Jechałem jak straż wyciągała dziewczynę z krzaków na Makowskiej. Mam nadzieję że nic po za nogą poważniejszego się nie stało. Wyglądało strasznie. Osobiście uważam że Makowska była nie potrzebna. Większość osób prowadziła rower na podjeździe a zjazd był karkołomny. Choć widoki ładne...
Łagodne, ale właśnie te jechane w dzień. Bo tak w sumie to bardziej dały mi się we znaki zjazdy w nocy, zwłaszcza przy Jeziorze Dobczyckim, gdzie jechało się nie tylko szybko, ale prosto w mgłę, która jednocześnie osadzała się na okularach i totalnie się nic nie widziało. A nawierzchnia tam to też nie był dywanik. Też bardzo techniczne zjazdy były do Kalwarii Zebrzydowskiej, łącznie tym jeszcze przed klasztorem.
Zjazd z Makowskiej do Bieńkówki to jest inna liga. Tam jest wąsko, jest masa zakrętów i to niemal pod kątem prostym, a nachylenie cały czas oscyluje w granicach 20 procent i nie ma wypłaszczeń. Jeśli do tego dodasz fakt, że hamulce szosowe to bardziej hamulce udają (jak ważysz poniżej 75 kg to może trochę lepiej, ale nadal udają) i to że tam jest spory ruch aut (jak na taką drogę) to efekty są jakie są.
Choć kto wie, czy nie byłem najstarszym uczestnikiem Maratonu
Osobiście uważam że Makowska była nie potrzebna. Większość osób prowadziła rower na podjeździe a zjazd był karkołomny. Choć widoki ładne...
To, co napisał Olo, brzmi rozsądnie.
Cytat: vuki w 27 Lip 2020, 15:52To ile tych osób leżało? Osobiście widziałem poszlifowanego Szafara bo zwierz mu wleciał.Niestety miał też łokieć szyty. Był w nieodpowiednim stroju, na który czekał 3 lata a to się niezagoi.Zwierz wleciał prosto w niego, nie miał jak tego uniknąć. Na mecie jak go widziałem to miał łokieć zabandażowany, który trochę jednak przeciekał. Ogólnie to zjazdy na 500km jak ktoś źle trafił to min. z Łapszanki było w deszczu, podobnie z Zębu. Ale nie słyszałem żeby kogoś tam poskładało.A jak tam zjazdy z Makowskiej? Dużo osób leżało?
To ile tych osób leżało? Osobiście widziałem poszlifowanego Szafara bo zwierz mu wleciał.Niestety miał też łokieć szyty. Był w nieodpowiednim stroju, na który czekał 3 lata a to się niezagoi.
Ja na trasie 300km, miałem niezbyt przyjemną sytuację na jednym ze zjazdów na zakręcie był wysypany żwir (po deszczu woda wypłukała na drogę). Miałem na liczniku około 45km/h hamowałem na żwirze i zniosło mnie na przeciwny pas ruchu, i leciałem na czołówkę z mercedesem ML kierowca hamował z piskiem i odbił w bok wjeżdżając na łąkę. Mi nic się nie stało, auto też całe bo na szczęście nie było żadnego rowu. Dostałem pare "lepszych", przeprosiłem przybiliśmy piątkę i po sprawie. Myślę że gdyby kierowca nie zjechał, to delikatnie mówiąc byłoby źle...
Narzekanie na zjazdy? Heh. A co za problem hamować mocniej i jechać wolniej? Do tego prawie każdy ma gpsa, a ten pokazuje jakie zakręty nas czekają, więc nic nas tu nie zaskakuje, nie?
Tegoroczny MP był świetny. Wielka szkoda, że nie mogliśmy wszyscy się spotkać i pogadać jak ludzie.
Aż dziwię się, że w swojej relacji zauważyłeś moją skromną osobę
Narzekanie na zjazdy? Heh. A co za problem hamować mocniej i jechać wolniej? Do tego prawie każdy ma gpsa, a ten pokazuje jakie zakręty nas czekają, więc nic nas tu nie zaskakuje, nie?Na 300'tce 3x jechałem ponad 80, co chwilę ponad 70, w tym raz 75 w deszczu. Zawodowcy pewnie by i po 100km/h jechali.
Maraton rzeczywiście się sprofesjonalizował. Z imprezy "kwalifikacyjnej" dla podróżników poszedł mocno w sport. Może z "Podróżnika" niech przynajmniej zostanie oryginalna formuła wyboru trasy na forum i to, że maraton "podróżuje" po Polsce, nie będąc przywiązany do jednego miejsca/ trasy/regionu?Moim zdaniem warto o to zabiegać.
Na profesjonalizację wielkiego wpływu nie mamy, musielibyśmy wykluczać z kolejnych edycji najszybszych zawodników Siłą rzeczy sprzęt jest lepszy, doświadczeń więcej, wielu zawodników się rozwija. Wilk w relacji porównał wyniki czołówki, ale nie wspomniał o ogonie. W 2015 w Tatrach ostatni zawodnicy dotarli do mety o północy, to jest wynik na poziomie 40 godzin. W tym roku wszyscy zmieścili się w 32 godzinach, a przecież wielu narzeka na brak formy po lockdownie.