km poza asfaltem, choć przy lepszej organizacji można by więcej), w tym sporo odcinków 'koneserskich', wymuszających noszenie i przepychanie. Ograniczały mnie tylko pory pływów, również ułożone niemal idealnie - odpływ przypadał ok. 14, dzięki czemu zaledwie przez parę godzin w środku dnia plaże były nieprzejezdne (choć utrata przejezdności ok. 12 w paru miejscach zmusiła mnie do zjechania z piasku).
Na koniec udało się napchać siatkę jadalnymi wodorostami, tak więc jestem całkowicie usatysfakcjonowany. Ostrygi też niczego sobie, chociaż drogie to jak cholera. Ale raz sobie można zaszaleć.
Dodatkowo odniosłem małe zwycięstwo personalne - był to pierwszy słoneczny wiosenny wyjazd na którym, dzięki odpowiedniej manipulacji kremem i ubraniami, całkowicie uniknąłem spalenia się na buraka.
https://www.flickr.com/photos/103427468@N03/albums/72157680055837198https://www.bikemap.net/en/r/4863540/