Ja na makowskiej auto jeszcze wyprzedziłem Mina babki którą mijałem bezcenna
Podróżnik to taki gość i gościówa co lubią podróże. Było bardzo ciężko i moim zdaniem nazwa maratonu powinna odzwierciedlać jego charakter. Tu bym proponował dla dystansu 300 nazwę osiem ścianek i zjazd w przepaść makową
To ile tych osób leżało? Osobiście widziałem poszlifowanego Szafara bo zwierz mu wleciał.Niestety miał też łokieć szyty. Był w nieodpowiednim stroju, na który czekał 3 lata a to się niezagoi.
Ale zjazdy na trasie 500 były łagodne. Łapszankę to 90% da się oblecieć na lemondce Z Zębu to może jedna serpentynka stromsza, ja jechałem w deszczu i było bezpiecznie. Dużo gorzej jest na Makowskiej bo tam raz stromo, a dwa wąsko.
Biorąc pod uwagę, że jednej z koleżanek coś poszło nie tak z hamowaniem na zjeździe, to te żarciki z Makowskiej mało mnie śmieszą. Sorry chłopaki.
Łagodne, ale właśnie te jechane w dzień. Bo tak w sumie to bardziej dały mi się we znaki zjazdy w nocy, zwłaszcza przy Jeziorze Dobczyckim, gdzie jechało się nie tylko szybko, ale prosto w mgłę, która jednocześnie osadzała się na okularach i totalnie się nic nie widziało. A nawierzchnia tam to też nie był dywanik. Też bardzo techniczne zjazdy były do Kalwarii Zebrzydowskiej, łącznie tym jeszcze przed klasztorem.