Przykładowo 2 tygodnie temu poleciałam 300km i nawet się nie zarżnęłam, a wczoraj zrobiłam 400 po górkach na Mazurach i było całkiem dobrze (jak na mnie).
Jak wykorzystujecie pierwsze godziny po skończeniu zawodów?Co robicie w pierwszym i drugim tygodniu po?Jak się odżywiacie?[myślę, że obecnie nie stać mnie na więcej niż 2 starty w miesiącu a to i tak też za dużo]Po jakim dystansie i jakim stopniu trudności zaczynacie dorzucać do diety odpowiednie specyfiki takie jak izotoniki, batony energetyczne i inne tam takie?
[myślę, że obecnie nie stać mnie na więcej niż 2 starty w miesiącu a to i tak też za dużo]
A mi ta dociekliwość, styl, poglądy, stosunek do kierowców, do złudzenia przypominają dawno tu niewidzianego Forumowicza.Ale to pewnie złudzenie
Cytat: skaut w 2 Lip 2019, 16:33A mi ta dociekliwość, styl, poglądy, stosunek do kierowców, do złudzenia przypominają dawno tu niewidzianego Forumowicza.Ale to pewnie złudzenie Wśród braci maratonowej chodzą silne podejrzenia, że to jednak nie złudzenia; styl ten sam, podobnie jak i moc w nogach
Nie gadaj bajek.
Moje pierwsze godziny po maratonie zwykle wyglądają tak samo: chwilę posiedzę/pogadam na mecie, jakieś niewielkie jedzenie i picie, prysznic, smarowanie i lulu. Potem bywa, że mięśnie i tyłek trochę bolą, ale nic już więcej nie robię, normalnie funkcjonuję, po 2-3 dniach ewentualne dolegliwości mięśniowe ustają. Żadnych diet itp.
Widzę, że zgodnie z sugestiami podążasz w dobrym kierunku ale "miesiącu" zamień na "roku" a powstały w ten sposób wolny czas spożytkuj na trening. Jak podsumujesz łączny czas jaki zajmuje wystartowanie w ultra z dala od domu to można to zamienić na fajną dwu- lub trzydniową wyprawkę turystyczno-sakwiarską, która też może być świetnym i przyjemnym treningiem. Polecam.
Zacznij normalnie jeździć, zamiast sobie zawracać głowę takimi szczegółami. Diety, izotoniki, żele - to są rozwiązania zaawansowane, dla ludzi co są już na pewnym poziomie fizycznym i dla których wyzwaniem nie jest samo ukończenie imprezy w łatwym limicie, a ukończenie go w dobrym czasie. A Ty musisz najpierw na ten poziom wskoczyć - a do tego trzeba po prostu dużo jeździć. A to czego Ci najbardziej brakuje - to głowa, zdecydowanie za łatwo wymiękasz.
Dalej nie czytałam bo to szkoda czasu. Nie umiesz motywować ludzi, jedyne co umiesz to DEMOTYWACJA.
I jeszcze jedno. Myślałam co by przejechać P1000J albo i Kórnik w grupie, np z tobą. Po tym co tu przeczytałam stwierdzam, że wolę pokonać Saharę samotnie bez wody w ustach niż jechać w grtupie obok ciebie i słuchać jaka to słaba jestem bo nie jeżdżę tyle co ty.
Motywować potrafię bardzo przyzwoicie
Motywowanie – element zarządzania, który polega na takim wykorzystywaniu mechanizmów motywacji, by zapewniały zaangażowanie pracowników na rzecz sukcesu organizacji, zachęcały do podnoszenia kwalifikacji i dawały satysfakcję z pracy. Polega na wpływaniu na postawy i zachowania człowieka za pośrednictwem określonych bodźców.
natomiast nie lubię wciskania kitów. Nazywanie dwóch WYCOFÓW z maratonów "całkiem dobrą jazdą" to jest tak jak napisałem - opowiadanie bajek.
Przegrałaś - to pisz otwarcie nazywając rzeczy po imieniu. A nie udajesz, że to była całkiem dobra jazda. Jak będziesz słabą jazdę nazywać sukcesami - to jak chcesz robić postępy?